Milczące bliźniaczki

Ta historia jest zdumiewająca i w zasadzie dotyczy czegoś innego, niż się spodziewałam, a trafiłam na nią przypadkiem. Przypadek bliźniąt, żyjących we własnym świecie, uzależnionych od siebie i separujących się od innych - z własnego wyboru. Zachowanie tych dziewczyn było nad wyraz dziwne, wręcz upiorne, a hormony buzujące w nich w okresie dorastania sprowadziły je na ścieżkę przestępczą, w efekcie czego trafiły do więzienia.

I teraz w opisie książki czytam że to opowieść o “skutkach uprzedzeń rasowych, pseudonaukowych etykiet i władzy”. Jakich uprzedzeń rasowych ja się pytam, bo nic w tym reportażu na to nie wskazuje? To, że bohater/bohaterka jest innej rasy nie oznacza z automatu, że opowieść o nim będzie o rasizmie. W internecie można znaleźć informacje, że to rasizm był przyczyną anormalnego zachowania sióstr, a trauma w szkole doprowadziła do tego, że dziewczynki zamknęły się w sobie. Tylko, że Wallace w ogóle na ten temat nie pisze; z jej narracji wynika, że samoizolacja zaczęła się znacznie wcześniej, już w wieku 3-4 lat, a jeśli bliźniaczki napotykały na szykany ze strony innych, to było to konsekwencją ich dziwacznego zachowania, a nie koloru skóry - tego, że się do nikogo nie odzywały (choć potrafiły mówić), nie nawiązywały normalnych relacji społecznych, ani więzi z bliskimi, a jako nastolatki zaczęły zachowywać się antyspołecznie: niszczyły rzeczy, były agresywne, nękały ludzi.

Z punktu widzenia innych nastolatków bliźniaczki zachowywały się zbyt dziwnie. Dokądkolwiek szły, drażniono się z nimi, wykorzystywano je i odpychano, a chociaż domyślały się przyczyn, nigdy nie pojęły jasno, co robią źle. Nie potrafiły sobie wyobrazić, jak osobliwy przedstawiają widok: w nastroszonych perukach w stylu afro, z czarnymi twarzami wyzierającymi sponad źdźbeł siana w ich kryjówce, czy wspinające się mozolnie na wzgórza za miastem, obie zgięte pod ciężarem wyładowanych, pobrzękujących toreb. Wydawało się im, że nikt na osiedlu nie wie, kto wykonuje anonimowe telefony i dzwoni do drzwi, aby z chichotem uciec.
Chyba męczące bliźniaczki. Zdecydowanie nikomu nie ułatwiały. Także na siebie nawzajem miały destrukcyjny wpływ.  Oczywiste było, że ich zachowanie nie jest normalne, nawet stosując bardzo tolerancyjne miary i że ludzie będą chcieli je “naprostować”. Nie widzę także  w tym nadużycia władz, biorąc pod uwagę postępki J&J, tyle tylko, że zbyt późno zabrano się za diagnozowanie ich problemów psychicznych i zrobiono zbyt mało, by im pomóc.

Ja widziałam w tym przede wszystkim przypadek zaniedbania rodzicielskiego, a nie uprzedzeń rasowych, czy “nadużyć władzy”. Widzimy, że państwo Gibbons nie interesują się June i Jennifer, nie szukają dla nich pomocy - jeśli już, to dziewczynkami interesują się pedagodzy w szkole. Matka natomiast kwituje wszystko tym, że “po prostu są trochę nieśmiałe”. Serio? Dziewczynki izolują się od rodziców i rodzeństwa, z nikim nie rozmawiają, przesiadują cały czas u siebie w pokoju, kiedy dorastają nie chodzą ani do szkoły, ani do pracy - a rodzice w ogóle nie zwracają na to uwagi… Także kiedy dziewczyny zaczynają włóczyć się po okolicy, popełniając akty wandalizmu - rodzice też nic nie wiedzą na ten temat i są bardzo zdziwieni, kiedy ich córki zostają aresztowane. Kuriozalny był dla mnie też opis wizyty rodziców w więzieniu, kiedy to nadal udawali oni (lub też żyli w przekonaniu), że wszystko z tymi dziewczynami jest ok. Taka postawa rodziców była być może typowa dla tamtych czasów - sama pamiętam to z własnego dzieciństwa - kiedy rodzice niespecjalnie interesowali się tym, co porabiają ich latorośle, zakładając że zajmą się one same sobą. I w przypadku osób “normalnych” nic specjalnie strasznego się nie działo (poza tym, że odczuwały one samotność i brak troski, brak zaopiekowania) - ale w przypadku dzieci problematycznych takie postępowanie było niedopuszczalne, prowadzące do pogłębiania się problemu. Rodzice w ogóle nie wychowywali tych bliźniaczek, nie wyszli im “naprzeciw”, zostawili je samym sobie, gdy w głowach dziewcząt rozgrywał się dramat. W reportażu widać, że J&J starały się z tym uporać na różne sposoby, starały się wyrwać z tego jedynego w swoim rodzaju więzienia własnych umysłów, ale nie wiedziały jak. Dowodzi to również tego, że człowiek sam nie jest w stanie po prostu funkcjonować - jesteśmy istotami społecznymi i izolacja od innych - czy to dobrowolna, czy też nie, działa na nasz umysł w wysokim stopniu destrukcyjnie.

