W moje ręce trafia kolejna powieść rodem z Irlandii, tym razem rozgrywająca się współcześnie. Powieść nominowana do Bookera, bardzo świeżo w Polsce wydana. Można ją czytać jako sagę rodzinną, czy też raczej studium upadku owej rodziny. Niegdyś zamożni Barnesowie, właściciele salonu samochodowego, doświadczają problemów finansowych, które ciągną całą czwórkę (małżeństwo z dwójką dzieci) w dół, jednocześnie odbijając się na innych sferach ich życia i relacjach interpersonalnych. Sytuację poznajemy z perspektywy każdej z osób tego dramatu. Starsza córka, Cass, jest w trudnym nastoletnim wieku, kiedy u ludzi dominuje egoizm;  jej główną troską jest akceptacja ze strony najlepszej przyjaciółki. Z nią Cass planuje przyszłość na studiach w Dublinie. Dla rodziców, czy dla młodszego brata nie ma w tej wizji miejsca. PJ jest wrażliwym chłopcem, zafascynowanym nauką, martwi się też o rodziców oraz ich problemy finansowe. Imelda, matka tej dwójki to lokalna piękność, która wyrwawszy się ze szponów biedy oczekiwała dożywotnich luksusów, a teraz okazuje się, że musi wyprzedawać swoje rzeczy na Ebayu, by podreperować rodzinne finanse. O wszystko wini męża, najwyraźniej nieudacznika, mającego zbyt miękkie serce do pracowników i najwyraźniej zbyt słaby zmysł do interesów.


Paul Murray każdej z tych osób oddaje głos, co pozwala dobrze poznać bohaterów, a w przypadku Imeldy i jej męża Dickiego także ich przeszłość, młodość, środowisko rodzinne, kroki, które doprowadziły ich do sytuacji obecnej. Są tu i tajemnice rodzinne i wstydliwe sekrety, mające oczywiście tendencję do erupcji w najbardziej niewłaściwym czasie. Z tej czwórki najciekawszy, najbardziej skomplikowany - i poniekąd kluczowy do zrozumienia tego całego rodzinnego dramatu - wydał mi się portret ojca, Dickiego. Jego zagubienie życiowe, niedostosowanie do stylu życia, jaki narzuciły mu konwencje społeczne, stopniowa przemiana, którą można złożyć zarówno na karb stresu związanego z prowadzeniem firmy, jak i kryzysu wieku średniego. Z kolei opowieść Imeldy była dla mnie najtrudniejsza w odbiorze, z uwagi na formę nieuporządkowanego strumienia myśli, w którą ubrał ją autor. Imelda to postać, która wzbudza mieszane uczucia - z jednej strony jej trudne dzieciństwo oraz trauma przeżyta w młodości budzą współczucie, z drugiej kobieta sprawia wrażenie próżnej istoty, zainteresowanej tylko tym, by nie stracić tak z trudem uzyskanego (dzięki małżeństwu) wysokiego statusu społecznego. Dzieci, jak to dzieci: mają własny świat, własne problemy. Cassandra jest rozpieszczoną nastolatką, pannicą, która nie ogląda się już na rodziców, marząc tylko, by wyrwać się w szeroki świat. Samotność jej młodszego brata wzrusza, widać, że nie ma za bardzo z kim porozmawiać, nikt z dorosłych się nim nie interesuje, stąd chłopiec staje się podatny na niebezpieczeństwa czyhające w sieci. Zresztą każda z dramatis personae jest tu samotna, wyalienowana i skoncentrowana na sobie, co jest typową cechą naszych czasów.

W myślach bohaterów odbijają się też współczesne lęki - świata owładniętego pozerstwem, konsumpcjonizmem, modami rodem z mediów społecznościowych i zagrożonego katastrofą klimatyczną. Te elementy pozwalają nam umiejscowić Żądło w czasie, gdyż ten de facto jest niedookreślony. I wydaje mi się, że interpretacja Murray’a jest tu całkiem trafna:

Zmiany klimatu to dziwne zjawisko, bo z jednej strony wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, a z drugiej jakoś udaje się nam o nich nie myśleć. Wiemy, że ze światem - naszym światem, dzieją się straszne rzeczy. Znamy zatrważające dane (...). Wiemy o miliardach roślin i zwierząt, które już wymarły wskutek zanieczyszczenia środowiska, zaniku siedlisk, podnoszenia się poziomu mórz, topnienia lodowców, pustynnienia - wiemy to wszystko. A mimo to wciąż nie robimy nic, żeby temu zapobiec, bo to, co powoduje zmiany klimatyczne, co je pogarsza  - wznoszenie budynków, latanie samolotem, kupowanie rzeczy, rodzenie dzieci - to wszystko nas definiuje. Stoimy więc przed na pozór nierozwiązywalnym dylematem: jeśli nie chcemy, by zmiany klimatu nas zabiły, musimy przestać być sobą. Łatwo zrozumieć, dlaczego w tej sytuacji ludzie jakoś nie pędzą na barykady. W pewnym sensie lekarstwo wydaje się być gorsze, niż choroba.

