Factfulness
Niedawno zadzwoniła do mnie koleżanka. Wymieniłyśmy
się informacjami nt. tego, jak żyje się nam w dobie pandemii, po czym
usłyszałam konkluzję: no wiesz, myślałam, że będziesz ostatnią ostoją zdrowego
rozsądku i pozytywnego myślenia, a ty tymczasem straszysz mnie apokalipsą i
dżumą. No tak, naczytałam się książek z apokaliptycznymi wizjami i sama
poddałam się temu szaleństwu. Zdecydowanie potrzebowałam więc czegoś
optymistycznego na odtrutkę.
Kilka lat temu czytałam książkę Stevena Pinkera Zmierzch przemocy.
Autor zebrał w niej szereg danych oraz przeanalizował szereg zjawisk, żeby
udowodnić, że ilość przemocy na świecie zmniejsza się wraz z postępem
cywilizacji. Przyznają to też inni naukowcy, zresztą każdy, kto ma jakąś wiedzę nt. historii może to
samodzielnie zauważyć – w porównaniu z tym, co działo się w dawnych wiekach,
współczesny świat to elizjum. Mimo tego, wiele osób konkluduje tę książkę
machnięciem ręki: co za bzdury ten człowiek opowiada, przecież każdy widzi, co
się teraz na tym świecie wyrabia. Tyle tylko, że współcześnie większość ludzi posiada obraz
świata stworzony nie na podstawie rzetelnych faktów, tylko wykreowany przez
media. A tam, co? Na okrągło nieszczęścia, choroby, przemoc, umierające dzieci,
sodoma i gomora. W normalnych czasach trudno znieść ten zalew negatywnych wiadomości,
a co dopiero teraz – w czasie pandemii – kiedy to media 24/7 bombardują nas
informacjami o kolejnych zgonach i liczbie zakażonych. Informacji, z których - dodajmy - nie mamy żadnych korzyści, bo co nam z tego, że dowiemy się, ile osób dziś zmarło? Do tego sami karmimy się
jeszcze kryminałami, horrorami i katastroficznymi filmami. Nic dziwnego, że
depresja zgarnia żniwo jako choroba cywilizacyjna.
Autor Factfulness, szwedzki lekarz, robi coś podobnego, co
Pinker. Bierze pod lupę dane i pokazuje, że rzeczywistość wygląda jednak
inaczej, niż większość z nas sobie to wyobraża. Sytuacja na świecie zmienia się
na lepsze w wielu aspektach: zamożności, praw człowieka, dostępu do zdobyczy
cywilizacji, ochrony środowiska. I nie, nie są to przestarzałe dane, w
przypisach do książki znajduje się cały szereg źródeł i odnośników, gdzie
możemy je sobie sprawdzić. Paradoksem jest to, że nigdy jeszcze ludziom nie
żyło się tak dobrze, jak teraz, gdy tymczasem negatywne obrazy nigdy nie były
równie skutecznie rozpowszechniane i rozdmuchiwane, jak obecnie. Jasne,
statystyki mogą ulegać zmianie, ale sęk w tym, żeby obserwować trendy, a nie
wnioskować na podstawie jednorazowych zjawisk. Przecież planując swoje życie,
też nie bierzemy pod uwagę wydarzeń losowych, a te zawsze mogą zajść i zburzyć
nasze plany. Jakże to dobrze pasuje do dzisiejszej sytuacji:
(…) aktywiści i lobbyści strasząc nas przerażającymi i wyolbrzymionymi historiami oraz przepowiedniami, sprawiają, że każdy jednorazowy spadek w ogólnie pozytywnej tendencji wygląda na koniec świata.
Tak, zatem np. trzęsienie ziemi może zwiększyć śmiertelność w jakimś
regionie świata, ale trzeba mieć świadomość, że jest to zjawisko incydentalne.
Owszem, mamy pandemię, ale czy pierwszy raz w dziejach ludzkości? Dopiero jeśli przeanalizujemy dane w szerszej perspektywie, umieszczając je w
kontekście historycznym, możemy zobaczyć pełny obraz sytuacji. Zmiany –
zwłaszcza te na lepsze – wymagają czasu, zachodzą stopniowo, a nie z dnia na
dzień. Choć dzisiaj w sumie tempo zmian jest coraz szybsze...
Tak naprawdę jednak Factfulness to nie jest książka o
statystyce – owszem, autor podaje wiele liczb, po to, żeby zilustrować swoje
tezy, ale głównym przesłaniem książki jest ukazanie pewnych psychologicznych
mechanizmów, które powodują, że postrzegamy rzeczywistość w pewnego rodzaju
krzywym zwierciadle. I to jest wartość tej
pozycji, abstrahując od tego, czy autor jest nadmiernym optymistą, czy też nie.
