Mleczarz
Gdzieś, dokładnie nie wiadomo gdzie, żyje sobie dziewczyna. Ma 18 lat i uwielbia czytać książki, głównie XIX-wieczne powieści. A czyta nawet chodząc, dając tym - według otoczenia - wyraz swej dezynwolturze. Z jej relacji dowiadujemy sie, że ma dużo rodzeństwa,matkę, która ciągle się jej czepia oraz chłopaka, który w zasadzie nie wiadomo, czy jest jej chłopakiem. Mleczarz, nazywany tak starszy mężczyzna, zaliczający się do Opozycjonistów, pojawia się znienacka, narzucając dziewczynie swoje towarzystwo.
I już od samego początku autorka opowiada o czymś, czego doświadcza bardzo wiele kobiet w sytuacji przemocy psychicznej, nawet niekoniecznie stalkingu, ale może zwyczajnie niechcianych zalotów, a nawet dowcipów o podtekście seksualnym. Znosi się to w milczeniu, bo nie wypada glosno powiedzieć “nie”, bo męzczyźnie zrobi się przykro, a przecież kobiety są wychowywane do tego, żeby były miłe (i żeby męzczyznom było przy nich miło). Wstyd, zażenowanie. Udawanie, że wszystko jest ok. Kobieta w takiej sytuacji zmuszona jest do rezygnacji lub ograniczania swoich aktywności życiowych, tych ktore narażają ją na spotkania z niechcianym zalotnikiem. I ta samotność, że nie ma włąściwie komuś się poskarżyć, żeby nie usłyszeć, że się przesadza, że włąsciwie to się nic nie stało (bo przeciez nikt cię fizycznie nie skrzywdził, a jak już się to stanie, to wstyd jest tym większy), że powinnaś się cieszyć, że facet się tobą interesuje albo, że sama pewnie go zachęcasz, prowokujesz. Te roznoszące się po okolicy plotki o tym, że bohaterka jest kochanką Mleczarza, bo jakżeby inaczej. I to, ze nawet własna matka nie staje po twojej stronie, że wierzy wszystkim i we wszystko, tylko nie własnej corce.
Rzucał zatem takie uwagi, przeswiadczony o swoim do ich rzucaniu prawie, a ja się nie odzywałam, bo nie wiedziałam, jak mu odpowiedzieć.
Nie wiedziałam, jak mu to powiedzieć, bo nie mówił niegrzecznie, znał moją rodzinę, okazał przecież kwity (...) i nie mogłam zachować się nieuprzejmie, skoro on w stosunku do mnie nieuprzejmy nie był. Zawahałam się wiec, a raczej zamarłam, co już samo w sobie świadczyło o nieuprzejmości.
Wtedy, w wieku lat 18-tu, jako osoba wychowywana w społeczeństwie o loncie krótszym od rzęsy, w którym zasady były proste, sądziłam, że jeśli nikt nie narusza przemocą twojej nietykalności cielesnej, jeśli nie kieruje w twoją stronę żadnych niejednoznacznych ataków natury werbalnej i jeśli nie posyła ci prowokacyjnych spojrzeń, to nic się nie dzieje, jak zatem możesz twierdzić, że ktoś cię napastuje, skoro nic się nie dzieje? (...) intuicja coś mi podpowiadała, jakies takie poczucie obrzydzenia przy niektórych ludziach i w pewnych sytuacjach, ale nie wiedziałam, że intuicja i obrzydzenie się liczą ani że mam prawo nie lubić i nie życzyć sobie, by podchodził do mnie każdy i pierwszy lepszy.
Autorka opisuje, jak bohaterka stara się odciąć w tej sytuacji własne emocje, co jest typową odpowiedzią na długotrwały stres, traumatyzującą sytuację:
Zaczęło się od postępującego odrętwienia emocjonalnego. Głowa, która dawniej zapewniała: "Doskonale, świetna robota. Nabieram ich tak wzorowo, że nie wiedzą kim jestem, co myślę ani co czuję”, teraz powoli wątpiła, czy w ogole gdzieś w niej przebywam. (...) I tak moje emocje przestały się wyrażać. A następnie przestały istnieć. Wreszcie uwiąd wnętrza zaszedł tak daleko, że stałam się niedostępna nie tylko dla ludzi z dzielnicy, ale też sama dla siebie. Mój świat wewnętrzny zniknął.
Co ciekawe, otoczenie również zauważa, że bohaterka stała się nieobecna, niemal pusta, bez życia…, co ludzie przypisują czytaniu książek. Owo chodzenie z głową w chmurach bohaterki, połączone z niewiedzą (czy też udawaniem niewiedzy) odnośnie zagrożeń, ucieczka od rzeczywistości, izolowanie się i odmowa uznania panujących w społeczności zasad, a może po prostu “inność”- wzbudza potępienie ludzi - przynajmniej ja to tak odebrałam.