Marjorie Wallace opisała to wszystko bardzo skrupulatnie, ukazując życie swoich bohaterek na osi czasu, domyślam się, że czerpiąc z pamiętników dziewczyn, gdyż często odnosi się do tego co w danej chwili czuły lub myślały.  Zarazem z początku jest to reportaż wyważony; autorka wprawdzie pokazuje, jak odbierali zachowanie bliźniaczek inni - np. wychowawcy, nauczyciele w szkole - ale sama unika komentowania tego. Osobiste wtręty pojawiają się dopiero pod koniec książki, kiedy Wallace mówi już o własnych spotkaniach z siostrami (warto tu dodać, że autorka sama jest absolwentką psychologii i bardzo się w ten przypadek zaangażowała) - i tu widać już brak obiektywizmu pisarki. Można odnieść wrażenie, że Wallace opisuje ten przypadek nazbyt szczegółowo (mnie nużyły cytowane wyimki z pamiętników), ale dla mnie to wszystko było tak dziwne, że reportaż ten wciągnął mnie od pierwszych stron, stanowiąc psychologiczną zagadkę. June i Jennifer były niczym bliźnięta syjamskie, zawsze razem, czy tego chcą, czy nie, a przecież nie trzymało ich przy sobie nic, poza przymusem wewnętrznym, w dodatku pełnym sprzeczności. Niewątpliwie była to patologiczna więź, którą trudno jest zrozumieć. Momentami nawet miałam poczucie, że czytam o rozszczepionej osobowości, a nie o dwóch osobach. W trakcie lektury cały czas zastanawiałam się, czy odkryto naturę zaburzeń bohaterek i czy udało się im pomóc.

Prawda jest taka, że nasza wiedza nt. zaburzeń psychicznych jest nadal niedostateczna i że wielu problemów tego typu nie da się prosto zaklasyfikować - przypadek milczących bliźniaczek wydawał mi się właśnie takim. Dziewczyny, a potem dorosłe kobiety broniły się rękami i nogami przed rozdzieleniem, a jednak, jak przyznała po latach June, trzeba było je rozdzielić już w dzieciństwie. Nie zrobiono tego, bo nikt szczególnie nie przyłożył się do zbadania ich problemów. Poza tym działo się to ponad 40 lat temu, co jeśli chodzi o medycynę, w tym psychiatrię jest całą epoką. Nawet dziś byłoby to wyzwanie. Już pomijam to, że jeśli chcesz żyć w tym świecie, musisz uznać jego reguły - a społeczeństwo będzie chciało za wszelką cenę dopasować nas do nich, tudzież ukarać odstępstwa. Możemy się na to oburzać, ale raczej tego nie zmienimy. I to właśnie ma miejsce w przypadku bliźniaczek, tyle że nie były one wcale nieszkodliwymi niewiniątkami, które po prostu chciały żyć po swojemu, a złe społeczeństwo im na to nie pozwalało (tak jak np. przypadek pustelnika opisany przez Michaela Finkela). To nie było tak, że nic nie zrobiły, a jedyną ich zbrodnią było milczenie. Nie twierdzę, że nie ma takich przypadków, ale akurat nie dotyczyło to sióstr J&J. Wszędzie czytam, że zostały zostały one niewspółmiernie ukarane za “trywialne” występki, tylko że to nie do końca tak wyglądało z punktu widzenia systemu. Owszem, winy były trywialne, ale to nie tyle była "kara", co chęć zapewnienia im fachowej pomocy. To, że wyszło to nieudolnie (i bardziej wyglądało jak okrutna kara właśnie), to już inna sprawa. Więc to, jak system je potraktował nie było wcale dla mnie szokujące, a na pewno mniej szokujące niż całe ich zachowanie oraz postawa rodziców, przekonanych, że wszystko jest ok. Nie mam o nich tak dobrego zdania, jak autorka, która zrzuca tu całą winę na “system”, a rodziców rozgrzesza. Problemem jest to, że całe to studium widzimy przefiltrowane przez optykę Wallace. Dla pełnego obrazu wartościowe byłoby przedstawienie opinii innych osób, czy to bliskich, czy psychologów, prawników i innych, którzy mieli do czynienia z siostrami Gibbons. 

Metryczka:
Gatunek: reportaż
Główne bohaterki: June i Jennifer Gibbons
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: lata 70-te i 80-te XX wieku
Ilość stron: 344
Moja ocena: 4,5/6
 
Marjorie Wallace, Milczące bliźniaczki, Wydawnictwo Czarne, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później