Barwne życie Tomasza Manna, autora Czarodziejskiej góry, idealnie nadaje się na powieść i na film. Pisarz urodził się w końcówce XIX wieku, zatem był świadkiem ogromnych przemian, rewolucji i przemocy: schyłek Belle Epoque, I wojna światowa, szalone lata 20-te, dojście Hitlera do władzy, ucieczka z Niemiec przed II wojną światową… Mann miał liczną rodzinę - kilkoro rodzeństwa (starszy brat Henryk, też znany pisarz) oraz kilkoro własnych dzieci, z których prawie każde było postacią nietuzinkową. Do tego los nie szczędził Mannom rodzinnych tragedii, więc naprawdę jest o czym pisać…

W tej zbeletryzowanej biografii Colm Toibin opowiada o losach całej rodziny Mannów na tle panoramy przełomu wieków XIX i XX w Niemczech, aż do połowy XX wieku. Czy te wydarzenia odbiły się jakoś na twórczości Manna? O dziwo, patrząc na jej tematykę - nie. Jak pokazuje Toibin w Czarodzieju, Mann czerpał głównie z własnego prywatnego życia, osobistych doświadczeń, np. Buddenbrokowie powstali na wzór rodzinnego domu Manna w Lubece, a inspiracją do Czarodziejskiej góry był pobyt żony Manna w sanatorium w Davos. W Czarodzieju mamy zapis introspekcji noblisty obserwującego najbliższych, to, co dzieje się w jego otoczeniu, a także jego bardzo prywatne i głęboko skrywane dylematy. Związane z ukrywaną homoseksualnością. To jest powieść mimo wszystko kameralna - mimo tego, że toczy się w tak burzliwych czasach, i mimo tego, że krąg postaci jest dosyć szeroki. Ale, tak jak zauważa w pewnym momencie jedna z nich, paradoksalnie duża rodzina spowodowała zamknięcie się we własnej “bańce” (jak powiedzielibyśmy dziś) i małą otwartość na wydarzenia ze świata zewnętrznego. Znalazło to odzwierciedlenie np. w postawie Manna wobec nazistów, wewnętrznym rozdarciu między wiernością ojczyźnie, a wiernością wobec własnych humanistycznych ideałów (a także wartości po prostu ważnych dla każdego człowieka), co również jest interesującym wątkiem Czarodzieja. Z kolei owo “zamknięcie” się nie tyczyło najstarszych dzieci pisarza - Eriki i Klausa, dość ekscentrycznych jak na owe czasy i aktywnych w szerokich, nawet międzynarodowych kręgach (Erika wyszła nawet za znanego angielskiego pisarza W.H.Audena, aczkolwiek był to związek fikcyjny). Co ciekawe Toibin stosunkowo mało miejsca poświęca samej twórczości Manna, koncentrując się na pisarzu bardziej jako człowieku, a nie twórcy.

Ach, jak ta książka mi się podobała! Szalenie! I to w zasadzie od pierwszych stron. Nie ma ona w sobie nic z nudnych na ogół biografii pisarzy, bo postacie są barwne, tak samo jak całe tło obyczajowo-historyczne. Styl Toibina jest bardzo przystępny, prosty, jakby dla kontrastu ze stylem Manna, pozwalający łatwo wczuć się w sytuację bohaterów i wciągnąć między karty tej powieści. Klimat stworzony przez autora jest na poły magiczny: mimo dramatów, jakie dotykają Mannów książka jest przepojona spokojem, być może swoistym stoicyzmem - Toibin nie epatuje dramą, nie podkreśla nieszczęść (ah te współczesne powieści, w których bohaterowie rozdzierają szaty z powodu pierdół). To powieść subtelna, taka, w której pewnych rzeczy trzeba szukać między wierszami, a pewnych w ogóle w niej nie ma, może i dobrze. Nam, przyzwyczajonym do tego, że zewsząd atakowani jesteśmy negatywnymi wiadomościami, że musi być głośno i wyraziście (naziści też tacy byli), może wydawać się to mdłe - dla mnie było to kojące i wydawało się dobrze oddawać atmosferę tamtych czasów oraz charakter pisarza. Wyłania się z tego portret Manna jako osoby skrytej, introwertycznej, tłamszącej emocje w sobie - co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że był i pisarzem, i dzieckiem mieszczańskich, dziewiętnastowiecznych Niemiec. Toibinowi udało się oddać Manna jako człowieka po prostu, z różnymi słabostkami, cierpkim poczuciem humoru oraz - last but not least - miłością do swojego ojczystego kraju, który musiał opuścić, jak wielu Niemców. Są tu fragmenty poruszające, np. kiedy Mann martwi się o to, co będzie w obliczu rewolucji socjalistycznej w Monachium, tuż po I wojnie światowej albo kiedy w Ameryce wspomina swój ojczysty kraj. Kraj Goethego, Schillera, Beethovena, wybitnych artystów i naukowców, który zamienił się w kraj morderców, terroryzujących cały świat… Z drugiej strony Mann potępił artystów niemieckich, którzy nie wyjechali i pozostali na “wewnętrznej emigracji”. Czy miał do tego prawo? Tak, myślicie, że wyście tu cierpieli, podczas kiedy my w Ameryce się opalaliśmy - pada w książce. Tylko że w przypadku Mannów tak właśnie było - kiedy w Europie świat walił się ludziom na głowy, Mannowie w Ameryce kupowali domy i urządzali przyjęcia... Tak, momentami zachowanie Manna może wzbudzać pejoratywne odczucia, zwłaszcza jeśli chodzi o obraz rodzinny; w pewnym momencie pada nawet stwierdzenie, że dzieci Mannów zachowują się tak, jakby cieszyły ich problemy i słabości swojego rodzeństwa. Świadczy to o tym, że być może była to jedna z tych rodzin, z którą dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu... Trzeba pamiętać, by oddzielać twórców od ich dzieł - oni też przecież są tylko ludźmi, a nie herosami.

Wiadomo, że pewne opisane tu wydarzenia mogą być fikcyjne, tak samo jak opis życia wewnętrznego Manna - wszak stworzony przez innego pisarza - ale nie zmienia to faktu, że całość jest fascynująca. Nie czytałam żadnej powieści Tomasza Manna, bo wydawały mi się one zawsze zbyt trudne i nie czułam się na siłach… Czy teraz mam na nie ochotę? Tak, wszak Czarodziejska góra to klasyka literatury światowej. 

Metryczka: 
Gatunek: powieść biograficzna
Główny bohater: Tomasz Mann
Miejsce akcji: Niemcy/USA
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 432
Moja ocena: 6/6
 
Colm Toibin, Czarodziej, Wydawnictwo Rebis, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później