Nie czytałam jeszcze powieści traktującej o narodzinach romantyzmu, a zarazem polskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego. Tu bohaterami są studenci Uniwersytetu Wileńskiego, uczestnicy stowarzyszeń filomatów i filaretów, w tym postaci znane wszystkim z lekcji historii i języka polskiego: Tomasz Zan oraz jego druh Adam Mickiewicz, bracia Śniadeccy, polska i rosyjska arystokracja. W równoległych wątkach autorka ukazuje politykę, jaka stała za utworzeniem Królestwa Polskiego na Kongresie Wiedeńskim, a potem rosyjski stosunek do tego marionetkowego przecież kraju. Niby mieliśmy jakąś tam konstytucję, ale jakoś car specjalnie się nią nie przejmował. Aleksander I zresztą – jeden z bohaterów Romantycznych był i tak dosyć postępowym władcą, w porównaniu do swoich następców. Poznajemy także księcia Adama Czartoryskiego, początkowo zwolennika cara, potem oddalającego się odeń coraz bardziej, aż w końcu zmuszonego niejako do stanięcia na czele Powstania Listopadowego i ucieczki z Polski. 

 

XIX wiek, te wszystkie zrywy narodowe nigdy nie były moim ulubionym okresem w historii, ale Dorota Ponińska opisuje to tak, że książkę przeczytałam błyskawicznie. Romantyczni nie jest żadnym romansidłem, bo w zasadzie jej bohaterem jest historia – a ludzie tylko jej narzędziami. Autorka pisze w bardzo prosty (może nazbyt prosty) sposób, co jednak może być zaletą sprawiając, że lektura jest łatwa i przyjemna. Pisarka bardzo się przy tym stara, by oddać wzniosłe ideały naszych rewolucjonistów. Bo niewątpliwie były one wzniosłe – miłość, honor, ojczyzna – a trzeba pamiętać, że wtedy pojęcie „narodu” dopiero de facto powstawało. Tymczasem tu odmieniane jest przez młodzieńców przez wszystkie przypadki. I Polacy – wiecznie niepokorni, zbuntowani, pragnący wolności (a potem grzęznący w ciągłych kłótniach i niesnaskach). Dołączają do tego odwołania do mitologii słowiańskiej, koncept pierwotnych plemion słowiańskich, pogańskich jeszcze, których najlepsze cechy zostały stłumione przez narzuconą nam siłą wiarę chrześcijańską – to również niewątpliwie odbija się w romantycznej poezji, pełnej wszak guseł, dziwów, świtezianek, itp. Trochę widziałam tu echa Odrodzonego królestwa Elżbiety Cherezińskiej, z tym że przecież mamy XIX wiek, a nie średniowiecze… Zarazem bohaterowie zastanawiają się, dlaczego ludy słowiańskie – przede wszystkim Rosjanie i Polacy – nie są sobie braćmi, ale wręcz przeciwnie – wrogami. Cała Romantyczność zasadza się na tym konflikcie oraz na przestrogach przed rosyjskim despotyzmem i imperializmem. Czytając to, trudno nie myśleć, że w ciągu tych 200 lat niewiele się w gruncie rzeczy w Rosji zmieniło pod tym względem. Kraj ten dopisuje po prostu kolejne rozdziały do swojej historii despotów gnębiących i własny naród, i inne narody.  

 

Bezpośrednią kontynuacją RomantycznychRomantyczni w Paryżu – właściwie mogłaby to być jedna książka. Po klęsce powstania listopadowego niedobitki polskich wojsk udają się do Francji. Również polska elita ląduje w tym kraju, na czele z księciem Czartoryskim, który stał się przywódcą tzw. Wielkiej Emigracji. W Paryżu spotykają się m.in. Mickiewicz, Szopen, czy Słowacki. Ten ostatni jest jednym z głównych protagonistów Romantycznych w Paryżu. Outsider, zawsze trochę z boku, niedoceniany w porównaniu z Mickiewiczem i trochę stojący w stosunku do niego w opozycji. Dla kogoś ta książka będzie „zbeletryzowanymi losami” głównych postaci Wielkiej Emigracji, a dla kogoś innego przygnębiającą lekturą, gdyż tak to już bywa jeśli czyta się o losach poniewieranych obywateli nieistniejącego państwa, którzy żyją wspomnieniem jego wielkiej przeszłości (że zacytuję jedną z opinii). Cóż, niewątpliwie coś w tym jest. Bo czas płynie, a w kwestii polskiej nic się nie dzieje. Do bohaterów dociera gorzka prawda, że tak naprawdę nikogo Polska i jej los nie interesuje, a politycy są cynikami, grającymi tylko na korzyść swoich państw. Dlatego wielu emigrantów zbudowawszy swoje życie na nowo, dożywa końca swoich dni na obczyźnie (ks. Czartoryski i Słowacki we Francji, Mickiewicz w Stambule). Tam też wychowuje się kolejne pokolenie i znowu koło czasu zatacza krąg, bo młodzi już nie są tak skorzy do romantycznych uniesień. Zwróciłam tu uwagę na cykliczność trendów kulturalno-obyczajowo-socjologicznych. Mianowicie przeplatanie się czasów rozumu z czasami „wiary i czucia”. Po racjonalnym Oświeceniu w XVIII wieku, na początku wieku XIX przyszedł czas na odwrót od nauki, od „mędrca szkiełka i oka” – na co tak pomstuje Jan Śniadecki. Młodzi wolą kierować się sercem. Potem rodzi się pozytywizm, dzieci bohaterów powieści śmieją się z romantyzmu. Nauka święci triumfy przez cały XX wiek, a dziś, w początkach wieku XXI znów mamy trend na antyintelektualizm – znowu głucho wszędzie, głupio wszędzie. Zatem to normalny proces, swego rodzaju sinusoida. 

 

Romantyczni mają swoje mankamenty – przede wszystkim trochę mnie drażnił ten pompatyczny i podniosły ton, w jaki uderzają bohaterowie. Oni nie mówią – oni przemawiają. W szczególności tyczy się to zgromadzeń filomatów i filaretów, czy towarzystwa towiańskiego. Pełno jest tu wielkich słów i szczytnych idei. Aczkolwiek autorka pisze, że w dużej mierze cytowała tu autentyczne teksty z epoki. Co nie zmienia faktu, że bohaterowie są przedstawieni jako ludzie bez skazy i bez zwykłych ludzkich przywar. Cała treść powieści zresztą jest czarno-biała: mamy złych i podstępnych Moskali oraz gnębionych Polaków, przeciwko którym sprzysiągł się cały świat. To jest niestety taka typowo polska martyrologia, jaką wynosimy ze szkoły. Myślę, że wyszłoby tej powieści na dobre, gdyby postaci byli bardziej ludźmi z krwi i kości, a nie tylko pomnikami, i gdybyśmy zeszli z tego piedestału "Polski Chrystusem narodów", bo jak wskazuje historia - każdy naród ma swój krzyż. 

 

Metryczka:

Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: książę Adam Czartoryski, Słowacki, Zan i inni
Miejsce akcji: Wilno/Francja
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 448/368

Moja ocena: 4/6

Dorota Ponińska, Romantyczni, Wydawnictwo Lira, 2020

Dorota Ponińska, Romantyczni w Paryżu, Wydawnictwo Lira, 2021

 

Komentarze

  1. ta pompatyczność by mnie również drażniła, ale co chwilę jak widzę okładkę mam na tę książkę ochotę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później