Cokolwiek powiesz, nic nie mów
"Dziś nam się nie udało, ale proszę pamiętać: wystarczy jeśli poszczęści nam się tylko raz. Pani będzie potrzebowała szczęścia nieustannie". Taki komentarz wydała IRA po nieudanej próbie zamachu bombowego na Margaret Thatcher.
Ten reportaż świetnie pokazuje, że, jak to zwykle w życiu bywa, rzeczywistość wcale nie jest czarno-biała i nawet jeśli “kibicowało” się którejś ze stron, to trzeba przyjąć do wiadomości, że każda z nich ma ręce splamione krwią. Okazuje się też, że wydarzenia te nadal w dużej mierze są nierozliczone, niezamknięte, zamotane, bo uwikłane w zbrodnie są obie strony - i byli członkowie IRA, i Brytyjczycy ze służb walczących z IRA. Niektórzy zmienili poglądy o 180 stopni, z przyjaciół stając się wrogami. Kto był wierny swoim ideałom, kto kapował, kto teraz kłamie? I kto za to zapłacił, a kto wyszedł z tarczą? Czy Gerry Adams jest socjopatą, czy genialnym politykiem (zapewne jednym i drugim). I to, że najbardziej zajadli i konserwatywni są ci, którzy przyglądają się bezpiecznie zza oceanu - bo jednak znalezienie się w oku cyklonu może zmienić optykę. Klasyka gatunku w takich sytuacjach - tak samo przecież wyglądało to u nas po roku 1990. W Irlandii nie powstała nawet żadna komisja, by zająć się wyjaśnieniem tych spraw i wymierzeniem “sprawiedliwości”. Twarzą procesu pokojowego stała się partia Sinn Fein, ale IRA tak naprawdę przecież nigdzie nie odeszła… Keefe pokazuje dalsze losy tych ludzi, niektórych złamanych pobytami w więzieniu, czy rozgoryczonych postępowaniem swoich “brothers in arms”. Trudno nie zadumać się nad losem tych, którym Kłopoty zniszczyły życie - np. Dolours Price, inteligentnej, rzutkiej kobiety, która w innych okolicznościach osiągnęłaby prawdopodobnie sukces w wybranej przez siebie dziedzinie. Nie wspominając już o tych, którzy zginęli. W ostatniej części książki kluczowy staje się wątek mówionych relacji uczestników tych zdarzeń i wyjaśniania popełnionych w czasie Kłopotów zbrodni, tzw. “zniknięć” ludzi, w tym matki 10-ciorga dzieci. Opowiadanie o tym jest rzecz jasna odpowiednikiem strzelby, która pojawia się w pierwszym akcie - co też od razu było dla mnie jasne. Niejasne było to, czemu ci ludzie się na to zdecydowali. Trzeba było trzymać się tytułowej maksymy.
Reportaż Patricka Radden Keefe zgrabnie łączy te wszystkie skomplikowane wątki i pozwala zrozumieć przebieg tego konfliktu w Irlandii, który zawsze jawił mi się jako niezrozumiały i dość absurdalny. Po co Brytyjczykom ten skrawek Irlandii? Jedna z pierwszych - i ostatnich dziś brytyjskich kolonii? Czy ma on jakieś znaczenie geopolityczne? Dlaczego Irlandczycy walczą ze sobą nawzajem - podczas gdy Brytyjczyków tak naprawdę to nic nie obchodzi? Po co to krwawe żniwo - a przecież chodzi tu nie tylko o podział na zwolenników Irlandii i Zjednoczonego Królestwa, ale też zadawnione podziały religijne. Zarazem trudno wyobrazić sobie Irlandię sprzed tego podziału. To, czego mi tu zabrakło, to odwołanie się do tła historycznego - długiej brytyjskiej obecności na tej wyspie, datującej się właściwie od średniowiecza. Coś tam wiem na ten temat, ale nadal nie rozumiem, czemu te historyczne podziały są nadal tak żywe (podczas gdy większość kolonii uzyskała już niepodległość i podczas kiedy Kościół katolicki utracił w Irlandii wpływy). Keefe doprowadza swoją narrację do czasów współczesnych, gdzie okazuje się, że Irlandczycy w Ulsterze wcale nie są mniej podzieleni, niż kiedyś. A sprawy znowu skomplikowały się po Brexicie.
Autor (Amerykanin o irlandzkich korzeniach) pozostaje względnie bezstronny, co na pewno jest ogromnym plusem w przypadku tego typu reportażu. Przedstawia racje wszystkich stron, czerpiąc z różnych źródeł - praca nad tym reportażem zajęła kilka lat. Jest to książka rzetelna i obiektywna, więc czytelnik może wyrobić sobie własny pogląd na Kłopoty. A do tego Keefe potrafił przekuć to we wciągającą narrację - przyznam, że się tego nie spodziewałam. Zabierałam się za ten reportaż z dużymi oporami, gdyż grubaśny, a temat trudny. Okazało się, że nie było czego się bać, przeczytałam go błyskawicznie z dużą przyjemnością. O ile przyjemne mogą być bomby, strzelaniny, porwania i relacje z głodówek więziennych. Chodzi mi bardziej o wciągającą narrację, która sprawia, że tę historię czyta się z zapartym tchem. Na koniec czekało mnie jakże przyjemne zaskoczenie, kiedy okazało się, że autor to ten sam reportażysta, który popełnił niedawno Imperium bólu - którego jeszcze nie czytałam, ale zamierzam i już wiem, jakiego poziomu spodziewać się po tej książce.
Wątpliwa jest dla mnie teza, że gdyby nie te kilkanaście lat przemocy,
nie doszłoby do rozmów na temat połączenia Irlandii. Gdyby nie wojna -
rozejm nie byłby potrzebny. A ta wojna była “po nic”, gdyż cele IRA nie
zostały osiągnięte, Irlandia Północna nadal należy do Wielkiej Brytanii.
Bez przemocy też można by było rozmawiać. Z takim samym skutkiem. Albo i
nie. Gdyż ostatecznie o przyszłości Ulsteru pewnie zdecyduje
referendum. Ale przeszłości nie da się cofnąć.
Gatunek: reportaż
Komentarze
Prześlij komentarz