Help me!
Dlaczego ludzie sięgają po poradniki? To proste - bo są niezadowoleni ze
swojego życia i chcą w nim coś zmienić. To efekt tego, że
żyjemy pod ciągłą presją pędzącego wciąż świata i porównujemy się do
innych, a trawa na podwórku u sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Mitycznym celem w rozwiniętych społeczeństwach jest
„rozwój” - wpaja się nam, że nie wolno spocząć na laurach, trzeba iść do przodu, bo kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Jednak sprowadza się to najczęściej do tego, że wydaje się nam, że mamy ciągle
niewystarczająco: sukcesu, pieniędzy, szczęścia, miłości, pięknego
wyglądu. I dążymy do tego, żeby mieć jeszcze więcej. Dlatego wydaje mi się, że poradniki
to wynalazek tzw. pierwszego świata w odpowiedzi na problemy
pierwszego świata. Cyt. z książki
czy naprawdę ktoś musi Ci mówić, jak masz żyć? Nie możesz rozgryźć tego samemu?
Sukces literatury poradnikowej pokazuje
jednak, że najwyraźniej jest wiele osób, które tego nie potrafi.
Autorka tej książki też wpadła w tę pułapkę. Przez ponad rok usiłuje żyć zgodnie z przykazaniami różnych guru dot. m.in. zarządzania pieniędzmi, czy randkowania. Skutki są różne, czasem sposoby, których się chwyta działają (chociażby na krótką metę), czasem nie, czasem natomiast poprawa wywołana przez jeden z poradników, jest niwelowany przez porady drugiego. Co nie zmienia faktu, że
spodziewałam się po tej lekturze czegoś innego - czegoś bardziej
„demaskatorskiego”. Obnażającego bezsens sięgania po poradniki. A
jeśli jeszcze autorka wzięła na tapet kilkanaście różnych książek,
porady w których były sprzeczne ze sobą, to co dobrego mogło z tego
wyniknąć? To wcale jednak nie jest takie oczywiste. Zaskoczyło mnie zaangażowanie, z jakim autorka podeszła do swojego "eksperymentu". Czyta się to jak pamiętnik Bridget Jones, tylko oparty na
faktach. Help me! to rodzaj autobiografii oraz - paradoksalnie - również rodzaj
poradnika. Zastanawiałam się, czy może te poradniki faktycznie pomogły? Albo, czy
kryzys, jaki przechodzi autorka na łamach tej książki jest rzeczywiście
winą stosowania się do poradników, czy też raczej autorka przechodzi go pomimo to, a nieszczęsny eksperyment jest jego skutkiem?
Trudno powiedzieć. Z reguły, kiedy chcemy coś sprawdzić, musimy też zachować pewien stopień obiektywności (a najlepiej wyznaczyć tzw. grupę kontrolną). Tutaj tego nie ma, miałam wrażenie, że Marianne Power faktycznie wierzy w te porady, które wyczytała i rzuca się do realizacji różnych zaleceń, bo desperacko chce zmienić swoje życie. Brak jednak porównania do tego, jak wyglądałoby jej życie bez czytania tych wszystkich książek. Zarazem autorka sama trochę poradnikuje, dochodząc do nieuchronnych (jak dla mnie wniosków). Trochę rozczarowanie dla mnie, osoby, która od poradników stroni, gdyż książka ta nie do końca potwierdziła moje tezy, ale też z drugiej strony, dzięki temu była to dla mnie lektura pozwalająca na - jakże popularne teraz - wyjście ze strefy komfortu.
Trudno powiedzieć. Z reguły, kiedy chcemy coś sprawdzić, musimy też zachować pewien stopień obiektywności (a najlepiej wyznaczyć tzw. grupę kontrolną). Tutaj tego nie ma, miałam wrażenie, że Marianne Power faktycznie wierzy w te porady, które wyczytała i rzuca się do realizacji różnych zaleceń, bo desperacko chce zmienić swoje życie. Brak jednak porównania do tego, jak wyglądałoby jej życie bez czytania tych wszystkich książek. Zarazem autorka sama trochę poradnikuje, dochodząc do nieuchronnych (jak dla mnie wniosków). Trochę rozczarowanie dla mnie, osoby, która od poradników stroni, gdyż książka ta nie do końca potwierdziła moje tezy, ale też z drugiej strony, dzięki temu była to dla mnie lektura pozwalająca na - jakże popularne teraz - wyjście ze strefy komfortu.
Metryczka:
Gatunek: literatura poradnikowa?
Gatunek: literatura poradnikowa?
Główny bohater: autorka
Miejsce akcji:Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 432
Moja ocena: 4/6
Marianne Power, Help me! Czy poradniki rzeczywiście pomagają zmienić życie na lepsze?, Wyd. Muza, 2019
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń