Sycylijskie lwy/Zima lwów
Ponieważ Sycylijskie lwy mi się niezbyt podobały, nie miałam zamiaru czytać kontynuacji. Ale, wiecie jak to jest, książka sama wpadła mi w ręce, więc “zmuszona ją byłam wziąć’. I okazało się, że Zima lwów podobała mi się dużo bardziej, niż część pierwsza. Wprawdzie zasadniczo styl autorki się nie zmienił, dalej jest beznamiętny, tak że brakuje zdecydowanie w tej powieści emocji i tego czegoś, co powoduje przywiązanie czytelnika do bohaterów. Biznes przejmują kolejne pokolenia i, jak to często bywa - pierwsze pokolenie tworzy, drugie pokolenie rozbudowuje, ale trzecie niestety trwoni majątek… Ale, co jest dobre, autorka w tej części koncentruje się na życiu rodzinnym Floriów (w przeciwieństwie do Sycylijskich lwów), opisom interesów (powiązanych z polityką) poświęcając ledwie kilka stron. Mimo wszystko, w kwestii psychologii postaci dużo byłoby tu jeszcze do zrobienia, a powieść [nadal] nie porywa. Losy bohaterów były mi obojętne i coś w tej kwestii zaczęło dopiero “drgać” pod koniec książki, kiedy dochodzimy do opisu upadku rodzinnej fortuny.
Mimo, że prym w tej sadze wiodą panowie - kolejni dziedzice rodzinnej fortuny (o ciągle tych samych imionach, niczym w Stu latach samotności), to w oczy rzucają się losy kobiet - małżonek wchodzących do rodziny Floriów, poślubionych raczej nie z miłości, ale z uwagi na koneksje, nazwisko, tytuły. Każda z tych kobiet, mimo życia w luksusie jest nieszczęśliwa, kochając bez wzajemności i cierpiąc właśnie z powodu braku uczuć ze strony męża. Na pewno nie są partnerkami poślubionych sobie mężczyzn - mówi im się, że powinny zacisnąć zęby, spełniać obowiązki małżonki, że ważniejsze jest nazwisko, niż indywidualne pragnienia - na porywy serca nie ma tu miejsca. Poza tym życie nie szczędzi im także ciosów w postaci przedwczesnych śmierci bliskich, w tym potomstwa. Kończą zgorzkniałe i samotne, nieszczęścia łamią im ducha…Z pewnością różni się to od pokoloryzowanych współczesnych opowieści o “silnych” kobietach, potrafiących kierować swoim życiem, nawet mimo podrzędnej pozycji kobiet w dawnych czasach. Końcówka powieści jest bardzo smutna i nasuwa się refleksja, czy nie lepiej być przeciętnym człowiekiem, bez bogactwa, które można stracić, co boli na pewno bardziej, niż gdyby się go nigdy nie miało. Tym bardziej, że jak widać, w dawnych czasach, pieniądze wcale nie pomagały w przypadku problemów zdrowotnych, gdyż medycyna stała po prostu na bardzo niskim poziomie rozwoju.
Tak z Sycylijskich lwów, jak i Zimy lwów można dowiedzieć się czegoś o historii Włoch w XIX i na początku XX wieku, nie tylko z treści powieści, ale także z krótkich wstępów stricte historycznych, poprzedzających każdy rozdział. Mocno akcentowany jest tu podział na bogatszą Północ i biedniejsze Południe Włoch, który istnieje do dziś. Trochę mi było szkoda, że przez schyłek - i Floriów, i starego europejskiego ładu, czyli czasy I i II wojny światowej, autorka w zasadzie przegalopowała. Zastanowiło mnie też, że tak mało miejsca - w zasadzie tylko kilka wzmianek - Auci poświęciła sycylijskiej mafii, która przecież powstawała wtedy, kiedy na Sycylii rządzili Floriowie.
Żródło: Wikipedia |
Gatunek: powieść
Komentarze
Prześlij komentarz