Wiele z tych mechanizmów to atawizmy, wiele z nich pozwala nam po prostu
funkcjonować w coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości. Na przykład nasze mózgi są tak skonstruowane, żeby nadawać pierwszeństwo złym wiadomościom i szybciej na nie reagować - jest to bowiem kwestia przetrwania. Wiadomo też, że przywiązujemy się do jakiejś wizji świata i raczej poszukujemy opinii, które ją potwierdzają, niż jej zaprzeczają - na tym zresztą bazują media społecznościowe. Wiecie, że w
2019r. Polska znalazła się na drugim miejscu światowego rankingu najlepszych
miejsc do inwestowania? Mimo tego, kiedy zaczęła się pandemia COVID-19, wartość złotówki
spadła na łeb na szyję, jak to zwykle zresztą w takich sytuacjach. Dlaczego,
zastanawiałam się, skoro na całym świecie dzieje się to samo, w krajach strefy
euro, czy też USA wcale sytuacja nie wygląda lepiej? Teraz już się domyślam:
zapewne winna jest niewiedza oraz stereotypowe myślenie, które mimo twardych
faktów, ciągle sytuuje Polskę gdzieś pomiędzy krajami „rozwijającymi się”*.
Rosling nie jest psychologiem, dlatego jego wnioski są trochę intuicyjne, oparte bardziej na obserwacji świata i statystykach ekonomicznych, niż badaniach psychologicznych. Dzięki temu też książka (mimo, że liczb w niej nie brakuje) jest napisana w bardzo przystępny, zrozumiały dla większości osób, sposób. Podziwiam autora, że napisał taką książkę, niejako pod prąd (szczególnie może być ona tak odebrana w naszym kraju, gdzie jesteśmy mistrzami narzekania i pewnie nawet Panu Bogu byśmy wytknęli jakieś niedociągnięcia jak urządził raj). Mój zdrowy rozsądek przyznaje argumentacji Roslinga rację, bo – choć uwielbiam historię – to nie chciałabym jednak żyć w dawnych czasach. Nawet jeśli trochę za bardzo wymachuje on tą chorągiewką kilkunastu pytań, udowadniających, że większość ludzi na świecie jest ignorantami. Warto to przemyśleć, bo rezygnacja z opisanych nawyków myśleniowych jest – w mojej opinii – kluczem do tego, żeby poradzić sobie z problemami, które ciągle istnieją i których autor wcale nie neguje. Jeśli wszyscy uwierzymy, że „jest źle, a będzie jeszcze gorzej”, to od tego już krótka droga do tego, żeby siąść i nic nie robić.
Rosling nie jest psychologiem, dlatego jego wnioski są trochę intuicyjne, oparte bardziej na obserwacji świata i statystykach ekonomicznych, niż badaniach psychologicznych. Dzięki temu też książka (mimo, że liczb w niej nie brakuje) jest napisana w bardzo przystępny, zrozumiały dla większości osób, sposób. Podziwiam autora, że napisał taką książkę, niejako pod prąd (szczególnie może być ona tak odebrana w naszym kraju, gdzie jesteśmy mistrzami narzekania i pewnie nawet Panu Bogu byśmy wytknęli jakieś niedociągnięcia jak urządził raj). Mój zdrowy rozsądek przyznaje argumentacji Roslinga rację, bo – choć uwielbiam historię – to nie chciałabym jednak żyć w dawnych czasach. Nawet jeśli trochę za bardzo wymachuje on tą chorągiewką kilkunastu pytań, udowadniających, że większość ludzi na świecie jest ignorantami. Warto to przemyśleć, bo rezygnacja z opisanych nawyków myśleniowych jest – w mojej opinii – kluczem do tego, żeby poradzić sobie z problemami, które ciągle istnieją i których autor wcale nie neguje. Jeśli wszyscy uwierzymy, że „jest źle, a będzie jeszcze gorzej”, to od tego już krótka droga do tego, żeby siąść i nic nie robić.
Jest tylko jedno ale. Tak przewrotnie pomyślałam sobie: tak, sytuacja na
świecie się polepsza dla ludzi – a co z resztą świata?
Hans Rosling, Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą, Wyd. Media Rodzina, 2018
Metryczka:
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Główny bohater: fakty, myślenie
Miejsce akcji: świat
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 368
Moja ocena: 5/6Hans Rosling, Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą, Wyd. Media Rodzina, 2018
*Jak dowodzi Rosling, pojęcie krajów rozwijających się dawno już odeszło do lamusa
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń