Wilk z Wall Street
Jordan Belfort jest - a właściwie był - jednym z największych amerykańskich finansistów, działających w latach 80-tych i 90-tych. I jednym z największych krętaczy, gdyż jego działalność
doprowadziła do oszustw finansowych na ogromną skalę. Obracał milionami i zarabiał
miliony. Szerzej chyba jego
postaci nie muszę przedstawiać, bo stał się on znany za sprawą filmu Martina Scorsese, nakręconego na podstawie niniejszej książki. Po kilku miesiącach mam o tej produkcji lepsze mniemanie, niż bezpośrednio po jego obejrzeniu i być może dlatego zdecydowałam się sięgnąć po wersję literacką.
Dwoje ludzi to przestępstwo, troje to zmowa
Od razu powiem, że co do książki miałam te same wątpliwości natury moralnej, co do filmu. Belfort bynajmniej nie jest bohaterem, wzorem do naśladowania i nie widzę powodu, aby dodatkowo go wspierać i promować, czytając jego wypociny. Na szczęście na mnie nie zarobił ani grosza... Nie da się ukryć, że oszust, narkoman i hulaka nie wzbudza mojej sympatii, bo idea szastania pieniędzmi tylko i wyłącznie dla własnego zbytku (w dodatku pieniędzmi zarobionymi niezupełnie legalnie), i to na taką skalę, na jaką czynił to Belfort, nie mieści mi się zupełnie w głowie. Kto widział film, wie, o co chodzi, a film jest dosyć wierną ekranizacją książki. Znajdziecie w niej wszystkie "kultowe" sceny: szalone orgie, przemycanie pieniędzy do Szwajcarii, przedawkowanie "cytrynek", czy rozbicie jachtu na Morzu Śródziemnym. To kronika hulaszczego trybu życia w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, przede wszystkim zaś spowiedź narkomana i seksoholika - bez owijania w bawełnę. Nieprawdopodobnych ilości prochów, jakie brał Belfort i nieprawdopodobnych skutków, jakie one wywoływały. I ciągłe obiecywanie sobie, że "skończyłem z tym, od jutra będę czysty".
Bogaci i dysfunkcyjni
O ile film jest studium chciwości, to książka jest raczej studium szaleństwa i głupoty. Głupoty nie tej, w normalnym tego słowa znaczeniu, ale głupoty specyficznej, braku tego czegoś w obwodach mózgowych, co mówi w pewnym momencie człowiekowi "STOP". Dlaczego ktoś, kto jest przecież inteligentny - bo inteligencji trudno Belfortowi odmówić - oraz ma wszystko: fury pieniędzy, piękną żonę i córkę, młodość - stawia to wszystko na jednej szali i stacza się, ćpając i chlejąc bez umiaru, a także pieprząc się z kim popadnie (wybaczcie słownictwo, ale tylko takie tu pasuje). A jak można - bez najmniejszych wyrzutów sumienia - wydawać tyle pieniędzy na swoje zachcianki - na stroje, pokoje hotelowe, używki i prostytutki? Nie jestem w stanie tego zrozumieć. To dla mnie degeneracja w najczystszej postaci. Napisany soczystym, miejscami bardzo wulgarnym językiem (przy czym owych
wulgaryzmów nawet nie zauważałam w kontekście kolejnych skandalizujących
i kontrowersyjnych scen), Wilk łagodnieje tylko we fragmentach
poświęconych dzieciom i miłości do nich. Trudno mi jednak powiedzieć, na
ile Belfort był tu szczery, a na ile usiłował tylko ratować swój
wizerunek. Dziwne, że biografię tę dedykuje autor właśnie swoim dzieciom, bo na
jego miejscu wstydziłabym się przed nimi, a nie chwaliła swoimi
wyczynami. Ciepłe słowa poświęca autor również swojej żonie, Nadine,
jednak tu też nie wiem, czy nie myli on miłości z pożądaniem. Nie
znalazłam bowiem w tekście zachwytów nad osobowością Nadine, a jedynie
nad jej urodą (z najbardziej intymnymi częściami ciała włącznie).
Gdybym musiał wybierać między wstydem, a śmiercią, wybrałbym śmierć
Wcale nie uważam, że alkoholizm, narkomania czy seksoholizm, to takie same choroby jak cukrzyca, czy rak - bo człowiek do nich doprowadza się sam, na własne życzenie. Belfort wydaje się to dostrzegać - w przeciwieństwie do jego filmowego odpowiednika, bo w brawurowej kreacji Leonardo di Caprio nie widziałam cienia skruchy - natomiast w książce znajdziemy sporą dozę autoironii i autokrytyki. Nie miałam wrażenia - jak w przypadku filmu, że wszystkie ekscesy bohatera są aprobowalne, a jego styl życia godny pozazdroszczenia. Belfort przeżywa różne wzloty i upadki, a okresowo odczuwa nawet jakieś wyrzuty sumienia i dylematy, związane z tym, jak traktuje swoich bliskich. Dobrze zatem, że książka ma nieco inny wydźwięk, niż film.
