My, skrajnie otyli

Otyłość jest kolejną chorobą wynikającą z postępu. Zarazem jest też jedną z tych chorób, w których chorzy raczej nie mogą liczyć na współczucie, gdyż jest ona postrzegana jako zawiniona przez chorego. Problem słabej woli. To, że sprawa jest daleko bardziej skomplikowana, rzadko zaprząta nam umysł, gdy widzimy taką osobę. Potępiamy, oceniamy, śmiejemy się, hejtujemy, mimo, że prawie każdy chyba wie, że przytyć łatwo, a schudnąć trudno. A tu chodzi o osoby już nie “po prostu otyłe”, a te z otyłością olbrzymią. Waga 150kg wzwyż. Te, które kojarzymy z programów na TLC o ludziach wyciąganych przez strażaków przez okna (ku “uciesze” postronnych). Raczej nie widzimy ich wokół siebie, bo tych osób na ulicach nie ma - z reguły są uwięzione w domach czy placówkach opiekuńczych. Z książki Magdaleny Gajdy dowiedziałam się, że jest to kolejny problem, który jest stosunkowo nowy, obciążony uprzedzeniami oraz niedoszacowany. Jak się okazuje - liczba tych chorych rośnie, co gorsza wśród ludzi młodych. Tymczasem system ich “nie widzi”. Prawo i różnego rodzaju procedury jak zwykle nie nadążają - nasze władze uważają, że w Polsce nie ma ludzi skrajnie otyłych. Mentalnie też tkwimy tu wiele lat wstecz, zarówno w podejściu do osób skrajnie otyłych, jak i - w przypadku samych ludzi otyłych - w stylu życia, niedopasowanym do współczesności.  

Reportaż ten składa się z szeregu rozmów, zarówno z chorymi, ale też lekarzami, pielęgniarkami, dietetyczkami, pracownikami opieki społecznej, bliskimi… Autorka koncentruje się na praktycznej stronie tego zjawiska: omawia operacje bariatryczne, pokazuje codzienność chorych, jak żyją, jak sobie radzą ze zwykłymi czynnościami. Co myślą i czują na temat swojej sytuacji. Są tu historie typowe i nietypowe. Bardzo byłabym ciekawa jak wygląda opisywana karetka bariatryczna (a jaki jest udźwig śmigłowca LPR?). W rozmowach ze specjalistami przewija się także wątek braku świadomości zdrowego odżywiania - w dobie wiedzy na wyciągnięcie ręki widać i to nie wystarcza, trzeba mieć jeszcze chęć by po nią sięgnąć oraz świadomość, że w ogóle jest to potrzebne… Jak to jest w ogóle możliwe, że osoba chorobliwie otyła nie zastanawia się nad tym, co je? Zwłaszcza kiedy ta otyłość jest rodzinna. Jeśli chodzi o relacje osób skrajnie otyłych z bliskimi, to z grubsza mają one charakter współuzależnienia. Ponieważ lubię analizować i szukam przyczyn, nie tylko objawów, więc bardzo istotna była dla mnie rozmowa o etiologii problemu; dorzucić do tego trzeba wywiad z psycholożką o korelacjach między otyłością, a różnego rodzaju problemami psychicznymi. Otyłość często idzie w parze z depresją, a do leczenia otyłości przecież przede wszystkim potrzebna jest głowa, a pomoc psychologiczna jest tu niezbędna. 

Tego typu forma reportażu pozwala na pokazanie “ludzkiej twarzy” problemu - konkretnych ludzi, z ich konkretną historią, doświadczeniami. Konfrontuje czytelnika ze stereotypami, czy mylnymi wyobrażeniami, jakie (być może) posiada (nie, nie “wystarczy mniej jeść”). Uwrażliwia i wzbudza empatię (miejmy nadzieję). Dwa, że takie reportaże na ogół łatwo się czyta (o ile rozmówca nie zanudza), nie są one przeładowane informacjami. Słabą stroną takiego podejścia jest dość rozproszony obraz zjawiska: dość trudno tu ukuć jakieś bardziej uogólnione wnioski, bo każdy rozmówca ma trochę inny punkt widzenia,  jednostkowe, wycinkowe doświadczenie. I tak lekarze i ratownicy przekonują, że system sobie radzi, operacje bariatryczne się robi, pacjenci są zaopiekowani, no tylko że potem następuje zderzenie z kolejną opowieścią jak jest źle, gdyż jest człowiek, któremu nie wiadomo jak pomóc, i też nikt się do tego nie kwapi… Albo rozmówcy mówią: nie można stworzyć obrazu jakiegoś “statystycznego” pacjenta, bo za chwilę pojawia się ktoś, kto w ogóle do tego obrazu nie pasuje, więc “nie ma reguły” - jak dla mnie to jest “reguła”, tylko jak od każdej reguły są wyjątki.

Niektóre historie niestety są tragiczne, co wyrywa czytelnika ze strefy komfortu (zwłaszcza rozdział ostatni) - w ogóle, temat jest mało komfortowy, powiedzmy sobie szczerze. Wydaje mi się, że już wyzwaniem jest wyjście z tym problemem "do ludzi". Mało atrakcyjny, podobnie jak okładka... co nam ona mówi? Gruba osoba - kobieta bez twarzy? Tu opowiedziany jest jednak i tak w bardzo delikatny sposób, nie znajdziecie tu żadnych sensacji. Rozmowy są poprowadzone w bardzo “przezroczysty” sposób, bez oceniania, komentowania, bez nastawienia na szokowanie czytelnika, tylko na obiektywny przekaz. Zastanawiałam się momentami, czy nie jest to wszystko za bardzo “grzeczny” obraz, czy czytelnikiem nie należałoby bardziej potrząsnąć, przede wszystkim w kwestii uświadomienia mu, jak czuje się chory z otyłością olbrzymią w konfrontacji z normami społecznymi.. Niektórymi chorymi też zresztą chciałoby się potrząsnąć... W ogóle, do kogo ta książka jest skierowana? Raczej nie do ludzi otyłych, tylko do ogółu społeczeństwa, które trzeba poinformować o problemie i dać mu lekcję tolerancji. W pierwszej roli się spełnia, w drugiej częściowo, gdyż kwestia stygmatyzacji społecznej oraz dyskryminacji chorych, w tym przez medyków jest ledwie zasygnalizowana. Generalnie większość ważnych kwestii jest tu poruszona, ale jest to ledwie liźnięcie tematu. Wiele spraw możnaby tu pogłębić, np. jak wygląda dochodzenie do siebie po operacji bariatrycznej? A ile w ogóle czeka się na taką operację, finansowaną przez NFZ, bo o tym lekarze też nie mówią?  Biorę jednak pod uwagę że jest to pierwsza tego typu publikacja w Polsce na ten temat - i że trzeba o tym mówić i pisać, uświadamiać, nawet nie żeby leczyć, ale żeby zapobiegać - bo możemy zapobiegać. Na przykład odżywianie powinno być dziś obowiązkowo tematem edukacji szkolnej. 

Autorka sama przyznaje, że po tej książce czuje się niedosyt, a rozmowy z osobami chorymi, były niełatwe, gdyż osoby te bały się, że spotka je NIENAWIŚĆ. I to chyba jest najlepsza puenta tej publikacji.

Metryczka:
Gatunek: reportaż
Główna bohaterka: skrajna otyłość
Miejsce akcji: Polska
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 288
Moja ocena: 5/6
 

Magdalena Gajda, My, skrajnie otyli, Wydawnictwo RM, 2024

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu RM 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później