Człowiek, który kochał Syberię
Dramat. Ta książka opisuje dramat syberyjskich zwierząt zabijanych tysiącami, przez niemieckiego “badacza”. Trzeba od razu zaznaczyć, że opowieść ta jest oparta na faktach - życiu autentycznej postaci. Niejaki Fritz Dorries był niemieckim podróżnikiem, zbieraczem motyli. W drugiej połowie XIX wieku spędził 22 lata wędrując po Syberii i opisując nowe gatunki zwierząt i roślin. Żył aż 101 lat i w trakcie II wojny światowej spisał swoje wspomnienia z życia na Syberii, które po wielu peregrynacjach trafiły do norweskiego pisarza Roy’a Jacobsena, a ten na ich podstawie napisał powieść. Zaczyna się dobrze - jest o fascynacji motylami, świadczącej faktycznie o podziwie dla piękna przyrody i chęci odkrywania jej tajemnic:
Pewien przyjaciel z młodości spytał mnie kiedyś, co jest takiego fascynującego w motylach, są przecież tylko jak zwiewne kawałeczki papieru, pozbawione życia confetti. (...) przyszło mi na myśl, że mój wybór ulubionego obiektu musi mieć coś wspólnego ze śmiercią: motyl jest zwyczajnie zbyt kruchy, aby żyć. Motyl jest delikatniejszy, niż jakikolwiek płatek kwiatu. To żywy płatek śniegu. A mimo to potrafi przewędrować tysiące kilometrów, stawiając opór najtęższym burzom. Motyle to tajemnica, stworzenia, które nie powinny istnieć, a mimo to istnieją, a gdy zaś już raz się je odkryje, nie ma wątpliwości, że właśnie one są prawdziwą duszą krajobrazu.
A jednak w dalszej części książki motyle są obecne w ilości homeopatycznej - a przypomnijmy, że podtytuł Człowieka brzmi: Wspomnienia zbieracza motyli z Syberii Wschodniej. Wspomnienia tego pana z Syberii ja nazwałabym pamiętnikiem myśliwego, bowiem właściwie na każdej stronie znajdują się opisy polowania/wzmianki o ustrzeleniu jakiego zwierzęcia, w tym tygrysów, niedźwiedzi, mniejszych ssaków i ptaków. Szlag mnie trafiał, kiedy czytałam o tym, jak gość strzela do wszystkiego, co się rusza, a "zabić" to jest właściwie pierwsza myśl, która mu przychodzi na myśl, kiedy spotyka jakieś zwierzę. Włącznie ze strzelaniem do samic z młodymi; jest też opis zastrzelenia ciężarnej niedźwiedzicy. I to wszystko bez cienia żalu, czy wyrzutów sumienia - jakiś cień refleksji jest opisany raz jedyny w tej książce - a tak towarzyszy narratorowi radość z udanego polowania i wzbogacenia kolekcji padliny. Za największy swój sukces Niemiec uznał zabicie za jednym zamachem kilkudziesięciu zwierząt, przede wszystkim orłów, przez podrzucenie im na żer zatrutego truchła jelenia. Fritz, brawo ty! Sytuacje, kiedy Dorries daje zwierzęciu spokój, należą naprawdę do nielicznych. W tym miejscu trzeba powiedzieć, co się działo z tymi wszystkimi upolowanymi zwierzętami: została z nich zdjęta skóra lub zostały one wypreparowane po to, by potem stać zakurzone w jakimś muzeum (preparowaniem zajmował się brat Fritza). Taki los spotkał m.in. 520 drapieżników i ponad 4800 ptaków. Plus tysiące owadów. Ja się pytam po kiego grzyba oglądać w muzeum zwierzęce zwłoki? W książce znajduje się także opis kradzieży czaszki człowieka pochodzącego z rdzennej ludności - bo zamówiło ją muzeum… Dorries po prostu z tego żył i na tym zarabiał. Tu kuriozalny moim zdaniem opis jednego z takich preparatów:
jednym z jego mistrzowskich dzieł jest kompozycja złożona z aż 44 kolibrów, przywiezionych z Amazonii i zamontowanych na niedużym drzewku, prawie niewykonalna praca, która wciąż znajduje się w posiadaniu rodziny i jest być może naszym najbardziej spektakularnym trofeum.
Dobrze nam było w Chenteju; każdy dzień przynosił coś nowego i nieprzewidzianego, nowe gatunki i pejzaże. Mieliśmy tyle jedzenia i wody ile było potrzeba, nic złego nam się nie działo.
Gatunek: powieść podróżnicza
Roy Jacobsen, Anneliese Pitz, Człowiek, który kochał Syberię, Wydawnictwo Poznańskie, 2022
Komentarze
Prześlij komentarz