Tak naprawdę to wątek Mleczarza i jego wątpliwych zalotów, jest tylko jednym z wątków powieści Anny Burns. To powieść wielowarstwowa: i o wewnętrznym świecie młodej
kobiety, o opresji seksualnej, a także o sytuacji kobiet w tradycyjnym,
patriarchalnym społeczeństwie, dalej o relacjach społecznych i presji
wywieranej na członków społeczności, której narzędziem są plotki, groźba
wyrzucenia na margines, a nawet fizycznego wręcz dyscyplinowania
niepokornych członków. Oczywiście dostajemy też opowieść o tlącym się
konflikcie politycznym. O ciągłej inwigilacji, kiedy śledzą człowieka
nawet drzewa, atmosferze nieufności i strachu. Narratorka opisuje swoje otoczenie, miasto/dzielnicę, w ktorym żyje i specyficzne realia wojny domowej. Świat podzielony na “nas” i "onych", grasujące grupy paramilitarne, opozycjonistów i strony rządowej, niepisane zasady rządzące życiem codziennym, ludzi zmuszonych do funkcjonowania w tej rzeczywistości. Ten świat jest czarno-biały, a tym musisz opowiedzieć się po jednej ze stron, nie ma nic pomiędzy. Wszyscy żyją w stałym napięciu, w strachu o swoich najbliższych, z których wielu padło ofiarą tego konfliktu, w tym krewni bohaterki. Niby starają się funkcjonować normalnie mimo to, ale mają poczucie tymczasowości i kruchości takiego życia. Jak mówi narratorka, to przemoc stanowi tu główny pryzmat, przez który ocenia się ludzi (czy ktoś jest groźny czy też nieszkodliwy). To wszystko stanowi tło, na którym malowane są pierwszoplanowe emocje bohaterki. Z jednej strony jest ona świadoma napięcia wynikającego z sytuacji politycznej, z drugiej, jest pogrążona we własnym świecie, własnych problemach, jak to osiemnastolatka. Dla dziewczyny ucieleśnieniem zagrożenia staje się dopiero starszy mężczyzna, który jej się narzuca, gdyż nie dość, że czuje się ona osaczona, to jeszcze - jakże typowo dla patriarchatu - winą za tę sytuację obarczana jest ona, a nie on. Zwłaszcza, że Mleczarz, jako członek opozycji ma silną pozycję w hierarchii, jakiej rzecz jasna nie ma osiemnastolatka.
Nie jest ta powieść najłatwiejsza w odbiorze, gdyż napisana jest w formie monologu, strumienia myśli bohaterki, mocno dygresyjnego. Mamy do czynienia ze ścianą litego tekstu, w którym myśli narratorki podążają tylko jej znanymi ścieżkami, przechodząc od jednego tematu do drugiego. Momentami może to męczyć, powodować przesyt natłokiem informacji. Wiele rzeczy podanych jest
nie wprost, ale wyraża się przez formę. Trzeba mocno skupić swoją uwagę i nie da się Mleczarza szybko pochłonąć, to nie tego typu książka - przy czym ja nie miałam poczucia “przegadania”. Jeśli czytanie Mleczarza jest trudne, to pisanie o nim jest, jak ktoś trafnie podsumował, chyba jeszcze
trudniejsze. Mnie zachwyciło, jak te warstwy powieści się przenikają, wzajemnie zazębiają. Zachwyca również specyficzny język, niepozbawiony czarnego humoru, w którym autorka pozostawia wszystkie postaci anonimowe, posługując się dla ich identyfikacji stopniem pokrewieństwa czy też pełnionej roli społecznej: matka, pierwsza siostra, być-może-chłopak, szwagier, tradycyjne kobiety. Z tej konwencji wyłamuje się tylko Mleczarz, acz i to jest przydomek. Tak samo nigdzie w książce nie jest to powiedziane, gdzie toczy się akcja - wiadomo, że chodzi o irlandzkie Kłopoty, ale dzięki tej anonimowości opowieść nabiera uniwersalnego charakteru, jednak z poprawką na czasy sprzed rewolucji technologicznej. Bo mam poczucie, że dziś już, w epoce internetu i smartfonu oraz zmian obyczajowych ta historia brzmiałaby jednak już inaczej.
Metryczka:
Gatunek: powieść
Gatunek: powieść
Główni bohaterowie: średnia siostra, być-może-chłopak, matka, Mleczarz i inni
Miejsce akcji: prawdopodobnie Ulster
Czas akcji: lata 70-te, 80-te XX wieku
Ilość stron: 384
Moja ocena: 5/6
Anna Burns, Mleczarz, Wydawnictwo ArtRage, 2024
Komentarze
Prześlij komentarz