Siostry Mirabal od razu skradły moje serce. Miranda - najodważniejsza, buntowniczka, Patria - głęboko religijna, Dede - uległa, wreszcie rodzinny beniaminek, beztroska Maria Teresa. Dominikańskie bohaterki narodowe, zamordowane przez reżim generała Rafaela Trujillo. Rządził on Republiką Dominikany przez 30 lat, do roku 1961, był antykomunistą, jednak - jak każdy dyktator - władzę wykorzystywał do osobistego wzbogacenia się, a wszelkie próby oporu były krwawo tłumione. Właśnie w jeden z takich ruchów przeciwko reżimowi zaangażowały się siostry Mirabal oraz ich mężowie. Przetrzymywane w więzieniu, torturowane, następnie zwolnione, stały się dla Trujillo solą w oku, symbolem rewolucji... Zresztą do dziś nim są, ich wizerunek znalazł się nawet na banknocie, a dzień ich śmierci (25 listopada) obchodzony jest jako Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet.

Powieść nie jest (...) historycznym dokumentem, ale raczej swoistą podróżą przez ludzkie życie

Dorastały w dobrze sytuowanej, konserwatywnej rodzinie, ich ojciec był pro-trujillowski, a w każdym razie starał się dyktatorowi nie przeciwstawiać. Zostały wykształcone na podstawowym poziomie, jak przystało na panienki z dobrego domu, lecz ojciec nigdy nie zgodził się, by Miranda - najbardziej niezależna z sióstr - mogła zrealizować swoje marzenie i pójść na studia prawnicze. To właśnie Miranda pierwsza popadła w kłopoty, gdy wpadła w oko dyktatorowi, mającemu słabość do pięknych kobiet. Julia Alvarez oddaje głos kolejno wszystkim siostrom, w ten sposób stwarzając cztery, jakże różniące się od siebie bohaterki. Zdumiewające jest to, że siostry, wykreowane przez Julię Alvarez są postaciami całkowicie fikcyjnymi - w sensie osobowościowym. Autorka przyznaje, że nie dotarła do biografii sióstr i wiarygodnych opisów ich sylwetek. A mimo to Patria, Miranda, Dede i Mate ożywają na kartach powieści. Patria denerwuje swoją dewocją, Dede współczujemy apodyktycznego męża, podziwiamy ambitną i niezłomną Mirandę, a trudne momenty przeżywamy razem z wrażliwą Marią Teresą. Poznajemy ich najskrytsze myśli, pragnienia, obawy. Autorka chciała uniknąć deifikowania bohaterek. Nie są one wcale "heroinami" (jak są postrzegane dzisiaj), nie myślą one o angażowaniu się w politykę, chcą po prostu dobrze żyć, kochać swoje dzieci i bliskich. Są przede wszystkim córkami, matkami i żonami. Patriotyzm jest na dalszym miejscu w hierarchii wartości. W ruch oporu zostają wciągnięte za sprawą mężczyzn, z którymi się wiążą, przy czym należy wspomnieć, że z tej opozycyjnej działalności wyłamuje się Dede - za bardzo bojaźliwa, posłuszna mężowi i zarazem jedyna ocalała z zamachu na życie "Motyli" (zmarła w tym roku).  

Umiałam rozszyfrować serce siostry , nawet jeśli ukrywała swoje myśli za wyćwiczonym uśmiechem

To jest bardzo kobieca powieść. Julia Alvarez doskonale oddaje emocje targające kobietami - bezgraniczną miłość do dzieci, strach o nie, żałobę po utracie bliskich, w szczególności jeśli ci zmarli śmiercią nienaturalną, gwałtowną. Pragnienie wolności stojące w sprzeczności z pragnieniem bezpieczeństwa i zapewnienia bezpieczeństwa swojej rodzinie. Wreszcie tęsknotę, samotność, poczucie winy ocalałej z sióstr. Czas motyli to wzruszający obraz rodzinnej wspólnoty, która udziela sobie wsparcia w najcięższych nawet tarapatach, siostrzanej miłości, ale także społecznego tła, cechującego się dyskryminacją kobiet. Wynikała ona - z jednej strony z czasów, z drugiej zaś z tradycyjnej, konserwatywnej mentalności mieszkańców krajów Ameryki Łacińskiej. Panuje tu kult macho: to mężczyzna jest głową domu i decyduje o wszystkim. Rolą kobiet było wyjść za mąż (co też wszystkie bohaterki uczyniły), słuchać swojego małżonka, opiekować się domem, dziećmi, a potem rodzicami. W takiej rzeczywistości wyjście kobiety z domu i zaangażowanie się w coś więcej, niż życie rodzinne było zatem istotnie ewenementem. Tym bardziej godnym podziwu, iż siostry Mirabal wykazały się większą wytrzymałością i odwagą, niż niejeden mężczyzna - za co na Dominikanie jest im oddawany hołd do dzisiaj. 

