Pewien czas temu natrafiłam w telewizji na interesujący serial historyczny o krzyżowcu Arnie de Gothia. Właśnie za jego pośrednictwem sięgnęłam po książkę, bo serial ten (i film fabularny) jest ekranizacją powieści Jana Guillou. Czteroczęściowy cykl Krzyżowcy – wbrew swojemu tytułowi – nie jest opowieścią o krucjatach, ale sagą, w której centrum znajduje się temat początków państwa szwedzkiego. Ich akcja rozgrywa się (głównie) w Skandynawii, w XII wieku. Arn pochodzi z Gotlandii, jako dziecko zostaje przez rodziców oddany na wychowanie do klasztoru, gdzie jego nauczycielem zostaje były templariusz. Uczy on Arna sztuki walki... Pośród mnichów Arn staje się młodzieńcem wykształconym, ale niewinnym i głęboko wierzącym, w czym wyraźnie odstaje od swoich pobratymców, żyjących w świecie zewnętrznym. Boleśnie się o tym przekonuje, kiedy dorasta i usiłuje wrócić do zwykłego życia. Ta odmienność głównego bohatera odznacza się przez całe jego życie – zaiste jest on człowiekiem niezwykłym, zdecydowanie przerastającym swoją epokę. W średniowieczu, kiedy miłość była jedynie fanaberią, a małżeństwa zawierano z uwagi na interesy, postawa Arna, zgoła odmienna od tej mentalności budzi zdziwienie i szacunek. Jego życie jest miłością przesiąknięte i to miłością w szerszym tego słowa znaczeniu, nie tylko ziemską, do ukochanej Cecylii. Im Arn jest starszy, tym bardziej go podziwiamy. Poza Arnem mamy w Krzyżowcach całą gamę arcyciekawych postaci: żądnych władzy królów, biskupów nie grzeszących miłosierdziem, walecznych rycerzy, sprytnych kupców, kobiety przewyższające swoją mądrością swoich mężów i ojców. 
Teoretycznie jednym z głównych wątków Krzyżowców jest miłosny dramat, lecz pozostaje on w cieniu polityki oraz religii, która kontroluje życie ludzi. Choć stare wierzenia jeszcze trwają w świadomości prostego ludu, Szwecja, Norwegia są już schrystianizowane, a Kościół zyskuje coraz większe wpływy. Atmosfera książki przesiąknięta jest wiarą chrześcijańską – widać, jak ogromną rolę odgrywała ona w tamtej epoce. Krzyżowcy są tu zarazem paszkwilem na skrzywioną postawę  chrześcijan i Kościoła. Wypaczanie wiary, fanatyzm, chciwość, absurdalne reguły, brak współczucia, okrucieństwo, owocujące ludzkimi dramatami. Najbardziej uwidocznione zostało to w tej części sagi, która rozgrywa się w Ziemi Świętej. Szwedzki pisarz fantastycznie relacjonuje polityczne rozgrywki, które doprowadziły do utraty Jerozolimy. Nie bójmy się tego powiedzieć – było to spowodowane po prostu głupotą chrześcijan. 

Komu podobała się Droga Północna, temu na pewno spodobają się także Krzyżowcy.  Przygody Arna
nieodparcie przywodziły mi na myśl Einara. Idealistę, błądzącego chrześcijanina, pełnego głębokiej wiary i mądrości, a mimo to okrutnie doświadczanego przez los. Zadającego sobie tedy pytanie: jak to jest, że za zabicie człowieka można z łatwością uzyskać rozgrzeszenie, a za miłość trzeba ciężko pokutować... Jako że były to niespokojne czasy walki o władzę, autor poświęca sporo uwagi rozgrywkom politycznym między kandydatami na władców Gotlandii. Przebywamy też na zamkach, w klasztorach i w domach zwykłych ludzi, poznając obyczajowość tamtych czasów: sposób w jaki mieszkali, w jaki walczyli, co jedli i pili, jak się ubierali. Można tu więc odnaleźć ten sam klimat i tę samą tematykę, co w powieściach Elżbiety Cherezińskiej. Zastanawiam się nawet, czy nasza pisarka nie inspirowała się prozą Guillou. 

Tło historyczne Krzyżowców jest świetnie zarysowane, a stawkę podbija jeszcze lekko stylizowany język, dzięki któremu narracja przypomina baśń. Co ciekawe momentami jest on podszyty iście angielskim humorem. Daje to bardzo ciekawy efekt. Niestety książka momentami się dłuży, bo autor potrafi rozpisywać się o rzeczach mało istotnych, które można by całkiem pominąć, bez szkody dla fabuły. Widać to zwłaszcza w pierwszej części, gdzie zanim cokolwiek znaczącego zaczyna się dziać, jesteśmy już w połowie powieści. Wiedząc (po obejrzeniu filmu), co nastąpi, zastanawiałam się: kiedy wreszcie. Także w trzeciej części, w której wracamy do Gotlandii, autor poświęca bardzo dużo miejsca na drobiazgowe opisy obyczajowo-polityczno-gospodarcze. Najbardziej podobała mi się część druga powieści, najbardziej dynamiczna, od której czytania nie mogłam się oderwać. Przenosimy się w niej do Ziemi Świętej, dokąd trafia Arn, wstępując do zakonu templariuszy. Jeśli ktoś oglądał Królestwo Niebieskie Ridley'a Scotta, to dobrze zna tę część historii. To te same czasy i ci sami bohaterowie, czasy trędowatego króla Baldwina i wielkiego sułtana Saladyna. Zakon templariuszy kojarzy się dzisiaj z tajemniczym skarbem, Graalem, nawet sektą, tymczasem Guillou wraca do korzeni, przedstawiając ich jako obrońców pielgrzymów w Ziemi Świętej, a przede wszystkim jako najlepszych rycerzy tamtych czasów, budzących postrach wśród niewiernych. Szkoda, że organizacja o takiej renomie znalazła tak niefortunny koniec...

Wreszcie należy wspomnieć, że część ostatnia sagi poświęcona jest rzekomemu potomkowi Arna, jarlowi Birgerowi. I o ile o Arnie nie znajdziemy pewnie wzmianek w kronikach, to Birger jest postacią historyczną - wybitnym mężem stanu, faktycznym twórcą państwa szwedzkiego. All the rest is the history... 

Krzyżowcy, mimo wielu dramatycznych momentów, są raczej taką spokojną lekturą obyczajową, typową sagą, a nie trzymającą w napięciu powieścią akcji. Pod tym względem film zdecydowanie wygrywa, jest o wiele bardziej dynamiczny. Niekoniecznie musi to być jednak wadą książki, bo nawet te rozwleczone fragmenty można czytać delektując się klimatem epoki. Recenzję tę zamieszczam z dużą przyjemnością, bo choć lektura Krzyżowców - z racji objętości - zajęła mi sporo czasu, to na pewno nie był to czas zmarnowany. Choć opisywane czasy są odlegle, to niektóre rzeczy, takie jak bezwzględna walka o władzę, czy przedkładanie własnego interesu nad interes ogółu - nigdy się nie zmieniają. Lektura świetna, zwłaszcza na długie, zimowe wieczory.

Jan Guillou, Krzyżowcy, t. 1 - 4, Wyd. Videograf II, 2008 - 2009

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później