Liczy się przede wszystkim to, co zostaje na papierze
Nie mam pojęcia, czy tę książkę warto przeczytać, czy nie. Nie czuję się po jej lekturze ubogacona, a gdybym ograniczyła się jedynie do filmu - nic bym nie straciła. Na pewno nie można się po Wilku spodziewać wzniosłych przeżyć, czy literackich zachwytów, choć połyka się książkę w ekspresowym tempie. I nawet mimo tego, że można podziwiać Belforta za jego biznesowy dryg, to nie warto brać z niego przykładu. Jednakowoż czytając Wilka z Wall Street odczuwałam dziwną satysfakcję - choć może to złe słowo - myśląc o tym, że nawet bogaci i piękni mają jakieś problemy. Myślałam sobie, o tym, jak banalne są moje kłopoty. Posiadanie pieniędzy ma tę zaletę, że przestają nas dotyczyć przyziemne problemy, ale zamiast nich pojawiają się inne, znacznie bardziej iluzoryczne, ale też trudniejsze do przezwyciężenia. A im więcej pieniędzy, tym kłopoty większe. Podobnie jak władza, pieniądze demoralizują. Osoby o słabym charakterze i słabym kręgosłupie moralnym, doprowadzają one do autodestrukcji. Jordan Belfort sam przyznaje, że wiele razy kroczył po cienkiej linie i z łatwością mógł stracić życie. Miał niesamowite szczęście, że tak się nie stało, że jego brawura, lekkomyślność i liczne nałogi nie doprowadziły go do zgonu.
(...) ja, Jordan Belfort, Wilk z Wall Street, byłem człowiekiem szalonym i nieobliczalnym. Wielokrotnie unikając śmierci i więzienia, żyjąc jak gwiazdor rocka, pochłaniając więcej narkotyków, niż mogło pochłonąć ich bezkarnie tysiąc ćpunów, zawsze uważałem się za kuloodpornego.
Mając trzydzieści kilka lat, nasz bohater czuł się jak sześćdziesięciolatek, starzejąc się kilka razy szybciej niż inni, co jest ewenementem, bo u przeciętnego człowieka zachodzi raczej odwrotna sytuacja (tzn. mentalnie czuje się młodszy, niż wskazuje to jego metryka). Uważam, że te niecałe 2 lata więzienia, jakie dostał Belfort za wszystkie swoje przekręty - to ostatecznie żadna cena za życie, jakie prowadził.
Metryczka:
Gatunek: powieść autobiograficzna
Główny bohater: Jordan Belfort Gatunek: powieść autobiograficzna
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 90-te XX wieku
Cytat: -
Moja ocena: 4,5/6
Jordan Belfort, Wilk z Wall Street, Wyd. Świat Książki, 2014
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (510 str.)
To najlepsza recenzja tej książki jaką czytałam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje. Sama chyba nie czytałam żadnej ;)
UsuńA ja jednak ją przeczytam. Film widziałam już jakiś czas temu i od tamtej chwili czaję się na książkę ;)
OdpowiedzUsuńJasne - sama napisałam, ze nie wiem czy warto i czy warto tę książkę polecać, ale jeśli masz ochotę to pewnie się nie zawiedziesz
UsuńBelfort zupełnie mnie do siebie nie przekonał. Brzydzi mnie tak naprawdę. Film Scorsese był świetny, ale autora/bohatera nie znoszę i uważam, że nie zasługuje na odkupienie i wspieranie przez miliony czytelników. Ten facet wciąż wisi kupę pieniędzy (próbuje odżegnywać się od kary), jeździ po świecie i robi karierę. Nie. Nie popieram.
OdpowiedzUsuńI to jest naprawdę świetny tekst o Belforcie :)
Zgadzam się - też nie popieram...
UsuńRola DiCaprio w tym filmie była genialna:) sama historia... Cóż. W każdym razie czekałam na jakąś recenzję tej książki, która podpowie, czy warto po nią sięgnąć. I chyba oddaliłam się od tego pomysłu...
OdpowiedzUsuńPS porównanie alkoholizmu z rakiem i cukrzycą z medycznego punktu widzenia nietrafione... To dwie choroby, na które ludzie zwykle sobie zapracowują i mają na własne życzenie (mam tu na myśli większość przypadków osób dorosłych).
slubnaherbata.blogspot.com
Film widziałam w tamtym roku i za ciosem kupiłam książkę w Biedronce.., która jeszcze leży na półce i czeka na przeczytanie. Zobaczę czy mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuń