Ostateczne rozwiązania

Ostatnio odnoszę wrażenie, że i w nowościach książkowych jest trend, by przedstawiać świat w czarnych barwach i epatować samymi problemami i nieszczęściami: przemoc, ludobójstwo, wszelkiego rodzaju patologie i nieszczęścia wiodą prym. Zupełnie jak w mediach trudno znaleźć coś pozytywnego czy optymistycznego. Jestem tym co nieco skołowana. A takie przemyślenia mam, kiedy widzę – w jednym prawie czasie – premierę reportażu o ludobójstwach, a zaraz potem o wojennych gwałtach na kobietach. Co do tego pierwszego, widząc go w bibliotecznych nowościach długo deliberowałam, czy ja to chcę czytać, zwłaszcza teraz, kiedy kolejne zbrodnie na ludności mamy za miedzą.

Wzięłam. Jest to książka nawet bardziej historyczna, niż reportaż, gdyż autor ukazuje nam historię zjawiska nazywanego ludobójstwem. Okazuje się, że nie jest ona wcale tak długa, raptem XX wiek. Jak to, zapytamy, przecież tego typu aktów ludzie dokonywali od zarania swoich dziejów? Ale kiedyś nie nazywało się to ludobójstwem, bo to słowo powstało dopiero po II wojnie światowej. Niby wszyscy intuicyjnie wiemy, co ono oznacza, a jednak okazuje się, że by zdarzenie zostało zaklasyfikowane jako ludobójstwo, musi spełniać pewne przesłanki, zawarte w konwencji ONZ. Co więcej, wcale nie jest tak łatwo je udowodnić - tu na przykład mocno się zdziwiłam, dowiedziawszy się, iż Bośnia i Hercegowina oraz Chorwacja przegrały proces przeciwko serbskim zbrodniarzom wojennym... Zresztą postawa ONZ i NATO wobec tego, co działo się na Bałkanach jest wielkim powodem do wstydu - i pewnie też właśnie dlatego Putin czuł się tak bezkarny napadając Ukrainę. Bo "świat z reguły patrzy i pozwala". Być może wojna w Ukrainie okaże się pierwszym tego typu konfliktem, kiedy świat faktycznie nie stoi z założonymi rękoma?

Rzecz jasna jako największe ludobójstwo w historii ludzkości - synonim wręcz tego zjawiska - zapisał się Holokaust. Ale przykłady można mnożyć i są to przykłady spod każdej szerokości geograficznej. Ormianie w Turcji, rzezie w wojnach domowych w Afryce, chińska polityka "asymilacyjna", Kambodża Pol Pota... A to, co działo się wobec ludności rdzennej w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych? Doprawdy trudno znaleźć kraj, który miałby czyste ręce pod tym względem, zwłaszcza jeśli jest to kraj o przeszłości kolonialnej. Jest to też jeden z powodów, dla którego tak trudno jest ukarać sprawców na forum międzynarodowym - niech pierwszy rzuci kamień, kto jest bez winy...

Tak łatwo jest dokonać ludobójstwa. Wystarczy przekonać swoich, że ich los się poprawi, gdy pozbędą się obcych. Prawdziwa próba przychodzi, gdy obcy nie zechcą się wynieść. Wtedy trzeba zabijać. I ze zdumieniem patrzeć, jak to łatwo idzie. Żołnierze wykonują rozkazy. Pięknoduchy nabierają wody w usta. Duchowni mówią o dziejowym przeznaczeniu narodu. Zagraniczni obserwatorzy postanawiają nie umierać za jakiś kolejny Gdańsk. A skoro tak łatwo idzie, to grzech byłoby przerwać.
Konstanty Gebert pokazuje różne akty ludobójcze, w różnych krajach i na szczęście nie epatuje opisami okrucieństw (czego się obawiałam), ale raczej pokazuje szerszą perspektywę. