Przyjdzie Mordor i nas zje

Za naszą wschodnią granicą wcale nie jest tak różowo, jak na okładce tej książki. Mówiąc wprost jest tam dzicz. Dziki wschód. Step jałowy albo beton miasteczek. Chaos jeszcze większy niż w Polsce. Bajzel zwielokrotniony. Błoto aż po pas, w którym brodzą obszarpani ludzie. Non stop ciemnogranatowo. Współczuć ludziom, którzy muszą tak żyć. Poza Europą, ale przecież to nie Azja jeszcze. Z niedaleka złowrogo pobłyskują Moskale; najlepiej odgrodzić się od nich kordonem sanitarnym, żeby nie zrusyfikowali tego, co jeszcze zrusyfikowane nie zostało. Jak zaczniesz z Ukraińcami pić, nie wiesz kiedy nawet zaczyna się młyn. W jednej chwili siedzisz i walisz wódkę, w drugiej ktoś ci napierdala w ryj. Skąd ja to znam. Z Czarnogóry. Choć właściwie tylko z opowiadań, bo zdążyłam stracić kontakt z rzeczywistością, jak kochany mój polał mi rakiji. 

Musicie w głębi waszych polskich dusz żałować, że Niemcy was porządnie nie zgermanizowali 

Słowianie... zapomniane krainy. Zachód zawsze był dobry, to tam powstawała cywilizacja. Wschód to tam, gdzie zawsze gorzała i brud, bylejakość, teraz jeszcze szlugi, dragi i panienki. Hardkore. Taki Mordor, gdzie wszyscy są prymitywni, z nikim nie można się dogadać, zero estetyki, a na czele tego wszystkiego ponurzy, źli przywódcy. Słowianie nigdy nic swojego nie potrafili wymyślić, zawsze tylko kopiowali. Lwów im Austriacy wybudowali, a teraz że polskie miasto. Ostatni bastion zachodniości, mit polskich Kresów. I jeździ się tam, żeby posmakować tego hardkoru, żeby popić z Ruskimi i poczuć się lepiej, bo my już w Europie. Właściwie trzeba by to wszystko wysadzić w powietrze, te badziewie, ten gnój, to ryczące ruskie dicho i tylko babuszki zasługiwałyby na łaskę. Bo inaczej faktycznie, przyjdzie ten Mordor i nas zje. I już rozumiem, skąd ten tytuł, zasługujący na miano jednego z najdziwniejszych tytułów książek ever.

No i tak się porobiło, że zawodowo zacząłem zajmować się ściemnianiem. Bardziej fachowo sprawę ujmując - utrwalaniem stereotypów narodowych.  

Ziemowit Szczerek opisuje Polaków hulających po Ukrainie, w poszukiwaniu egzotyki i potwierdzenia własnych wizji. Wódę pijących Kozaków. Patrzących na naszych sąsiadów z wyższością, traktujących ich jak zwierzęta w zoo. Sam Szczerek wykorzystuje te obrazy do tworzenia gonzo, historii jeszcze gorszych, jeszcze bardziej absurdalnych, niż to, co miało miejsce w rzeczywistości. Każe tym samym się zastanowić, na ile inne reportaże i reportażyści nie konfabulują, nie koloryzują, by dodać swoim relacjom dramaturgii. Nasuwa mi się tu na myśl szczególnie jedno nazwisko, pana też we wschodnich krainach rozmiłowanego... Czemu nas na ten Wschód tak ciągnie, skoro tam taka szarość i barbaria? Bo to kiedyś "Polska" była? Niektórych kręci spanie kątem gdzieś na jakimś materacu, nie mycie się przez miesiąc i podróżowanie rozlekotanymi marszrutkami. I recytowanie narodowych wieszczów na tle zachodzącego w stepie słońca. Zdaniem Szczerka Polacy jeżdżą na Ukrainę oglądać po prostu nędzę i że to nie było fair, bo w ten sposób sami chcieliśmy poczuć się mniej nędzni. Ja bym też powiedziała, że dlatego, że taniej, że można taniej się schlać i kupić fajki...  Zatem na pewno powody są mniej romantyczne, niż te podawane przez literatów. Przynajmniej dziś. Przyjdzie Mordor obnaża więc nas Polaków, ale pod tym całym naśmiewaniem się, doszukałam się kolejnej warstwy, która mnie rozdrażniła.
- To ja ci powiem dlaczego tu przyjeżdżacie - Przyjeżdżacie tu, bo w innych krajach się z was śmieją. I mają was za to, za co wy macie nas: za zacofane zadupie, z którego się można ponabijać. I wobec którego można poczuć wyższość. (...) Bo wszyscy mają was za zabiedzoną wschodnią, hołotę - nie tylko Niemcy, ale i Czesi, nawet Słowacy i Węgrzy.
Czy to mówi jakaś Ukrainka, czy raczej jakiś paskudny głos tkwiący w nas, Polakach? Czy naprawdę wszyscy, łącznie z Czechami, Słowakami i Węgrami, mają nas za zabiedzoną hołotę, czy to my sami o sobie tak myślimy? Przecież największy wstyd dla Polaka zagranicą, to spotkać drugiego Polaka... Moim zdaniem to, co robi Szczerek, to wypowiedzenie stereotypów, które mamy na nasz własny temat. Naszych kompleksów: tego, że jesteśmy gorsi, bo jesteśmy Słowianami, że u nas jest źle, a na Zachodzie raj. Niby jesteśmy w Unii, ale tak naprawdę to ciągle jedną nogą tkwimy na tym Wschodzie, którym tak pogardzamy, którego tak nienawidzimy i się boimy. A już najbardziej tęsknimy za Ameryką; Ameryka jest the best. Czytają to Polacy i jarają się tym tym wstydem, jacy to my jesteśmy be, nie mniej niż gandzią. Tak, to lubimy. Zrobił nam Szczerek narodową terapię. Sukces gwarantowany. Fakt, nic się lepiej w Polsce nie sprzedaje, niż Schadenfreude, a to jest taka Schadenfreude z głupich Polaków, tych, którzy się nie potrafią zachować.  Krytycy się zachwycają, Paszporty Polityki, bo przewrotnie i błyskotliwie.  Z czego się śmiejecie - sami z siebie się śmiejecie? Tylko, że w ten sposób ta książka przegina w drugą stronę. Autor bierze te nasze kompleksy i pogrywa nimi. Nie demitologizuje polskich (czy też słowiańskich?) cech, tylko mitologizuje w drugą stronę. Z jednej strony megalomania, a z drugiej malkontenctwo. Przyjdzie Mordor jest odzwierciedleniem tego polskiego malkontenctwa.  A to zdanie Polski nie pojmiesz rozumem? Czy nie jest wyrazem tych kompleksów? Tymczasem to samo mówi się o innych narodach: Rosja to stan świadomości, To jest Gruzja, etc. Nie jesteśmy wcale tacy wyjątkowi, jak nam się wydaje, ani pod pozytywnym, ani pod negatywnym względem. Nie traktujemy naszych "braci Słowian" gorzej, niż inni ich traktują, jeśli widzą przed sobą stereotyp, a nie prawdziwego człowieka. A po co jedzie na Ukrainę jakiś Angol, czy Amerykanin? Nawet sami Ukraińcy mają względem siebie uprzedzenia: ci z zachodu czują się lepsi od tych ze wschodu. Ah, te nasze kochane stereotypy. Co byśmy bez nich zrobili. Niemcy porządniccy, Francuzi aroganccy, Ruscy obszczymury, Ukraińcy prymitywni mordercy, a my, Polacy, to tylko Bóg, honor i ojczyzna. Tak widzimy świat, bo prościej.

