Yellowface
Plusem Yellowface jest zajrzenie za kulisy branży wydawniczej, która jawi się jako bardzo trudna dla pisarzy. Współcześnie nie chodzi już tylko o to, żeby ktoś w wydawnictwie docenił dzieło i zechciał je wydać, trzeba też wpisać się w modne trendy, a do tego jeszcze dobrze się prezentować, być wygadanym i udzielać się w mediach społecznościowych. Yellowface kręci się wokół amerykańskiej obsesji na punkcie rasizmu - to jest trend, który dziś dominuje, motyw częsty w powieściach. Prowadzi to do absurdów w stylu rasizmu odwróconego, a ringiem, na którym odbywają się zmagania są rzecz jasna media społecznościowe.
Od dnia premiery „Ostatniego frontu" byłam ofiarą ludzi takich jak Candice, Diana czy Adele: osób, które uważają, że jedynie dlatego, iż są „uciskane” i „marginalizowane", mogą mówić i robić wszystko, co zechcą. Że świat powinien z definicji umieścić je na piedestale i otworzyć przed nimi wszystkie drzwi. Że odwrócony rasizm jest w porządku. Że mogą dręczyć, nękać i upokarzać ludzi takich jak ja, z tego jedynie powodu, że jestem biała, że według nich to ciosy wymierzane silniejszemu; dlatego że w naszej epoce kobiety takie jak ja wreszcie można wziąć na muszkę. Rasizm jest fe, ale jeśli chcesz wysłać wykształconej białej lasce mail z groźbą zabójstwa, to proszę bardzo, nie krępuj się.
Byłoby to zabawne, gdyby nie to, że coś w tym jest; Kuang oczywiście przerysowuje pewne rzeczy, ale każdy, kto śledzi literacki światek, nawet jako czytelnik, a nie twórca - zauważa pewne trendy, w tym te oceniane przez wiele osób jako negatywne, np. ugrzecznienie się treści, te same wątki i motywy (trudno teraz znaleźć amerykańską powieść bez "reprezentacji LGBT). Przecież "korygowane" pod kątem źle rozumianej poprawności politycznej są nawet książki starsze, należące do klasyki, jak książki Roalda Dahla. Wydaje się, że obecnie wystarczy napisać książkę, w której bohaterami będą biali, by już być posądzonym o rasizm i uprzedzenia (a z drugiej strony kiedy biały pisze o innych “rasach” to zarzuca mu się “przywłaszczenie kulturowe) - nie wnioskuję tego z kapelusza, bo sama widziałam tego typu, absurdalne wg. mnie opinie o książkach na GR. Zresztą to problem szerszy, kulturowy - te same chwyty i "oskarżenia" stosuje np. Meghan Markle. Czytając to, czułam wdzięczność, że nie żyję w USA z tak spolaryzowanym społeczeństwem, choć oczywiście nasze też ma swoje problemy.
Całe to tło jest bardzo ciekawe (także w kontekście tego, jakie nastawienie do twórczości literackiej ma główna bohaterka), tylko że jak dla mnie wszystko to było nakreślone zbyt grubą kreską - autorka owszem, daje czytelnikowi do myślenia, ale brakuje temu niuansów. Brakuje też kunsztu literackiego, jaki cechuje Babel - z pewnością Kuang stać na coś więcej (tematyka hejtu internetowego przywiodła mi też na myśl Serce jak smoła - i tu również Kuang nie może równać się z Rowling). Tak wygląda mi ta książka na taki zapychacz, rękopis znaleziony w szufladzie (wcale nie dlatego, że zaszufladkowałam Kuang jako autorkę fantastyki) - i nie za bardzo wiem, po co Kuang go wydała. Może dlatego, że jej nazwisko sprzeda teraz wszystko, a może właśnie dlatego i książka jest gorzką skargą na hipokryzję wydawniczego światka?
Gatunek: powieść- thriller
Komentarze
Prześlij komentarz