Niedawno na instagramowym profilu Wydawnictwa Marginesy natknęłam się na urocze zdjęcie przedstawiające stoisko na London Book Fair, stylizowane na scenografię z niniejszej powieści, gdzie jak napisano Lekcje chemii były jednym z najgorętszych tytułów. Jest to opowieść o nietuzinkowej młodej kobiecie, kobiecie, która chciała być naukowczynią, chemiczką, na przekór czasom, w których żyła. Zamiast tego jednak ląduje w ... telewizyjnej kuchni. Rzecz dzieje się w latach 50-60-tych XX wieku, a zatem można by powiedzieć, że już w czasach równouprawnienia, ale jednak to równouprawnienie było dosyć fikcyjne. Po zakończeniu II wojny światowej, w latach 50-tych kobiety zostały znowu zredukowane do swoich tradycyjnych ról gospodyń domowych, a jeśli już pracowały, to co najwyżej jako sekretarki. Nadal miały trudności w dostępie do edukacji, a także do praw reprodukcyjnych. Więc co tu w ogóle wspominać o posadach naukowych - jeśli już kobieta zajmowała się jakimiś badaniami, to jej odkrycia szły na konto mężczyzn. Zjawisko to znane jest jako efekt Matyldy. W historii ludzkości można znaleźć mnóstwo tego typu rzeczywistych historii - dość wspomnieć badania nad DNA czy odkrycia Milewy Einstein.
 
Lekcje chemii to zatem feminizm w pigułce. Jest i o zapędzaniu kobiet do garów, o ocenianiu i podwójnej moralności, o dyskryminacji w miejscu pracy, o przemocy seksualnej… Może to wzbudzać naprawdę duże emocje, które jednakowoż łagodzone są dosyć lekką narracją oraz niezłomną postawą głównej bohaterki. Elisabeth nie tylko się nie godzi z takim traktowaniem kobiet, ale i wyraża bardzo stanowczo swoje poglądy na temat dyskryminacji ze względu na płeć (oraz wszelkiej innej dyskryminacji), wskazując oczywiście na jej nienaukowe, ale kulturowe pochodzenie. Do tego zawsze mówi to, co myśli i wierzy w siebie, a nie w to, co stara jej się wpoić kultura. Niewątpliwie jest oryginałem (oryginałką?). Może się to wydawać nazbyt śmiałe na te czasy, nie zgadzam się jednak, że postać Elizabeth jest stereotypowa - no naukowcy “już tak mają”. Poza tym trudno ukazywać seksizm i dyskryminację w innym świetle, niż negatywnym i sedno tej powieści polega raczej na tym, aby ukazać to z całą wyrazistością (może nawet łopatologicznie), a nie by bawić się w “szarości" i niedopowiedzenia. 

Co ciekawe, Lekcje chemii przywiodły mi na myśl nie tylko Przepis na żonę doskonałą, ale i Świat według Garpa - widzę sporo podobieństw pomiędzy tymi powieściami, mimo, że dzieli je spory odstęp czasowy. Lekcje chemii nie są na pewno takie pokręcone jak powieść Johna Irvinga, a język tak dosadny, ale Elizabeth ma w sobie coś z Garpa, a nawet dość sporo: ciekawą historię rodzinną, feministyczne poglądy w niesprzyjającym im czasach (tu w sumie bohaterka bardziej może nawet podobna była do matki Garpa), tragiczną historię miłosną, jest też wątek sportowy. Najbardziej jednak Lekcje przypominały mi Świat według Garpa po prostu klimatem.

Jeśli chodzi historię rodzinną Elisabeth to szkoda, że autorka ledwie ją wspomniała, bo można by było ten wątek bardziej poeksploatować. Garmus jednak bardziej skupia się na teraźniejszości i na relacji Elisabeth z innym obiecującym naukowcem, Calvinem Evansem, który też jest interesującą postacią (i jego historia to też osobny wątek). Tu właśnie, czytając o tym romansie dwojga ludzi jakby nie ze swoich czasów, miałam bardzo mocne deja vu ze Światem według Garpa.

Czytając debiutancką powieść Bonnie Garmus można się odprężyć i zrelaksować, gdyż jest to historia, która naprawdę “sama się czyta”, a przy tym ma ona głębsze przesłanie. Nie jest to bynajmniej komedia - opis “śmieszne do rozpuku” jest tu równie “trafny” jak w przypadku powieści typu Bridget Jones - serio, dramaty kobiet są takie śmieszne? Humor - dość przewrotny humor - jest w niej faktycznie obecny, podobnie jak w powieściach Johna Irvinga, ale czym byłoby to nasze życie, bez odrobiny humoru… Ktoś podsumował: gdyby nie happy-end, byłaby to bardzo smutna historia

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Elisabeth Zott
Miejsce akcji: USA
Czas akcji: lata 50-te XX wieku
Ilość stron: 462
Moja ocena: 5/6

Bonnie Garmus, Lekcje chemii, Wydawnictwo Marginesy, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później