Kiedy zamykam oczy widzę poranne mgły rozwiewające się nad łagodnie zaokrąglonymi szczytami gór. Słońce delikatnie przebijające się przez korony drzew, szepczący potok. Leśną drogę poznaczoną ranami po zwózce drewna, dymy z retort bijące w las. Wilka, który szarpie się z nogą złapaną we wnyki. Bieszczady, jedna z ostatnia ostoi dzikiej przyrody w Polsce, a mimo to z ludźmi ciągle naruszającymi ich nietykalność, szarpiącymi to tu to tam, byleby coś uszczknąć dla siebie. A to wyciąć jakieś drzewo pod osłoną nocy, a to zapolować na chronioną przecież zwierzynę. Nic więc dziwnego, że bohater tej powieści wzbudził moją odruchową antypatię, jako bezlitosny kłusownik, polujący dla pieniędzy i traktujący przyrodę czysto instrumentalnie, niczym amerykańscy traperzy. Kim jest Berdo, biorący swój pseudonim od jednego z bieszczadzkich szczytów? Człowiekiem potrafiącym przystosować się do prymitywnych warunków chaty w leśnej głuszy, ale jednocześnie jakby przyciągającym wszelkie nieszczęścia. Miałam wrażenie, że jest on jak fatum, że niesie innym śmierć. To nie jest człowiek, który powinien opiekować się małym, wrażliwym chłopcem.

 

Berdo to bezkompromisowa opowieść o relacji ojca z synem, dorosłego człowieka, poranionego przez życie, z dzieckiem, które dopiero tego życia się uczy. Leśna głusza i tułaczka to nie jest miejsce dla małego dziecka, które potrzebuje socjalizacji i stabilizacji. Berdo mu tego nie zapewnia. Radek, jego syn, boi się ojca, ale oczywiście też go kocha, dziecięcą, bezwarunkową miłością. I to łamie czytelnikowi serce. Berdo rzecz jasna również darzy miłością Radka, ale miłość dorosłego jest zupełnie inna, często nie będąca w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka. Do czego to doprowadzi na dłuższą metę, zastanawiałam się, i czy postępowanie Berda nie wyruguje w końcu z Radka tej wrażliwości i protestu przeciwko zabijaniu przyrody. Nie sprawi, że chłopiec wyjdzie z tego równie poraniony i opancerzony, jak Berdo. Jest to historia pełna niedopowiedzeń, nieoczywista. Kolejne rozdziały nie przynoszą na to odpowiedzi. Anna Cieślar zawiera w swojej powieści bardziej tajemnicę, niż wyjaśnienie, więcej pytań, niż odpowiedzi. Plejada bohaterów jest nieliczna, ale za to reprezentatywna dla Bieszczadów, gdzie swoje miejsce na ziemi znajdują ci, którzy nie widzą się w miejskiej dżungli, artyści, idealiści, przyrodnicy, ale też wyrzutkowie i samotnicy. Owe postaci są niejednoznaczne; tytułowy Berdo wzbudza mieszane uczucia, zarazem odrazę, jak i współczucie oraz obawę o jego dalszy los. 

 

Oczywiście jest to również opowieść o dzikiej przyrodzie, bezbronnej wobec człowieka, niepokoloryzowanej. Wspaniałe te Bieszczady są tutaj. Bardzo dobry i dojrzały debiut! Projektantce grafiki należą się natomiast oklaski za cudowną, hipnotyzującą okładkę. 

 

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Berdo
Miejsce akcji: Polska/Bieszczady
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 352

Moja ocena: 5/6



Anna Cieślar, Berdo, Wydawnictwo Znak, 2020

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później