Wiadomo, że historię piszą zwycięzcy. Dlatego też sporo słyszeliśmy zawsze o tym, jak to chrześcijaństwo ratowało pozostałości świata klasycznego, jak dzięki mnichom ocalały np. starożytne pisma (ostatnio czytałam o tym w książce o historii bibliotek). Ta książka nie jest o tym. Ta książka jest o tym, dlaczego w ogóle trzeba było je ratować… Dlaczego dziś, jadąc do Grecji widzimy tak wiele ruin po starożytnych świątyniach i posągów w kawałkach, co niekoniecznie zostało spowodowane tylko upływem czasu. Dlaczego z powierzchni ziemi zniknęła biblioteka aleksandryjska. Z tego samego powodu, z którego tak całkiem niedawno świat obiegła informacja o zniszczeniu starożytnych buddyjskich posągów przez talibów…

Catherine Nixey opisuje czasy, kiedy losy chrześcijaństwa dopiero się ważyły, końcówkę starożytności i wejście w wieki ciemne. To jeszcze nie było średniowiecze. Myśląc o średniowieczu, najczęściej do głowy przychodzi nam jego schyłek: wieki po roku tysięcznym, natomiast bardzo mało wiemy o tym, co działo się we wcześniejszych stuleciach. Wschodzące chrześcijaństwo nie było bynajmniej religią pokoju, wbrew naukom Jezusa (gwoli prawdy, to i potem nigdy nią nie było), a chrześcijanie za punkt honoru postawili sobie nawrócić „pogan” jeśli nie po dobroci, to siłą. Co zresztą obserwowaliśmy przez kolejne wieki i pod różnymi szerokościami geograficznymi. To chyba wtenczas, wraz z triumfem chrześcijaństwa narodziły się wojny religijne - Cesarstwu Rzymskiemu zależało na posłuszeństwie, a nie na tym, by wszyscy myśleli tak samo, więc starożytni odnosili się do tego, w co kto wierzył, z dużą tolerancją. Tymczasem wyznawcy Chrystusa koniecznie chcieli urządzać innym życie i mieć kontrolę nawet nad tym, o czym myślą.

Chrześcijanie ze zdziwieniem patrzyli na tolerancję swoich niechrześcijańskich sąsiadów. Później Augustyn wyraził zdumienie faktem, że poganie potrafili czcić w zgodzie różnych bogów, podczas gdy chrześcijanie, wyznający jednego, dzielą się na niezliczone, zwalczające się frakcje.
To, że chrześcijanie nie cenili sobie dorobku starożytnych, to mało powiedziane…  pierwsze wieki naszej ery te nie bez powodu nazwane są ciemnymi. Triumf chrześcijaństwa pociągnął za sobą odwrót od nauki i idei, które kwitły w czasach starożytnych i zepchnęły ludzi w otchłań ciemnoty, w której tkwili przez następne tysiąc lat. Mądrości już nie ceniono, podobnie jak przyjemności życiowych i piękna. Cnotami stały się ubóstwo, umartwianie się i ignorancja. Już Gibbon postawił tezę, iż chrześcijaństwo przyczyniło się do upadku Cesarstwa Rzymskiego, gdyż

Wiara chrześcijan w mające nadejść królestwo niebieskie sprawiała, że byli oni niebezpiecznie obojętni wobec doczesnych potrzeb państwa. Chrześcijanie unikali służby wojskowej, duchowieństwo propagowało uległość wobec wrogów, a ogromne sumy z finansów publicznych, zamiast na armie przeznaczano na „bezużyteczną ciżbę” mnichów i zakonnic.
Nawracanie pociągało za sobą niszczenie wszelkich artefaktów odchodzącej kultury antycznej: świątyń, przedstawień bogów czy pism stworzonych przez starożytnych myślicieli. To, co pozostało to nędzne resztki, ocalałe albo dlatego, że udało się je wcisnąć w katolicki dogmat (jak Arystotelesa), albo często przypadkiem. Mówimy więc, że mnisi ocalili antyczne teksty, tyle tylko, że nie wiemy, ile tych tekstów przepadło wskutek działania religijnych fanatyków, albo wskutek ignorancji po prostu. Trudno chronić coś, czego się nie ceni i nie szanuje. W ten sposób zaprzepaszczone zostały dokonania starożytnych w dziedzinach chociażby matematyki, astronomii czy filozofii. Starożytni stworzyli teorie, które potem ludzkość musiała – po ponad tysiącu lat odkrywać na nowo… Zastanawia mnie więc, gdzie byłaby dziś ludzkość, jakiego postępu byśmy dokonali, gdyby świat zachodni nie zdominowało chrześcijaństwo ze swoją pogardą dla wiedzy i nowych idei oraz pogardą dla połowy ludzkości tj. kobiet.

