Psi park to w zasadzie historia z wątkiem kryminalnym, tylko że opowiedziana w ten sposób, że dowiadujemy się o tym dopiero pod koniec książki. Autorka dawkuje nam informacje, przenosząc się kilkakrotnie w czasie i przestrzeni - powieść jest skonstruowana nielinearnie, na zasadzie mozaiki zdarzeń, którą trzeba samemu sobie poukładać. Z początku dowiadujemy się niewiele więcej ponad to, że bohaterka musiała uciekać z Ukrainy do Finlandii, porzucając całkiem wygodne życie – ale dlaczego? Pojawia się zatem element sensacyjny, ale ten początek niespecjalnie mnie zaciekawił, wciągnęłam się dopiero kiedy cofamy się do dzieciństwa narratorki. Opowiada ona o swojej rodzinie, smutnych sowieckich realiach, przenosinach z Estonii do Ukrainy, o walce o byt w momencie przemian ustrojowych. Walce, z której jej rodzina nie wyszła zwycięsko. Do tego akcja rozgrywa się we wschodniej Ukrainie, gdzie dominowało górnictwo, zatem mamy tu całą gamę problemów związanych z zanieczyszczeniem środowiska, z rabunkową gospodarką, problemami zdrowotnymi ludzi, a także szarością i brzydotą… Ten wątek „ukraiński” jest pełen dynamiki i wydarzeń, w które wplecione są tamtejsze realia, w tym lat ostatnich. To na tamtych terenach przecież rozpoczęła się wojna, trwająca do dzisiaj już w całej Ukrainie.

Obserwowałam rewolucję z daleka i momentami byłam przekonana, że rosyjskie czołgi wjadą do Dniepru. Po zajęciu Krymu co rano oglądam na komputerze rosyjskie wiadomości, żeby zobaczyć jak wygląda mapa prognozy pogody (…). Mogło się zdarzyć, że którejś nocy do obszaru Rosji dołączy cała Ukraina – już nie tylko Krym.


Losy bohaterki oraz jej rodziny wzbudzają emocje. To poczucie niesprawiedliwości, jakiego pewnie doświadcza i ona, kiedy w Finlandii widzi rodziny żyjące sobie w dostatku, bez zmartwień, w normalnym kraju – Tutaj wypadki rzeczywiście były tylko wypadkami, a maki – ozdobnymi kwiatami na rabatce. Żal, ale i ulga, bo te dzieci nie muszą uczyć się jak robić z żarówek koktajle Mołotowa, a ludzie nie muszą chomikować grzejników elektrycznych, w obawie, że Putin odetnie im gaz…(123). 

Chłopak urodzony z ukraińskiej dziewczyny, a żyjący w Finlandii jeśli któregoś dnia pojedzie do Ukrainy, to na wakacje i będzie się zachowywał jak każdy inny turysta z Zachodu. (…) będzie się zachwycał sprzedającymi kwiaty przy drogach babciami (…). Uzna, że w przygarbionych staruszkach jest coś autentycznego, pierwotnego. Na określenie tego istniało też inne słowo – bieda – ale on jej nie rozpozna.  

To również wyzysk ukraińskich dziewczyn, muszących ryzykować swoje zdrowie, a może i życie, by wyrwać się z biedy i marazmu na Ukrainie. Ukraina to wszak kraj postsowiecki, w którym po rozpadzie ZSRR rozkwitła przestępczość, korupcja i bezprawie. Bogacili się ci, co mieli smykałkę do interesów, a ci co jej nie mieli – cóż, klepali biedę jak dawniej. Przykładem mógł być biznes, w który wkręciła się bohaterka Psiego parku, oparty na dawczyniach komórek i surogatkach, z czyich usług oczywiście korzystali bogaci, w tym w dużej mierze cudzoziemcy. Usługi na Zachodzie może nie do końca nielegalne, ale mocno prawnie obwarowane, gdy na Ukrainie hulaj dusza, piekła nie ma… tu na sprzedaż jest wszystko. 

Tak opisane warunki życia robią wrażenie, wraz z taką bezdusznością ludzi, jaka rodzi się wtedy, kiedy trzeba walczyć o przetrwanie – wtedy jakieś wyższe emocje i skrupuły przestają mieć znaczenie. W Córeczce Tamary Dudy, nasz wschodni sąsiad przedstawiony jest jako kraj niewiele w sumie różniący się od Polski – może tylko jest trochę biedniej. Tymczasem w Psim parku mamy realia znacznie odbiegające od naszych standardów. Z tyłu głowy pojawiało mi się tu pojęcie przewłaszczenie kulturowe. Byłam przekonana, że Sofi Oksanen to pisarka ukraińska, gdy tymczasem okazuje się, że pochodzi ona z Finlandii. I kreśli ona przejmujący obraz Ukrainy, w gdzie pod koniec XX wieku ludzie na wsi nie mają w domu prądu czy bieżącej wody. Ukraina jest jak żywa baśń braci Grimm. Trudno w to uwierzyć.

W porównaniu z tym wątek „fiński”, przeplatający się z “ukraińskim” wydał mi się blady, gdyż tu głównie obcujemy z wewnętrznymi zmaganiami narratorki, nie potrafiącej poradzić sobie z tym, jaki obrót przybrało jej życie.

Niektórzy piszą, że to wymagająca powieść, że trudno ją szybko przeczytać, z uwagi na nagromadzenie trudnych tematów, ale także przez tę nieoczywistą, nielinearną budowę. Ja przeczytałam ją w jeden dzień - bo miałam akurat czas i tak dobrze mi się ją czytało. Na pewno mocno rezonuje ona mi w głowie: to, jak autorka diagnozuje wschodnioeuropejską rzeczywistość oraz taką uderzającą myślą, że Oksanen opisuje w sumie dziejącą się na naszych oczach historię - nie taką, na którą możemy spojrzeć już z dystansu, z wiedzą, jak się to wszystko skończyło. Paradoksalnie (na ten moment) idealnie koresponduje z tym zakończenie powieści. Gdyż powiedzieć że zakończenie Psiego parku jest otwarte, to mało, bo kluczowy wątek jest niewyjaśniony i książka sprawia wrażenie po prostu niedokończonej. Brakuje tylko napisu ciąg dalszy nastąpi.

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka
Główny bohater: Olena
Miejsce akcji: Ukraina i Finlandia
Czas akcji: XX i XXI wiek
Ilość stron: 496
Moja ocena: 5/6

Sofi Oksanen, Psi park, Wydawnictwo Znak literanova, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później