Tak działa mózg
Synteza acetylocholiny polega na reakcji pomiędzy acetylokoenzymem A (CoA),który tworzy się w mitochondriach z pirogronianu (a ten w procesie glikolizy, czyli przemian glukozy),oraz choliną (...),a cały proces może się odbywać dzięki działaniu enzymu – transferazy acetylocholinowej. Wspominam o tym, ponieważ, podobnie jak w przypadku serotoniny i dopaminy, źródła pokarmowe mają tutaj kluczowe znaczenie. A ściślej – wspomniana cholina, która daje początek acetylocholinie.
Proces powstawania GABA właśnie z glutaminianu odbywa się w astrocytach (...). A wspomniana przemiana zachodzi dzięki działaniu specjalnego enzymu, tzw. dekarboksylazy kwasu glutaminowego (w skrócie GAD). Do jego prawidłowego działania absolutnie niezbędna jest witamina B6. Jeśli organizm boryka się z jej niedoborem, powstawanie GABA (a zatem hamowanie układu nerwowego) nie może mieć miejsca. Kofaktorami tej reakcji są też tauryna i arginina aminokwasy, których dostępność również decyduje o tym, czy zajdzie ten proces.
Przeczytałam, ale co z tego spamiętam, nie będąc medykiem? A i tak nie jestem kompletnym laikiem w temacie. Lżej robi się pod koniec książki, gdzie autorka zamieszcza rozdziały, dotyczące w sumie dosyć klasycznych tematów, takich jak stres, odżywianie czy ruch - i ich wpływowi na mózg.
Wnioski wyciągnęłam dwa: że umysł ludzki (a tak naprawdę to cały organizm) jest tak cudownym i skomplikowanym tworem, z taką ilością współzależności i rzeczy, które mogą się popsuć, że w zasadzie cud, że ktokolwiek jest zdrowy. W takich okolicznościach w przypadku wielu schorzeń ich zdiagnozowanie jest jak szukanie igły w stogu siana, jako, że objawy są niespecyficzne i pasują do wielu chorób. I to mimo tego, że wydaje się nam, iż mamy zaawansowaną medycynę. Lekarze pewnie dobrze to znają - niestety pacjenci, bujający się od jednego lekarza do drugiego i robiący kolejne badania - też.
Po drugie, do Alzheimera może przyczyniać się w zasadzie wszystko: od stresu, samotności, prozapalnej diety, przez różne choroby towarzyszące, jak insulinoodporność, a skończywszy na złym stanie uzębienia, a nawet braku zębów! To samo z depresją. (A tak naprawdę nadal nie wiemy, co je powoduje). Alzheimer i inne choroby neurodegeneracyjne są w zasadzie motywem przewodnim tej pozycji, pojawiają się prawie na każdej stronie. Wierzę, że celem młodej lekarki nie było straszenie, ale efekt jest taki, że jestem przestraszona. Mamy przesrane. Poza tym mam poczucie, że naukowcy tego typu żyją w jakiejś bańce i promują utopię, jeśli wydaje im się, że ludzie mogą jeść "tłuste ryby morskie" każdego dnia (a co z zanieczyszczeniem metalami albo przełowieniem?). W ogóle, nie ma w tej książce niczego na temat toksyczności naszego środowiska, wynikającej z tego, że ludzie zanieczyszczają planetę - powietrze, wodę, glebę - a potem to wszystko wchłaniają. Przecież to ma kolosalny wpływ na nasze zdrowie, w dodatku taki, na który człowiek jako indywidualna jednostka, ma znikomy wpływ. Co tylko potęguje poczucie bezsilności. Tymczasem ten temat u pani Podgórskiej nie istnieje - jakby jedzenie ryb i ruch mogły załatwić sprawę. Tyle moje szczęście, że u moli książkowych działa mechanizm kompensaty ubytków poznawczych…
Gatunek: popularnonaukowa
Komentarze
Prześlij komentarz