Ciemniejący wiek
Catherine Nixey opisuje czasy, kiedy losy chrześcijaństwa dopiero się ważyły, końcówkę starożytności i wejście w wieki ciemne. To jeszcze nie było średniowiecze. Myśląc o średniowieczu, najczęściej do głowy przychodzi nam jego schyłek: wieki po roku tysięcznym, natomiast bardzo mało wiemy o tym, co działo się we wcześniejszych stuleciach. Wschodzące chrześcijaństwo nie było bynajmniej religią pokoju, wbrew naukom Jezusa (gwoli prawdy, to i potem nigdy nią nie było), a chrześcijanie za punkt honoru postawili sobie nawrócić „pogan” jeśli nie po dobroci, to siłą. Co zresztą obserwowaliśmy przez kolejne wieki i pod różnymi szerokościami geograficznymi. To chyba wtenczas, wraz z triumfem chrześcijaństwa narodziły się wojny religijne - Cesarstwu Rzymskiemu zależało na posłuszeństwie, a nie na tym, by wszyscy myśleli tak samo, więc starożytni odnosili się do tego, w co kto wierzył, z dużą tolerancją. Tymczasem wyznawcy Chrystusa koniecznie chcieli urządzać innym życie i mieć kontrolę nawet nad tym, o czym myślą.
Chrześcijanie ze zdziwieniem patrzyli na tolerancję swoich niechrześcijańskich sąsiadów. Później Augustyn wyraził zdumienie faktem, że poganie potrafili czcić w zgodzie różnych bogów, podczas gdy chrześcijanie, wyznający jednego, dzielą się na niezliczone, zwalczające się frakcje.
Wiara chrześcijan w mające nadejść królestwo niebieskie sprawiała, że byli oni niebezpiecznie obojętni wobec doczesnych potrzeb państwa. Chrześcijanie unikali służby wojskowej, duchowieństwo propagowało uległość wobec wrogów, a ogromne sumy z finansów publicznych, zamiast na armie przeznaczano na „bezużyteczną ciżbę” mnichów i zakonnic.
Kościół działał jak ogromny, bezlitosny filtr tekstów – wieki sprawowania kontroli przez tę instytucję w charakterze „membrany półprzepuszczalnej” […] sprawiły, że pisma chrześcijańskie przetrwały, a te wrogie Kościołowi zostały pochłonięte przez mroki dziejów.
W Ciemniejącym wieku Nixey rzuca światełko właśnie na te czasy, o których tak mało wiemy. Robi to tak, że kolejne klocki wskakują na właściwe miejsce, np. dlaczego chrześcijanie tak łatwo przyjmowali głoszone dogmaty i opowieści o Jezusie. [Dla starożytnych mędrców były one pozbawione logiki]. Opisuje stopniowe odchodzenie od idei antycznych, fanatyczne niszczenie dorobku starożytnych, brutalność, agresję i brak tolerancji, wyciskające łzy z oczu, jak w przypadku morderstwa Hypatii, czy ostatnich fragmentach o tułaczce ostatnich greckich filozofów. Tekst Nixey nie ma w sobie nic z akademickiego wywodu, opisuje ona to wszystko w gawędziarskim tonie, sprawiając, że tę historyczną książkę się chłonie. To nie jest jednak praca naukowa skierowana do historyków i znawców starożytności, tudzież średniowiecza, czytać by to należało raczej jak reportaż historyczny. Napisane jest to błyskotliwie, ale dość pobieżnie i moim zdaniem pewnym kwestiom należałoby się lepsze naświetlenie. Przede wszystkim dlaczego chrześcijaństwo odniosło taki sukces. Nixey prześlizguje się po tym, że była to religia biednych, niewolników, kobiet… Nowa wiara faworyzowała właśnie maluczkich (czyli była populistyczna), a ci byli zmęczeni ogromnymi nierównościami świata antycznego. Tyle tylko, że z biegiem czasu wszystko wróciło do status quo. Kiedy stało się jasne, że Królestwo Niebieskie nie nadejdzie tak szybko, ludzie zajęli się znowu sprawami doczesnymi, a chrześcijaństwo okazało się religią nie miłości, ale bazująca na strachu i wstydzie, religią zakazów i nakazów i wcale nie stroniącą od gromadzenia bogactw.
Ciemniejący wiek jest nazywany książką kontrowersyjną, książką, która zasiała ferment, ale też książką zbyt jednostronną, bo Nixey pisze tylko o destruktywnej stronie chrześcijaństwa. Wielu osobom się to bardzo nie podoba i próbują z tym polemizować. Ja nie będę. Autorka już na samym wstępie uprzedza, że ta książka będzie właśnie taka, gdyż o tym, jak Kościół chronił spuściznę antyku napisano już wiele, natomiast o tym, jak niszczył przez wieki milczano. Dziś wiemy już jak było i że do niechlubnej historii Kościoła można dopisać wiele kart, w kolejnych epokach: liczne wojny religijne, prześladowania heretyków i myślących inaczej, cenzura, obskurantyzm, a także chciwość, gromadzenie bogactw i sprzymierzanie się z możnymi przeciwko biednym (wbrew naukom, które Kościół głosi). Historia pokazuje, że w organizacji tej ogniskują się wszystkie najgorsze ludzkie przywary. Po cóż więc polemizować, wyciągając dobrze wszystkim znane argumenty, wskazujące przede wszystkim na to, od czego zaczęłam: że historię znamy z perspektywy zwycięzców, a nie pokonanych, tych, których dopuszczono do głosu, a nie tych, których uciszono. Nie próbujmy więc po raz kolejny ich uciszać.
Gatunek: historia
Komentarze
Prześlij komentarz