Kiedyś byliśmy polami śmierci Karaibów, teraz jesteśmy ich placem zabaw

Czas motyli trochę jednak szwankuje jeśli chodzi o tło historyczne wydarzeń. Autorka nie zagłębia się w wyjaśnianie genezy dominikańskiego ruchu oporu, jego haseł, ideologii oraz dokonań. Wszystko to jest napisane pod kątem czytelnika doskonale zaznajomionego z historią Republiki Dominikańskiej, gdy tymczasem, książka trafiła na całym świecie w ręce wielu osób, które o generale Trujillo i siostrach Mirabal nigdy przedtem nie słyszały. Takich, jak ja. Czytając zresztą o tych wydarzeniach, należy sobie jeszcze zadać pytanie (które zresztą w powieści pada), czy warto było oddawać życie za swoje przekonania, tak jak zrobiły to siostry Mirabal i czy "za taką Dominikanę walczyły". Wprawdzie śmierć "Motyli" doprowadziła w konsekwencji do udanego zamachu na Trujillo, lecz w Dominikanie jeszcze długo nie zapanował spokój. Ten piękny, egzotyczny kraj przez wiele jeszcze lat był wstrząsany kolejnymi rewolucjami, uszczęśliwiany kolejnymi marionetkowymi rządami i dyktatorami u władzy. Do dziś Dominikana się z tego nie otrząsnęła. Co sprawia, że kraje tamtego rejonu świata są tak niespokojne, a ich mieszkańcy nie potrafią pracować na lepszą przyszłość? Reżimy, ciemiężenie ludzi są niewłaściwe i należy im się przeciwstawiać, dlatego podziwiamy siostry Mirabal. Lecz czy takim samym podziwem darzymy rewolucjonistów zwycięskich? Wiadomo, że rewolucje pożerają własne dzieci, a wczorajsi opozycjoniści, stają się dzisiejszymi tyranami. Mieszkańcy Kuby również popierali komunistycznych wyzwolicieli, z Fidelem Castro na czele (zresztą wzmianki o tym pojawiają się w Czasie motyli) - i do czego ich to doprowadziło? Bohaterska śmierć za sprawę nie zawsze zatem jest tej sprawy warta. Nie sztuką jest umrzeć, sztuką jest przetrwać, a wolność też może być różnie rozumiana. To smutna refleksja płynąca dla mnie z tej książki.

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa 
Główny bohater: siostry Mirabal
Miejsce akcji: Republika Dominikany
Czas akcji: XX wiek
Cytat: Wszystkich [morderców] uwolniono podczas serii rewolucji, które urządzaliśmy sobie regularnie, jakbyśmy chcieli dowieść, ze potrafimy się nawzajem zabijać nawet bez dyktatora każącego nam to robić.
Moja ocena: 4,5/6

Julia Alvarez, Czas motyli, Wyd. Black Publishing, 2014 

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (422 str.)

Komentarze

  1. Wydaje się świetna po przeczytaniu twojej recenzji. Może nie dla mnie ale jak najbardziej dla mojej mamy ;) Pozdrawiam i dziękuję ;)za recenzję oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czas motyli" interesuje mnie głównie ze względu na kobiety - ich przeżycia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że książka ma braki w kwestii historii...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam, byłam zszokowana historią, cieszę się, że ją poznałam, bo nawet nie wiedziałam, że Dominikana miała tak krwawą przeszłość...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później