Niewolnictwo to czarna plama na historii Stanów Zjednoczonych, której, wydaje mi się, trudno będzie się pozbyć raz na zawsze. Póki co pamięć o niej trwa. Przyznaję, że teraz dość rzadko sięgam po książki o tej tematyce, ponieważ co nieco już o tym czytałam i oglądałam i po prostu treści te dla mnie się powtarzają. Co nie znaczy, że jeśli historia jest dobrze napisana, to nie warto się nią zainteresować. A taki właśnie jest Wodny tancerz – jest to powieść napisana ładnym językiem, z wieloma mądrymi refleksjami, do tego stopnia, że przychodziło mi na myśl, że nie pasuje to do głównego bohatera, będącego przecież niewolnikiem (wprawdzie inteligentnym i trochę wykształconym, ale jednak…). Hiram cierpi, bo jest niewolnikiem i choć sam ma stosunkowo wysoką pozycję, to widzi, jak traktowani są jego bracia i siostry w niedoli. Jest młody, więc nie poddał się jeszcze swojemu losowi, ale jest zdeterminowany do tego, by go zmienić. Pragnienie to podsyca w nim pogarszająca się sytuacja majątku, w którym się wychował – wyjaławiana ziemia daje coraz mniejsze plony, co powoduje, że właściciele ziemscy przenoszą się coraz dalej na zachód, gdzie ziemie są jeszcze żyzne i gdzie można zacząć wszystko od nowa. Rzecz jasna wraz z nimi idą niewolnicy.

W mojej opinii Wodny tancerz opowiada bardziej na cierpieniu psychicznym niewolników, niż fizycznym. Wszyscy wiemy, jakich potworności dopuszczali się panowie, ale tym, co najbardziej doskwiera tu bohaterom jest sama świadomość, że nie są ludźmi wolnymi, że nie mogą decydować o swoim życiu. Niewolnictwo istniało od zarania ludzkości, ale mimo to wydaje się ono dogłębnie sprzeczne z ludzką naturą. Niewolnik, nawet kiedy był dobrze traktowany – jak Hiram – kiedy pozostawał w pozornie przyjaznych relacjach ze swoimi panami – nigdy tak naprawdę nie mógł być pewien dnia, ani godziny, zdany na widzimisię swojego właściciela. Jest bezsilny, bo nic, co uczyni, ani kim jest nie może zmienić jego sytuacji – nawet wyjątkowe zdolności, czy inteligencja. To dlatego Hiram nie godzi się na swój los, pragnie uciec. Czarne kobiety były w jeszcze gorszej sytuacji – nie dosyć, że zniewolone jako czarne, to jeszcze zniewolone z racji swojej płci, wykorzystywane i przez białych panów, i przez swoich współbratymców. O tym Wodny tancerz tylko nieśmiało wzmiankuje, choć przecież na jego kartach odmalowane są losy wielu kobiecych postaci. I cechują się one chyba jeszcze większym pragnieniem wolności, niż mężczyźni. Wielowymiarowe postaci bohaterów i bohaterek są zresztą dużą zaletą powieści Coatesa. Ponad wszystko Wodny tancerz pokazuje jednak, jaką tragedią było rozdzielanie rodzin, co czyniono bezwzględnie. Matkom odbierano dzieci, żony oddzielano od mężów. Po sprzedanych ludziach często ginął ślad, rodziny nie miały możliwości się już nigdy spotkać. Tematem Wodnego tancerza jest właśnie poszukiwaniu zaginionych członków rodzin i ich wydostawanie z niewoli.

Podobało mi się, że powieść pokazuje wiele aspektów niewolnictwa, jak również wielu ciekawych bohaterów, z których każdy musi mierzyć się z własnymi problemami. Także wolność ma tu niejedno imię. Dobrze mi się to czytało, ale mimo wszystko miałam poczucie, że treść tej powieści nie wnosi do mojej wiedzy i do światopoglądu niczego nowego. I może źle to brzmi, ale nie wzbudziła ona we mnie zbyt wielu emocji – odbierałam ją bardziej na poziomie racjonalnym. Autor, ustami Hirama tłumaczy nam czym było niewolnictwo i jaki gniew wzbudzało wśród poddanych mu ludzi. Często jedynym wyjściem z tej opresyjnej sytuacji wydawało się samobójstwo. Albo próby oderwania się od rzeczywistości, mity o umiejętności latania albo teleportacji. Dlatego to, o czym mowa w Wodnym tancerzu wydaje mi się przenośnią, takim marzeniem o tym, by za sprawą czarów przenieść się w zupełnie inny: wolny i piękny świat…

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Hiram Walker
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 504
Moja ocena: 5/6

Ta - Nehisi Coates, Wodny tancerz, Wydawnictwo Agora, 2021


Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później