Ostatnie lato w mieście

Post scriptum do opisywanej ostatnio książki o Rzymie. Można przez 800 stron opisywać zabytki, można podawać daty i nazwiska artystów, władców i papieży. Co z tego, jeśli nie ma w tym życia, duszy. Lekturze Rzymu towarzyszy nuda. Potem wzięłam tę cienką książeczkę i po kilku stronach zakochałam się w Wiecznym Mieście (a raczej zakochałam się ponownie, przypominając sobie te ulice zalane słońcem, place z fontannami, czy powiew historii na każdym kroku.  

Włoski pisarz Gianfranco Calligarich napisał tę powieść 50 lat temu. Czego w ogóle tu nie czuć. Jej bohater jest zblazowany jak dzisiejsze syte pokolenie Z, snując się bez celu po mieście, imprezując, bawiąc się relacją z podobnie jak on swobodną Arianną i niespecjalnie przejmując się sprawami doczesnymi, niczym na wiecznych wakacjach. Do jego przyjaciół należą zrujnowani arystokraci, dziennikarze i pijacy. A milczącym świadkiem wyskoków Leo jest Rzym: Rzym monumentalny, a zarazem przyjaźnie usposobiony do każdego, kto zawita w jego progi. Niby stary jak świat, ale tak młody duchem.Wielki, ale przecież pełen mnóstwo zakątków, gdzie można się w spokoju zaszyć i pokontemplować. Wreszcie sprzyjający owej kontemplacji, ale zarazem przecież oferujący pełną gamę życiowych uciech. Jest to pięknie opisane, z mnóstwem takich słownych perełek, godnych zacytowania, a mnie po głowie galopowały skojarzenia a to z Pavese, a to z Lampedusą, z Rzymskimi wakacjami, a nawet z Hemingway'em, bo Leo ma w sobie wiele z heminwayowskich bohaterów. 

Rzym jako taki przynosi szczególne upojenie niszczące wspomnienia. Bardziej niż miastem jest waszą ciemną stroną, ukrytą bestią. I nie można tu stosować półśrodków - albo wielka miłość, albo idźcie precz - tego bowiem oczekuje ta słodka bestia: okazywania miłości. To jedyne myto, jakie będziecie musieli opłacić, skądkolwiek przybywacie, spośród zielonych krętych dróg Południa czy biegnących to w górę, to w dół szos Północy, czy też z otchłani waszej duszy. (...) I nadejdzie okres rzęsiście oświetlonych letnich wieczorów, rozwibrowanych wiosennych poranków, kawiarnianych obrusów nadymanych wiatrem jak spódnice dziewcząt, przenikliwie chłodnych zim i niekończących się jesieni, (...) I cudowne wspinaczki po schodach, olśniewające fontanny, ruiny świątyń, nocne milczenie obalonych bogów, aż czas wyzbędzie się wszelkiego sensu (...).

Ale w połowie książki zaczął mnie ten bohater ze swoim nihilizmem męczyć. Dlaczego ludzie zawsze żyją tak, jakby życie miało się powtórzyć? - błyskotliwie narzeka Arianna. Leo z pewnością tak żyje. (Mimo wszystko taki styl życia byłby dziś nierealny w pędzącym świecie z trendami kreowanymi przez media społecznościowe). I czytelnik duma, jak można być tak nieszczęśliwym i pełnym melancholii w otoczeniu takiego piękna, słońca, ciepła? Bo robi się coraz bardziej mrocznie, i to przejście od dolce vita do smutku tropików jakieś takie drastyczne...

A okładka polskiego wydania jest absolutnie przecudowna 💖

Metryczka:
Gatunek: powieść
Główny bohater: Leo Gazzarra
Miejsce akcji: Rzym
Czas akcji: koniec lat 60-tych XX wieku
Ilość stron: 221
Moja ocena: 5/6
 
Gianfranco Calligarich, Ostatnie lato w mieście, Wydawnictwo Czarne, 2023

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później