Kiedy odchodzi przyjaciel

Nie kojarzę tego typu książki na naszym rynku, a na pewno jest ona bardzo potrzebna. Ilu z nas ma zwierzęcych pupili i prędzej, czy później będzie musiało stawić czoła ich odejściu? O dobrostan zwierząt na szczęście dba się coraz bardziej, coraz więcej osób traktuje zwierzęta jak przyjaciół, jak członków rodziny, a nie jak rzeczy. Pamiętam, jak sama musiałam mierzyć się z chorobą mojej kotki – szukałam wtedy jakiegoś pocieszenia wchodząc np. na fora o zwierzętach i pamiętam, jak wiele osób pisało z miłością o swoich zwierzakach i o tym, jak przeżywają ich śmierć, pamiętając o nich nawet jeszcze długo, długo po ich odejściu. Niestety na zawsze też wryła mi się w pamięć reakcja mojej bliskiej znajomej, która, gdy powiedziałam jej, że straciłam kotkę, stwierdziła coś w stylu: „tak? Aha, a co poza tym”? Nie mogłam uwierzyć w taki brak empatii – to już informacja, że zepsuł mi się laptop wywołała więcej zainteresowania…

Tej empatii nie brakuje u Massona. Autor tej książki przede wszystkim daje nam przyzwolenie na żałobę po zwierzęciu - czy to jest pies, czy kot, czy rybka, mamy prawo go opłakiwać i przeżywać tę żałobę po swojemu. Na pochybel wszystkim tym, którzy stwierdzają "przecież to tylko pies" i traktują nas jak dziwaków. Jest tu bardzo wiele pięknych opowieści o zwierzętach - także tych dzikich - i ich relacjach z ludźmi. Pojawiają się także dalej idące refleksje, takie jak przejście na weganizm. Autor namawia też do adopcji zwierząt ze schronisk, bo – choć dla niektórych może to brzmieć okrutnie – najlepszym lekarstwem na żałobę jest przygarnięcie kolejnego zwierzaka, potrzebującego miłości. Potwierdzam to z autopsji. Jedyne  mieszane uczucia wzbudził we mnie stosunek autora do eutanazji, ale bez wątpienia jest to trudny temat. Sama to przechodziłam i niestety słowa Massona przywołały we mnie te wątpliwości, których pewnie doświadcza każdy opiekun. Za bardzo trafne natomiast uważam spostrzeżenia autora odnośnie dzieci i informowania ich o śmierci ich pupila. Często rodzice ukrywają to, albo co gorsza, umniejszają śmierć zwierzęcia, co jest bardzo złym podejściem, bo nie dosyć, że neguje się uczucia dziecka, to jeszcze wychowuje się je na człowieka pozbawionego wrażliwości na przyrodę.

Dziwią mnie negatywne opinie dotyczące tej książki, zarzucające autorowi nazbyt „racjonalne” , zimne (sic!) podejście i fakt, że czytelnik nie znalazł w jego tekście pocieszenia po stracie zwierzęcia. Nie rozumiem tych zarzutów, bo jeśli ta książka nie przynosi ukojenia, to już nie wiem, co może. Owszem, autor prezentuje racjonalny punkt widzenia, a nie opowiada andronów o tym, że spotkamy się ze swoim pupilem za „tęczowym mostem” – wydaje mi się to po prostu dziecinne i tego typu stwierdzenia w ustach dorosłej osoby, skierowane do innych dorosłych osób tylko by mnie śmieszyły. (Poza tym dlaczego autor ma pisać coś, w co nie wierzy?). Zamiast tego pisze o miłości do zwierząt, o rytuałach żałobnych i pogrzebie zwierzęcia. Tymczasem niektóre osoby właśnie to wydają się mieć Massonowi za złe. Fakt, że ta książka to nie jest poradnik i nie daje żadnych konkretnych rad na to, jak uporać się ze stratą. Bo też takich być chyba nie może, każdy przeżywa to po swojemu (o czym chyba świadczą słowa tych, którzy Massona odebrali jako mało współczującego i zimnego).  

Metryczka:
Gatunek: esej
Główny bohater: śmierć zwierząt domowych
Miejsce akcji: -
Czas akcji: -
Ilość stron: 240
Moja ocena: 5/6

Jeffrey Moussaieff Masson, Kiedy odchodzi przyjaciel. Refleksje o śmierci zwierząt domowych, Grupa Wydawnicza Relacja, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później