Ostatni przystanek w podróży po Toskanii to Siena. Miasto specyficzne w swoim charakterze i - jak
chcą niektórzy - bardzo snobistyczne. Rzecz w tym, że w Sienie żyje się jeszcze według zwyczajów, które w każdym innym miejscu dawno już wymarły, zwyczajów średniowiecznych. Całe miasto podzielone jest na tzw. contrady, czyli cechy, których jest 17. Każdy rodowity Sieneńczyk jest członkiem którejś contrady - zostaje do niej wcielony w wieku 5 lat i należy do niej do śmierci. Najczęściej dziecko zostaje ochrzczone w contradzie któregoś z rodziców, ale nie jest to regułą. Contrady rywalizują ze sobą - są nawet takie, które szczerze się nienawidzą -  a kulminacją tej rywalizacji jest doroczne palio, czyli wyścig koni, który odbywa się w lipcu oraz w sierpniu. Palio to wielkie sieneńskie święto, na które ściągają oczywiście tłumy turystów, ale Sieneńczycy najchętniej w tym czasie zamknęliby miasto na cztery spusty, aby móc przeżywać wielkie emocje tylko we własnym gronie. Po palio w mieście wywieszane są flagi zwycięskich contrad (w tym roku Jeżozwierza i Gąsienicy).
Siena oczywiście zachowała swój średniowieczny charakter także w charakterze zabudowy - wyjątkowa jest katedra w Sienie, pełna zdobień i niezwykłych marmurowych mozaik, które też odkrywane są tylko raz w roku, właśnie po sierpniowym palio.

Siena zafascynowała mnie swoją historią, zwyczajami, specyficznym klimatem...

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później