O tej książce przypomniało mi się, kiedy po raz kolejny zostałam w dyskusji w internecie obrzucona inwektywami dlatego, że miałam inne zdanie. Takie sytuacje są dziś nagminne, mimo to nieodmiennie zdumiewa mnie łatwość formułowania osądów i obrażania kompletnie obcych osób - o których nic kompletnie się nie wie, a zatem nie wie się też, czy ten epitet, którym poczęstowaliśmy daną osobę nie będzie jak trafienie kulą w płot. I w sumie nie wiem, czy coś takiego bardziej mnie wkurza, czy śmieszy - i o czym to świadczy. Inna scenka: na jednym z profili bookstagramowych wyraziłam wątpliwość co do zasadności czytania pewnego reportażu. Liczyłam na ciekawą dyskusję, ale wymiana zdań sprowadziła się głownie do pretensji, że mam zdanie odrębne. Kiedy zwróciłam uwagę, że wolałabym dyskusję merytoryczną o książce, a nie o tym, co kto napisał, prowadząca profil odparła, że "nie będzie przekonywać przekonanej". Ale skąd założenie, że byłam "przekonana"?? Akurat byłam otwarta na argumenty. Poza tym wydawało mi się, że jeśli ktoś prowadzi blog książkowy, to z założenia jego celem jest m.in. przekonywanie innych do przeczytania (ew. nieczytania) danej pozycji...

Nie potrafimy dyskutować. Nie wiem, jak było dawniej, ale obecnie "dyskusja" sprowadza się do tego, że ludzie okopują się na swoich stanowiskach, a wymiana zdań bardzo szybko przeradza się w pyskówkę i wycieczki osobiste, często zupełnie bez żadnego związku z tematem "rozmowy". Często nawet pojawia się zwrot "zdania i tak nie zmienię" - a zatem przyjęte z góry założenie, że wszelkie argumenty drugiej strony są błędne. Zmiana zdania jest chyba przez wielu uważana za coś moralnie nagannego, o czym świadczy zarzucanie w takich sytuacjach hipokryzji. Zupełnie niezgodnie ze znaczeniem tego słowa zresztą - hipokryzja jest wtedy, kiedy nasze zachowanie odbiega od głoszonych przez nas poglądów, a nie wtedy, kiedy zmienimy zdanie. Uważam, że coś takiego jest szalenie niebezpieczne w czasach, kiedy "wiedza" jest pozyskiwana w głównej mierze z internetu, a źródła tej wiedzy często nie są w ogóle weryfikowane. Nic dziwnego, że wiele osób coraz bardziej oddala się w swoich poglądach od prawdy i nauki, a do czytania ma pogardliwy stosunek.

Musimy pamiętać, że choć pewność jest przekonująca, tylko wątpienie może zmienić świat - A. Warner

Właśnie do weryfikowania swojego zdania nawołuje Adam Grant, pokazując zarazem różne mechanizmy stojące za tym, że tego nie robimy. Wyrobienie sobie jakiejś opinii jest zasadniczo proste, ale zmiana zdania to wyższa szkoła jazdy. Jedną z kluczowych kwestii jest to, jakie znaczenie ma dla nas dany pogląd, gdyż niektóre z nich internalizujemy do tego stopnia, że stają się dla nas elementami własnej tożsamości. Znacznie łatwiej przyjąć, że się myliliśmy, jeśli rzecz dotyczy sprawy dla nas błahej, problem pojawia się kiedy przekonania stają się dla nas wartościami (a czasem może być to przywiązanie do czegoś naprawdę bzdurnego, jak konkretna marka telefonów...) - wtedy ich krytykę traktujemy jak personalny atak. Poza tym nasze własne przekonania i preferencje zawsze zawężają nam perspektywę, sprawiają, że nie widzimy tego, czego nie chcemy widzieć. 

Grant zachęca do przyjęcia postawy naukowca: krytyczna analiza i weryfikacja faktów to podstawowa metoda naukowa, prowadząca do porzucenia błędnych czy nieaktualnych przekonań - bez niej nie byłoby nauki, nie byłoby postępu. Cechą naukowców jest otwarty umysł. To więc, że jesteśmy głusi na różne argumenty i kurczowo trzymamy się swoich przekonań wcale nie świadczy o nas dobrze. Wiedza przecież ewoluuje. Często przykładem są tu różne firmy, które "przegapiły wiatr zmian" i wskutek tego poniosły porażkę, ale moim zdaniem i zwykły człowiek nie wychodzi na tym za dobrze (łatwo można zostać boomersem). Ludzie boją się popełniać błędy, ale błądzić jest rzeczą ludzką. Dopiero trwanie w błędzie jest prawdziwym problemem i wcale nie jest fajne. Chodzi o to, aby zdawać sobie sprawę, że mylimy się częściej, niż nam się wydaje, a im częściej się tego wypieramy, tym bardziej sami się pogrążamy. Grant twierdzi również, że pewność siebie/spora wiedza w danej dziedzinie może skutkować "spoczęciem na laurach". Tak, ale z drugiej strony jeśli ktoś się czymś interesuje, to naturalne jest, że cały czas szuka informacji na ten temat. Problemem raczej może być tu zamykanie się w swojej bańce, czyli sięganie po takie publikacje, które potwierdzają to, co już wiem i uważam. Stąd i zjawisko "przekonywania przekonanych". Przyznam, że jestem tego świadoma i nawet staram się to zmienić - ostatnio np. stwierdziłam, że powinnam dla równowagi poczytać Atlas zbuntowany, ale odstrasza mnie grubość tego dzieła...