My tu żyjemy, to jest nasza rzeczywistość. (...) Co więcej, my kurwa musimy tę rzeczywistość jakoś starać się polubić, żeby nie zwariować. 

Tak zajęci jesteśmy tym użalaniem się nad sobą i narzekaniem, że nie widzimy, że od tych 10 lat kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej w Polsce bardzo dużo się zmieniło. Na lepsze. Kiedy Polacy to zobaczą? Żyje nam się lepiej. Nie idealnie, ale gdzie jest idealnie? A czy ten ubóstwiany Zachód jest aż taki idealny?? Gdybyśmy realnie spojrzeli, to Grecja zbankrutowała, w Hiszpanii jest większe bezrobocie, niż u nas, a Francję zalewają muzułmanie. Kurna, czy naprawdę musimy ciągle jęczeć, jak to u nas jest fatalnie i jacy jesteśmy beznadziejni? Czy nie powinniśmy zdać sobie sprawę, że Polska należy do tego elitarnego kręgu krajów, gdzie żyje się DOBRZE i że większość świata jednak do tego klubu nie należy. Czy ktoś chciałby urodzić się w Chinach, Indiach albo Pakistanie? Albo chociażby na Ukrainie? I to nie jest żadne Schadenfreude, tylko autentycznie tak jest. Piotr Pogorzelski pisze, że dla Ukraińców Polska jest niedoścignionym wzorem. A Gruzini nas kochają. Przestańmy oglądać się na innych i narzekać na to, jak to u nas jest źle! Nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od innych. Może jakiemuś Amerykaninowi ciągle wydaje się, że w Polsce białe misie chodzą po ulicach, a Niemcowi, że tu znajdzie swoje auto, ale jak są niedouczeni i uprzedzeni to ich problem, nie widzę powodu, żebyśmy to my z tego powodu mieli kompleksy. A teraz jeszcze przypomniało mi się to, co pisała Małgorzata Halber: że za każdym razem, kiedy mówimy "my", "ludzie", usiłując powiedzieć "wszyscy i nikt", to mamy na myśli samego/samą siebie...

Metryczka:
Gatunek: gonzo
Główny bohater: Ukraina
Miejsce akcji: Ukraina
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 223
Moja ocena: 4/6

Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian, Wyd. Korporacja Ha!art, 2013

Komentarze

  1. Przydałaby nam się taka wielka kampania medialna, pokazująca że w sumie jest dobrze, a człowiek uśmiechający się na ulicy to nie wariat ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest nieźle. Nikt nie musi z Polski uciekać łódką, ryzykując życiem, na inny kontynent - tak jak z północnej Afryki. Ale też dużo, bardzo dużo trzeba jeszcze poprawić.

      Usuń
  2. Swietna recenzja. Ja caly czas mam nadzieje, ze znormalniejemy, ze wyleczymy sie z kompleksów. Jeszcze kilka lat, jeszcze kilka kolejnych milionów rodaków pojezdzi troche po swiecie i oczy otworzy...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później