Kapelusz cały w czereśniach
Saga
rodzinna wybitnej włoskiej dziennikarki, Oriany Fallaci została wydana
już po jej śmierci. Autorka pracowała nad nią przez wiele lat, odbywając
liczne podróże śladem swoich przodków, przekopując się przez archiwa
dokumentów, poszukując wiadomości o dawnych czasach. Efektem jest
księga, która liczy sobie 800 stron drobnym maczkiem. Powieść imponująca
swoim rozmachem oraz stylem, w jakim jest napisana.
Wszystko
rozpoczyna się w XVIII wieku, w niewielkiej toskańskiej wiosce. Tam
żyła chłopska rodzina, jednego z prapradziadków Fallaci. Dzieje swoich
przodków autorka opisuje z niezwykłym zaangażowaniem, wręcz
identyfikując się z poszczególnymi postaciami. Na kartach jej powieści
osoby dawno pogrzebane i być może zapomniane – ożywają i znów walczą o
osobiste szczęście, by na końcu ponownie odejść w niebyt. Saga obfituje w
dramatyczne wydarzenia, jakich doświadczają jej bohaterowie. Niestety
nieszczęścia, porażki oraz smutne zakończenia dominują w niej nad happy
endami, co pokazuje, że życie – delikatnie rzecz biorąc – nie jest
sielanką. A na pewno nie jest nią dla wszystkich, zwłaszcza zaś nie było
dawniej. Jakże to inne spojrzenie od współcześnie lansowanego, gdzie
wszystko musi być piękne, kolorowe, a my obowiązkowo radośni i odnoszący
sukcesy. Piękna jest tu konkluzja pisarki:
Docenić życie, czyli zorientować się, że jest piękne, nawet wtedy, kiedy jest wstrętne, i dobrze się zastanowić nad nami samymi i nad innymi – rozważyć teraźniejszość, przeszłość, tę odrobinę przyszłości, jaka nam pozostała. Ja to wiem. (…) Przyznanie tego wymaga pewnego rodzaju wdzięczności, (...). Wdzięczności dla naszych rodziców i dziadków, i pradziadków i prapradziadków, i praszczurów, czyli dla tych, którzy dali nam możliwość przeżywania tej nadzwyczajnej i potwornej przygody, która nazywa się istnieniem.
Inaczej:
nieistotne w jakich czasach dane nam było się urodzić, i czy tego
żałujemy, czy nie, ważne w jaki sposób sami zdecydujemy się wykorzystać
ten czas, jaki został nam dany...
W
XVIII i XIX wieku toskańczycy, piemontczycy, rzymianie, borykali się z
biedą oraz wiecznymi dziejowymi zawieruchami, a włoska tożsamość
narodowa dopiero się kształtowała, co dobitnie ukazała w swoim dziele
dziennikarka. Bardzo pokaźne miejsce w sadze zajmują fragmenty dotyczące
historii Italii, walki o niepodległość (uniezależnienie się od obcego
panowania) oraz zjednoczenie tego kraju. Podane w formie gawędy, ale
jednak dające bardzo dużo wiedzy o tej części Europy. Nie należy się tu
spodziewać zachwytów nad pięknem Toskanii oraz włoskim stylem życia.
Poza tym, choć akcja powieści rozgrywa się głównie we Włoszech
(właściwiej byłoby powiedzieć regionach współczesnej Italii), to
podróżujemy także do Hiszpanii, krajów Afryki, a nawet Stanów
Zjednoczonych. Odnajdziemy tu nawet polski akcent, gdyż jeden z
pradziadków Fallaci był Polakiem. Książka jest generalnie skarbnicą
wiedzy wszelakiej, nie tylko historycznej, o życiu i obyczajach
panujących w XVIII i XIX, a nawet wcześniejszych wiekach.
Choć przecież książka oparta jest na autentycznych faktach, opisane historie są tak odległe w czasie, że z pewnością wymagały ubrania w szczegóły, które być może są tylko wytworem fantazji pisarki. Jak nadmienia sama Fallaci, saga ta powstała z pamięci i z wyobraźni... Niektóre z tych szczegółów są zresztą tak niewiarygodne, że nasuwa się tu powiedzenie, iż najlepsze scenariusze pisze samo życie.. Dlatego w powieści można znaleźć nutę realizmu magicznego, porywającą narrację bardzo przypominającą mi książki Isabel Allende. Czy autorka pisząc o swoich antenatach zastanawiała się, dlaczego sama jest taka, jaka jest, dlaczego znalazła się w danym konkretnym miejscu i czasie? Jak zmieszały się w niej geny odważnej chłopki, hiszpańskiego kardynała, awanturniczego marynarza, czy polskiego powstańca. Na pewno.
Choć przecież książka oparta jest na autentycznych faktach, opisane historie są tak odległe w czasie, że z pewnością wymagały ubrania w szczegóły, które być może są tylko wytworem fantazji pisarki. Jak nadmienia sama Fallaci, saga ta powstała z pamięci i z wyobraźni... Niektóre z tych szczegółów są zresztą tak niewiarygodne, że nasuwa się tu powiedzenie, iż najlepsze scenariusze pisze samo życie.. Dlatego w powieści można znaleźć nutę realizmu magicznego, porywającą narrację bardzo przypominającą mi książki Isabel Allende. Czy autorka pisząc o swoich antenatach zastanawiała się, dlaczego sama jest taka, jaka jest, dlaczego znalazła się w danym konkretnym miejscu i czasie? Jak zmieszały się w niej geny odważnej chłopki, hiszpańskiego kardynała, awanturniczego marynarza, czy polskiego powstańca. Na pewno.
Dobrze,
że właśnie ta książka zainaugurowała mój czytelniczy rok 2013, bo
naprawdę jest świetna. Szkoda, że autorce nie było dane kontynuować
swojej opowieści, dojść do wieku XX i do własnej biografii.
Komentarze
Prześlij komentarz