Przestać być sobą, czy przestać być sobą w rozumieniu obowiązującego paradygmatu neoliberalnego kapitalizmu?
(...) jedną z możliwych dróg prowadzących do rozwiązania jest radykalna zmiana sposobu w jaki sami się definiujemy [otóż to]. Bardzo uważne przyjrzenie się rzeczom, które w naszym mniemaniu czynią nas ludźmi. od razu zwróćmy uwagę na to zestawienie - z jednej strony rzeczy, z drugiej strony ludzie. (...) Czy człowiek bez rzeczy jest nikim? W chwili narodzin żadne z nas nie miało iPhone’a, samochodu, najków, adidasów, ani żadnych innych butów do biegania. (...) Nie zachęca się nas, żebyśmy patrzyli na siebie w ten sposób. Nie, uczy się nas, żebyśmy dostrzegali w sobie braki, defekty, ułomności. (...) I dlatego uczymy się kamuflażu, chowamy się za produktami, etykietkami, za taką czy inną maską. ubrania, towary, drużyny sportowe, religie, polityka, nacjonalizmy (...).
Trochę brakowało mi specyficznego irlandzkiego kolorytu, bo mogłaby się ta powieść rozgrywać równie dobrze w każdym innym zamożnym kraju. Rozbawiło mnie lekko to, że jednym z pobocznych bohaterów Żądła jest niejaki Ryszard, zabójczo przystojny mechanik z Polski. Polska jakoś nie jawi mi się jako kraj przystojniaków, no dobra jednego znam, ale raczej jest to rzadkie zjawisko. Inna sprawa, że ów Polak został tu znów obsadzony w roli nie tylko bezczelnego podrywacza, ale i złodziejaszka i ogólnie podejrzanej persony, co już nie jest śmieszne. Inną ciekawą drugoplanową postacią jest preppers Victor, który sączy w ucho Dickiego opowieści o nadchodzącej apokalipsie. 

Myślisz, że ci ludzie w coś wierzą? Myślisz, że istnieje choć jedna zasada, której by się nie wyparli, gdyby mogli dzięki temu jechać do pracy 10 minut krócej?
Te cztery opowieści składają się na obraz rodziny - czy dysfunkcyjnej, jak to jest teraz w modzie nazywać? Nie, to zupełnie zwykła, pozornie “normalna” rodzina, jakich wiele, która staje się dysfunkcyjna i rozpada, wskutek oddziaływania czynników zewnętrznych, czyli problemów finansowych, które jakże często stają się kością niezgody. Każdy z członków rodziny stara się radzić sobie z tym po swojemu, w efekcie czego ich drogi ewidentnie się rozchodzą - na oczach czytelników. Można by powiedzieć, że gdyby ta rodzina była zdrowa, to tak by się nie wydarzyło, to wspieraliby się wzajemnie i razem stawili czoła kłopotom, ale tak naprawdę w historii Barnesów wiele osób może odnaleźć siebie, czy też swoich bliskich. Albo inne rodzinne historie, w których każdy z protagonistów “chciał dobrze”, a skończyło się tragedią. I taką historię, powoli narastającego napięcia, nawarstwiających się problemów i złowieszczych znaków, jak w tragediach Szekspira, serwuje nam Murray.

Może potworności są nieodłączną cechą wszystkich epok. Może każde społeczeństwo ma na sumieniu straszne rzeczy, tylko że potem ludzie udają, że nic nie wiedzieli. Jeśli dzieci pytają, to im się mówi, że wszyscy chcieli dobrze.
Żądło to “kawał” bardzo porządnej powieści współczesnej. Zaciekawia już od pierwszego zdania (tak, zwróćcie na nie uwagę!) i można się w niej zatopić na długi czas, ponieważ akcja toczy się niespiesznie, a książka jest pokaźnych rozmiarów - to 560 stron ale drobniutką czcionką i w formacie większym, niż zwykle. Autor stosuje raczej konwencjonalną narrację - z wyjątkiem rozdziałów Imeldy - dlatego lektura była dla mnie komfortowa. Przy tym nie można powiedzieć, żeby brakowało jej oryginalności, co odzwierciedla się i w kompozycji, i w tym, jak toczą się losy bohaterów. Niby kolejna saga rodzinna, ale przecież każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój własny sposób. Powiedziałabym, że to takie Sto lat samotności, napisane na współczesną nutę, realne, bez pierwiastka magicznego. Ale to, co Murray zrobił na koniec?? Niby genialne, ale takie zakończenie to zbrodnia!

Metryczka:
Gatunek: powieść 
Główni bohaterowie: Dickie, Imelda, Cass, PJ
Miejsce akcji: Irlandia
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 564
Moja ocena: 6/6
 
Paul Murray, Żądło, Wydawnictwo Filtry, 2025


Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później