Jak mogłabym zachęcić do przeczytania tej książki? Bo, prawdę mówiąc, sama nie za bardzo miałam na to ochotę, mimo blurbu zapowiadającego, że to będzie fantastyczna przygoda. Żydówka uciekająca ze swojej rodzinnej wsi? Małe sztetle gdzieś na Wschodzie w XIX wieku? Powieść łotrzykowska? To wszystko nie brzmiało dla mnie zbyt atrakcyjnie. Ale, pomyślałam sobie, może będzie to jedna z tych lektur, które mnie pozytywnie zaskoczą. I tak właśnie się stało.

Punktem wyjścia jest nieszczęście Mindy Szpajzman. Jej mąż, aspirujący do wyższych celów, uciekł od niej i zostawił ją samą z dziećmi. Kobieta jest zrezygnowana, bo przecież tak właśnie zachowują się mężczyźni… Jej siostra, Frania jednak ma zupełnie inną osobowość i pewnego dnia stwierdza, że musi coś zrobić… Opuszcza więc własną rodzinę, by znaleźć męża Mindy. Po drodze pakuje się niestety w spore kłopoty, które obejmują morderstwa, pobyt w żołnierskim obozie i szalony pościg, w który zaangażowane są carskie tajne służby…

Zanurzamy się tutaj w żydowską kulturę, jaka kwitła dawniej i w Rosji, i w Polsce (akcja tej książki dzieje się na Polesiu, czyli terenie dzisiejszej Białorusi, a w XIX wieku w zaborze rosyjskim) – małe miasteczka, hermetyczne społeczności. Autor świetnie ukazuje zaściankową mentalność Żydów, nie wychodzącą poza własne podwórko, starających się przede wszystkim żyć konformistycznie, robić „swoje” i nie sprzeciwiać władzom. Wszelkie odstępstwa od przyjętej normy, takie jak zuchwała podróż Frani, są „wystającym gwoździem, który trzeba wbić”. Z drugiej strony mamy pogardę okazywaną Żydom przez Rosjan i Polaków. Drugim arcyciekawym wątkiem jest rosyjska polityka inwigilacji i utrzymywania społeczeństwa w ryzach (nadal aktualna), co przedstawione jest poprzez działania carskiego agenta Nowaka oraz ideologię, jaką kierują się wojskowi. Tych fragmentów dotyczących wojska jest tu sporo, są to m.in. długie dygresje opowiadające o losach towarzyszy Frani. I mimo, że tego typu tekstów unikam, to w Córce rzeźnika jest to tak napisane, że nie mogłam się oderwać od lektury. Yaniv Iczkovits zainwestował też w oryginalne postaci - każda z nich jest dość nietypowa.

Problem polega na tym, że większość ludzi milczy, gdy pojawia się zło, i w ogóle nie są oni przygotowani do tego, by mądrze reagować. Błędem jest więc myślenie, że moralność człowieka należy oceniać właśnie w momencie, gdy jest ona wymagana. Większość ludzi (...) staje się świadoma swojej moralności dopiero z perspektywy czasu, gdy zdaje sobie sprawę, że w decydującym momencie poniosła porażkę, a wyrządzonej niesprawiedliwości nie da się już zadośćuczynić.

Wierzcie mi, to jest dobrze napisane, dlatego historia wciągnęła mnie – mimo mojego sceptycyzmu – i pół książki przeczytałam za jednym zamachem. Sposób narracji w Córce rzeźnika określiłabym jako coś w rodzaju nie pozbawionej humoru przypowieści, poruszającej kwestie moralności, ludzkiej natury, życiowej karmy i przewrotności losu. W tym przypadku jest to czarny humor, farsa - w Córce jest wiele prześmiesznych fragmentów, jak np. rozmowa carskiego agenta z teściową Frani. A ja lubię takie szalone kryminalne historie z przymrużeniem oka, jak np. Włamanie na śniadanie czy Fargo. Ta powieść kojarzyła mi się z rosyjską literaturą i takimi jej klasycznymi „prześmiewcami”, wyszydzającymi ówczesną mentalność, jak Gogol, czy Czechow. Tudzież z żydowskimi mądrościami, z ich typowym stoicyzmem wobec przeciwności losu. W tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu, bo widziałam, że powieść ta wzbudza skrajne opinie, więc nie jest to narracja dla każdego, trzeba coś takiego lubić. 

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Frania Kajzman
Miejsce akcji: Rosja
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 520
Moja ocena: 5/6
 
Yaniv Iczkovits, Córka rzeźnika, Wydawnictwo Poznańskie, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później