Rower - najważniejszy wynalazek w historii ludzkości? No nie wiem, ale koło na pewno. Ale kogo by interesowała jego historia - na rowerze się jeździ, a nie o nim czyta… no chyba że prawdziwych pasjonatów dwóch kółek. Osobiście wolę czytać o środkach lokomocji w kontekście problematyki sprawiedliwości społecznej (której częścią są zagadnienia transportu) i zmian klimatycznych, a co za tym idzie zachodzących na świecie przemianach. Okazało się jednak, że książka Jody Rosena jest sprytnym połączeniem jednego i drugiego, z dodatkiem wielu ciekawostek oraz osobistych refleksji. Autor eksploruje terytorium roweru nie tylko z historycznego punktu widzenia, ale także psychologicznego, geograficznego, czy politycznego.

Rower posiada zdecydowanie pozytywne konotacje (ale nie dla kierowców), kojarząc się z postępowymi ideami, wolnością, równością i ekologią. “Narzędzie emancypacji, bicz na konserwatyzm, korporacje i samochody” (ciekawe, skoro rower przecież jest wynalazkiem od samochodu starszym…). No ale, prawda jest taka - jak przypomina nam Rosen - że rower to tylko narzędzie, które w rękach człowieka, jak każde narzędzie, może posłużyć i do dobrych, i do złych celów. Zasadniczo jednak to po prostu środek transportu, jako taki wykorzystywany zarówno do rekreacji, jak i do pracy. Rodzajów rowerów jest dziś od groma: i tradycyjne jednoślady, i towarowe, i riksze, i elektryczne, i rowery wyspecjalizowane do danego terenu albo sportu. Rowery dla kobiet, dla mężczyzn, dla dzieci…Dziwić może to, że rower wynaleziono tak późno, bo przecież jego konstrukcja jest nader prosta. Autor zachwyca się:

Dwa ustawione w równej linii i równej wielkości koła (...) do tego rama zbudowana z dwóch trójkątów - forma współczesnego roweru wydaje się czymś danym samo przez się i równie naturalnym, co sylwetka człowieka z dwiema rękami i dwiema nogami. Geometria jednośladu to uczta dla oczu: wyrazista kreska kierownicy, miękkie linie ramy, koronkowa promienistość szprych.  

Miano wynalazców roweru przypisują sobie podobno Włosi, ale to chyba tylko w Italii panuje ten pogląd. Faktycznie prototyp wymyślił pewien Niemiec w początku XIX wieku. A ledwo zdążył zawojować świat, wyprzedziły go samochody - i tak pozostaje do dziś. Miały już te samochody utorowaną drogę nomen omen, właśnie przez jednoślady, bo to dla nich zaczęto budować sieć asfaltowych dróg. Oponę też Dunlop wynalazł z myślą o rowerze. Wizja synka Dunlopa, pedałującego na swoim rowerku, jest w książce Rosena iście bajkowa. Dla wielu osób zresztą, w szczególności ze starszych już pokoleń, rower jest symbolem magicznych lat dzieciństwa. 

Okazuje się też, że równie stare jak rower są kontrowersje związane z jazdą na nim, uznawaną za nieodpowiednią dla kobiet np., (tradycyjnie zresztą, bo dla kobiet wszystko, poza dziećmi i kuchnią jest nieodpowiednie), w tym niechęć kierowców uważających, że droga to ich królestwo i dla rowerów nie ma na niej miejsca. Bitwa ta trwa nadal - autor opisuje np. sytuację w Nowym Jorku, gdzie mieszka - gdzie też przerzucanie winy na ofiary zostało wręcz zinstytucjonalizowane*. Samochodoza to jeszcze jedno zjawisko ewidentnie łączące Stany Zjednoczone i Polskę:

W Stanach Zjednoczonych mamy wymiar sprawiedliwości zezwalający de facto na zabijanie ludzi, nawet jeśli wina sprawcy jest ewidentna - o ile tylko prowadzi on samochód, ofiara to rowerzysta, a kierowca nie jest bardzo pijany i nie uciekł z miejsca wypadku.

Nam rowery kojarzą się z Holandią i Danią, ale prawdziwym ich królestwem jest Azja, choć dziś niestety i ją dopadła samochodoza. There are nine milion bicycles in Benjin? To już chyba nieaktualne, skoro Chiny w ostatnich latach prowadzą politykę OGRANICZANIA liczby rowerów w ruchu ulicznym, a miasta budują wyłącznie z myślą o samochodach. Szkoda że nie ma w tej książce europejskiej perspektywy, czyli chociażby pokazania ww. Holandii i Danii, jako najbardziej “urowerowionych państw”. Jak zwykle gros narracji koncentruje się na Stanach Zjednoczonych, z wycieczkami do Azji, głównie Bangladeszu (bardzo ciekawy rozdział), Bhutanu i wymienionych już Chin. 

Nie zabrakło w tej książce także osobistych wspomnień autora, w których odnajdzie się każdy rowerzysta: pierwszy rower i dzieciństwo spędzone na eskapadach na nim, wypadki, a nawet kradzieże tego pojazdu… Trudno się z Rosenem nie zgodzić, że jazda na rowerze to wyjątkowe doświadczenie: coś, co daje kopa, energię i poczucie wolności, przewietrza głowę i faktycznie można się poczuć, jakby się fruwało. Natomiast nie ma w Na okrągło - i z tego się cieszę - opowieści typowych dla mężczyzn zafiksowanych na swoim sprzęcie i jego osiągach, kolejnych podjazdach i ilości przejechanych kilometrów oraz całej tej lycrowo-tytanowej otoczki (autor sam zaznacza, że książek typowo o kolarstwie jest aż nadto).

Dziś, w dobie zmian klimatycznych i pandemii mamy kolejny globalny boom rowerowy, a przyszłości upatruje się w e-bikach. Nawet Chiny zaczęły się zastanawiać, czy odesłanie w niebyt Królestwa Roweru nie było aby zbyt pochopne. 


Na okrągło stanowi więc raczej zbiór tematycznych esejów lub mini-reportaży. Jest to książka dla miłośników rowerów, miłośników historii, ale i postępu, a także wszystkich ciekawych świata, w szczególności przedstawianego z innej perspektywy, niż ta konwencjonalna. 

Metryczka:
Gatunek: reportaż
Główny bohater: rower
Miejsce akcji: cały świat
Czas akcji: dawniej i współcześnie
Ilość stron: 408
Moja ocena: 4,5/6
 
Jody Rosen, Na okrągło, Wydawnictwo Wielka Litera, 2023

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później