Ucieszyłam się też, że Grant zwraca uwagę na zjawisko "mam prawo do własnych opinii" - to jest argument pojawiający się w wielu dyskusjach. Bardzo tego nie lubię, gdyż odbieram to nie jako przejaw asertywności, tylko bardziej jako coś, co ma zamknąć usta oponentom, zamknąć dyskusję. Autor pisze: 

Owszem, każdy ma prawo do własnych opinii, o ile pozostają one w głowie. Jeśli wyraża się je na głos, to potem ponosi się odpowiedzialność za ich uzasadnienie za pomocą logiki i faktów.

Inne negatywne zjawisko, które często dziś obserwuję, to równanie każdej krytyki z hejtem. Wielu ludzi uważa, że nie wypada zwracać innym uwagi na błędy, bo ta osoba może poczuć się niekomfortowo... No tak, tylko jeśli komuś nie uświadomimy tego, że się myli, będzie popełniał dalej ten sam błąd. Konstruktywna krytyka pomaga w weryfikowaniu faktów i dochodzeniu do prawidłowych/lepszych rozwiązań. Zatem nie, nie każda krytyka jest zła, tylko krytykować też trzeba umieć. Podobnie jest z karaniem za błędy, które wcale nie sprzyja uczeniu się i jest przeciwskuteczne, o czym pisze Grant.

Wydaje mi się, że jest jeszcze jedna istotna kwestia, która może mieć wpływ na to, jak dziś funkcjonujemy. Mianowicie chodzi o to, że przyrost informacji i wiedzy z jakim obecnie mamy do czynienia jest tak duży, że nie jesteśmy już w stanie tego sobie przyswoić - człowiek nie jest do tego ewolucyjnie przystosowany. Może mieć to więc efekt odwrotny - braku chęci do uczenia się, w takim poczuciu, że i tak nie jesteśmy w stanie wszystkiego ogarnąć. Ciągła zmiana i pęd świata wywołuje w nas poczucie zagrożenia, więc w takich warunkach ludzie tym bardziej cenią stałość poglądów, bo daje im ona poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem złożone problemy wymagają elastyczności w myśleniu, a brak weryfikacji może skutkować błędnymi decyzjami.

Ostatecznie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dzięki internetowym potyczkom przeczytałam bardzo ciekawą i pożyteczną książkę. Właściwie każdy jej rozdział zawiera mnóstwo kwestii, nad którymi warto się pochylić. Od dyskusji na kontrowersyjne tematy, przez tworzenie bezpiecznego środowiska pracy, po dokonywanie wyborów ścieżki życiowej i dążenie do szczęścia. Konkretnie i praktycznie autor pisze także o negocjacjach i nakłanianiu innej osoby do zmiany zdania. Za to nie ma w niej tego, czego nie lubię, czyli szczegółowego rozwodzenia się nad wynikami różnych badań psychologicznych. Książka jest napisana przystępnym językiem, okraszona mnóstwem przykładów i anegdot, a nawet dowcipów. 

Niektórym to, o czym pisze Grant wydaje się oczywiste, jednak życie pokazuje, jak wielu ludzi tego nie potrafi. Moim zdaniem znamy teorię, ale nie umiemy jej zastosować w praktyce. Zastanawiałam się, na ile sama jestem elastyczna, i chyba lektura tej książki sprawiła, że stałam się mniej radykalna w swoich poglądach. Cóż, może lektura Leniwego umysłu przekona was, że weryfikacja swoich poglądów i ich zmiana zdania to nic strasznego. Jakkolwiek we wszystkim trzeba - moim zdaniem - zachować równowagę - zmiana zdania co 5 minut i jak wiatr zawieje, też nie sprawi, że staniemy się bardziej wiarygodni (autor ripostuje tu, że większość ludzi jednak zmienia zdanie zbyt rzadko, niż zbyt często). Idealnie byłoby potrafić spojrzeć na świat obiektywnie, niezależnie od swoich poglądów, przyjąć, że pewne rzeczy się wydarzają, niezależnie od tego, co o tym myślimy i czy się to nam podoba czy nie. Informacja nie staje się prawdziwa dlatego, że w nią wierzymy - i vice versa. Jednak łatwiej powiedzieć, niż zrobić...

Książkę szczególnie polecam tym, którzy "zasadniczo zawsze trzymają się swojego zdania".

Metryczka:
Gatunek: popularnonaukowa
Główny bohater: weryfikacja poglądów i decyzji
Miejsce akcji: -
Czas akcji: -
Ilość stron: 358
Moja ocena: 6/6

Adam Grant, Leniwy umysł. Dlaczego warto ciągle weryfikować swoje poglądy i decyzje, Wydawnictwo MT Biznes, 2021

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później