Nasza część nocy
Jej jądrem jest dziwny kult – nota bene Ciemności i nota bene przywieziony z Afryki, przez Anglię do Argentyny. Książka jest wciągająca, owszem, ale przygotujcie się raczej na maraton (ponad 700 stron), a nie na akcję pędzącą jak roller coaster. Bowiem to jądro obudowane jest opowieścią o Juanie i Gasparze, ojcu i synu oraz ich bliskich. Relacja ich łącząca jest trudna i dziwna, gdyż i egzystencja Juana, związanego z kultem jest dziwna. Autorka wykorzystuje różne perspektywy: raz narratorem jest ojciec, raz syn, potem jeszcze Rosario - matka Juana oraz inne osoby. W retrospekcji pisarka pokazała dzieje kultu, Bractwa, a także rodzin tworzących to Bractwo, należących do najbogatszych rodów w Argentynie. Poza tym mamy również lata 60-te i 70-te z szaloną mieszanką bitników, okultyzmu i “rozszerzania świadomości” oraz lata 80-te z epidemią AIDS. W tle Argentyna: krwawe czasy dyktatury, znikanie ludzi, bogacze pozostający ponad prawem, rozwarstwione społeczeństwo. Argentyna – kraj w wiecznym kryzysie, i politycznym, i ekonomicznym; ledwie kilka dni temu znowu czytałam o jakichś protestach i aresztowaniach działaczy. Choć myślałam, że będzie tego więcej i że autorka bardziej powiąże te wątki; zastanawiałam się, czy ów kult to nie jakaś alegoria rządów junty.
Nie do końca jest to horror, choć Enriquez potrafi wystraszyć. Nasza część nocy stanowi jakby kompilację kilku książek z różnych gatunków. Więc są tu fragmenty faktycznie jak z horroru, dość mocne, ale też jest saga rodzinna oraz część obyczajowa o dorastaniu. Widać inspirację starymi wierzeniami, legendami, okultyzmem, tarotem, jak również literaturą: Kingiem, Marquezem, Bolano, Lovecraftem. Jest mrocznie i duszno, jest to taki klimat, jak wtedy, kiedy jesteśmy chorzy, leżymy zamknięci w ciemnym pokoju i tracimy kontakt ze światem zewnętrznym. Tak też, w swoim świecie, na pograniczu jawy i snu, żyje Juan, śmiertelnie chory człowiek, pragnący za wszelką cenę chronić swojego syna. Tu motyw ojca i syna cierpiących na uciążliwe migreny wyjątkowo do mnie przemówił… Długie fragmenty książki – właśnie te o dorastaniu Gaspara, o jego przyjaźni z rówieśnikami – są pozbawione jednak jakiejkolwiek magii, tak że zapominamy nawet, że był jakiś kult, jakby to nam się tylko przyśniło… A potem autorka znowu wraca do tego wątku, jakby zataczając koło. Jest to bardzo ciekawie skonstruowane, taki miks wydawałoby się chaotyczny – zwłaszcza że momentami narracja przybiera formę strumienia świadomości i powieść sprawia wrażenie jak pisanej w transie. Do tego fabuła jest nieprzewidywalna, trudno zgadnąć do czego to wszystko zmierza, a na wyjaśnienie tego, o co właściwie chodzi z tym całym kultem też trzeba sporo czekać. Ale mimo to autorka się nie gubi, to wszystko się ze sobą łączy, a na koniec wszystko jest spięte elegancką klamrą.
Przyznaję, że dzieło Enríquez jest wymagające i nie do każdego przemówi. Pożądane jest tu pewne „obycie literackie”. Nie da się tego czytać oczekując po prostu akcji i horroru, Nasza część nocy to po prostu inny kaliber literatury, dzieło wielowymiarowe, nieoczywiste i cechujące się kunsztem pisarskim. Jestem w stanie zrozumieć głosy krytyczne, że to powieść prowadząca do niczego, jak koszmarny sen, który przypominają niektóre fragmenty. Bohaterowie są niejednoznaczni, nie zawsze da się ich lubić, zwłaszcza Juana, który gdy widzimy go oczyma dorastającego Gaspara, to nie wydaje się on być zbyt dobrym, kochającym ojcem. Także Gaspar żywi w stosunku do ojca ambiwalentne uczucia – ich relacja jest trudna i skomplikowana. Mnie najbardziej spodobała się ta część retrospektywna, rozgrywająca się chronologicznie najwcześniej i najbardziej napakowana „magią”. Poczułam wtedy ten faktor „wow”. Całość wywołuje oszołomienie i pozostawia z pytaniami. Na pewno nie jest to „czytadło”.
Gatunek: horror
Komentarze
Prześlij komentarz