Kiedy kobiety były smokami

Istnieje takie okrucieństwo i przemoc cicha, pod osłoną, ale sprawiająca równie wiele bólu. To zmuszanie kogoś do rzeczy, których nie chce robić, nie pozwalanie mu na realizowanie własnych marzeń, odbieranie tego, co kocha, wbijanie w za ciasne ramy. A wszystko to w imię panujących “zasad”, “bo tak będzie lepiej” (dla kogo?). Bo tradycja, bo konformizm, bo “moralność”. Kobiety były (i są) tresowane w ten sposób od tysiącleci. Właśnie taką sytuację mamy w pięknie opowiedzianej przez Kelly Barnhill historii.

Powieść stanowi ciekawe połączenie obyczajówki z fantastyką. Z jednej strony otrzymujemy poruszającą historię młodej Alex, która żyje w ciągle spętanej konwenansami rzeczywistości lat 50-tych i 60-tych XX wieku, gdzie na porządku dziennym jest seksizm. Dziewczynka najlepszy przykład tego ma we własnym domu, gdzie matka w milczeniu znosi swój los, a ojciec jest archetypiczną figurą wiecznie nieobecnego i fizycznie, i emocjonalnie mężczyzny, oczekującego od żony głównie tego, by go obsłużyła. To matka jest dla Alex centrum wszechświata, choć mała widzi też że matka ewidentnie coś ukrywa i brakuje tu prawdziwej, szczerej komunikacji. Matka jest zarazem strażniczką tego, co ją samą tłamsi: patriarchatu, sztywnych reguł, mizoginii. Zupełnie inaczej zachowuje się ciotka i być może ona byłaby lepszą przewodniczką dla dorastającej dziewczynki, ale wydarzenia sprawiają, że Marla znika z horyzontu.  To w założeniach historia podobna do tej z Lekcji chemii, gdzie mieliśmy te same czasy i utalentowaną kobietę w świecie, który tego talentu nie chciał widzieć tylko z powodu jej płci. Alex ma również naukowe zainteresowania* i chce się kształcić, ale jej ojciec jej nie wspiera, uważając, że to dla kobiety zbędne. Przecież i tak w końcu “wyjdzie za mąż”. Ta powieść jest napisana tak, że doskonale obrazuje wzbierające negatywne emocje, wywołane niesprawiedliwym i seksistowskim traktowaniem kobiet. Ten moment kiedy najlepsza uczennica w klasie słyszy, że powinna spuścić z tonu, bo chłopcom jest przykro (na szczęście ja nigdy czegoś takiego nie usłyszałam). A już zachowanie ojca Alex, mające miejsce gdzieś w połowie książki sprawiła, że naprawdę opadła mi szczęka. Przemoc jest tu zatem emocjonalna i systemowa, polegająca na wtłaczaniu kobiet w sztywne wzorce kulturowe, oparte na przekonaniu o podrzędnej roli kobiet. Wzorce te zaczynają się jednak powoli kruszyć, co konserwatywna część społeczeństwa początkowo usiłuje ignorować. I tu na scenę wkracza fantastyka ze smokami.

O ile feministyczne przesłanie jest oczywiste, to już sposób, jaki wybrała autorka by to pokazać już taki nie jest. Pozornie najprostsze wyjaśnienie nie wydaje się tu bowiem wyczerpujące. Owszem - najprościej byłoby to, co się dzieje z kobietami, tłumaczyć właśnie gniewem, tym, że kobiety miały “dość”. Zarazem smoka trudno też nie zauważyć, co jest odpowiedzią na odmawianie kobietom głosu, zmuszanie do milczenia, znoszenia w ciszy cierpienia - mimo to spora część społeczeństwa nadal usiłuje udawać, że smoków nie ma i że nic się nie dzieje…Jednak gniewny impuls to nie jest cała prawda. Bo nawet naukowcy nie potrafili stwierdzić, co tak naprawdę sprawia, że dana osoba ulega przesmoczeniu - a główne bohaterki są tego najlepszym przykładem. Pewne elementy mi się tu nie spinały: nie potrafiłam ułożyć sobie tego obrazu smoków z ludzkimi cechami, np. potrafiącymi mówić, chodzącymi do pracy, czy noszącymi torebki, czy nie daj buk robiącymi sobie makijaż. Po co? Moc i magia jest w każdej z nas, tak, tak, ale może jednak ta metafora jest zbyt ciężka, no bo jednak smoki dobrej prasy nie mają w ludzkiej historii, i z dobrocią czy pięknem się raczej nie kojarzą.

Poza tym, że jest to powieść z tezą, wpisująca się w nurt popularnej teraz literatury o kobietach i dla kobiet, tłumacząca kwestie dyskryminacji płciowej, to Kiedy kobiety były smokami po prostu jest ładnie napisana i łatwo się ją czyta. Uproszczenia trochę psują odbiór: ojciec bohaterki jest tu czarnym charakterem i trochę ta historia polega niestety na zero-jedynkowym schemacie: kobiety są dobre, mężczyźni źli. Zakończenie jest ciut banalne.

Jak to powiedziała Simone de Beauvoir mężczyźni zamykają kobietę w kuchni lub buduarze – i dziwią się, że jej horyzont jest ograniczony; podcinają jej skrzydła – i ubolewają, że nie umie latać. I to zdanie stanowi świetne podsumowanie powieści Barnhill. Jak bardziej dosłownie można pokazać rozwinięcie skrzydeł, jak przez przemianę kobiety w smoka? 

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka z pogranicza obyczaju i fantastyki
Główny bohater: Alex
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 50-te i 60-te XX wieku
Ilość stron: 424
Moja ocena: 4,5/6

Kelly Barnhill, Kiedy kobiety były smokami, Wydawnictwo Literackie, 2023

 

*Nota bene to wciskanie dziewczynek do dyscyplin ścisłych też mi trąci stereotypem - czemu kobiety nie mogą być dobre w przedmiotach humanistycznych? Bo przedmioty humanistyczne są "gorsze" od ścisłych? W ten sposób nadal hołdujemy stereotypom, pokazujemy, że humanistyki nie cenimy i żeby kobietę docenić, powinna się ona nadal wykazywać w przedmiotach stereotypowo męskich… 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później