Kościół działał jak ogromny, bezlitosny filtr tekstów – wieki sprawowania kontroli przez tę instytucję w charakterze „membrany półprzepuszczalnej” […] sprawiły, że pisma chrześcijańskie przetrwały, a te wrogie Kościołowi zostały pochłonięte przez mroki dziejów.

W Ciemniejącym wieku Nixey rzuca światełko właśnie na te czasy, o których tak mało wiemy. Robi to tak, że kolejne klocki wskakują na właściwe miejsce, np. dlaczego chrześcijanie tak łatwo przyjmowali głoszone dogmaty i opowieści o Jezusie. [Dla starożytnych mędrców były one pozbawione logiki]. Opisuje stopniowe odchodzenie od idei antycznych, fanatyczne niszczenie dorobku starożytnych, brutalność, agresję i brak tolerancji, wyciskające łzy z oczu, jak w przypadku morderstwa Hypatii, czy ostatnich fragmentach o tułaczce ostatnich greckich filozofów. Tekst Nixey nie ma w sobie nic z akademickiego wywodu, opisuje ona to wszystko w gawędziarskim tonie, sprawiając, że tę historyczną książkę się chłonie. To nie jest jednak praca naukowa skierowana do historyków i znawców starożytności, tudzież średniowiecza, czytać by to należało raczej jak reportaż historyczny. Napisane jest to błyskotliwie, ale dość pobieżnie i moim zdaniem pewnym kwestiom należałoby się lepsze naświetlenie. Przede wszystkim dlaczego chrześcijaństwo odniosło taki sukces. Nixey prześlizguje się po tym, że była to religia biednych, niewolników, kobiet… Nowa wiara faworyzowała właśnie maluczkich (czyli była populistyczna), a ci byli zmęczeni ogromnymi nierównościami świata antycznego. Tyle tylko, że z biegiem czasu wszystko wróciło do status quo. Kiedy stało się jasne, że Królestwo Niebieskie nie nadejdzie tak szybko, ludzie zajęli się znowu sprawami doczesnymi, a chrześcijaństwo okazało się religią nie miłości, ale bazująca na strachu i wstydzie, religią zakazów i nakazów i wcale nie stroniącą od gromadzenia bogactw.

Ciemniejący wiek jest nazywany książką kontrowersyjną, książką, która zasiała ferment, ale też książką zbyt jednostronną, bo Nixey pisze tylko o destruktywnej stronie chrześcijaństwa. Wielu osobom się to bardzo nie podoba i próbują z tym polemizować.  Ja nie będę. Autorka już na samym wstępie uprzedza, że ta książka będzie właśnie taka, gdyż o tym, jak Kościół chronił spuściznę antyku napisano już wiele, natomiast o tym, jak niszczył przez wieki milczano. Dziś wiemy już jak było i że do niechlubnej historii Kościoła można dopisać wiele kart, w kolejnych epokach: liczne wojny religijne, prześladowania heretyków i myślących inaczej, cenzura, obskurantyzm, a także chciwość, gromadzenie bogactw i sprzymierzanie się z możnymi przeciwko biednym (wbrew naukom, które Kościół głosi). Historia pokazuje, że w organizacji tej ogniskują się wszystkie najgorsze ludzkie przywary. Po cóż więc polemizować, wyciągając dobrze wszystkim znane argumenty, wskazujące przede wszystkim na to, od czego zaczęłam: że historię znamy z perspektywy zwycięzców, a nie pokonanych, tych, których dopuszczono do głosu, a nie tych, których uciszono. Nie próbujmy więc po raz kolejny ich uciszać.

Metryczka:
Gatunek: historia
Główny bohater: pierwsi chrześcijanie
Miejsce akcji: Europa
Czas akcji: pierwsze wieki naszej ery
Ilość stron: 416
Moja ocena: 5/6
 
Catherine Nixey, Ciemniejący wiek. O niszczeniu świata klasycznego przez chrześcijan, Wydawnictwo Filtry, 2023

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później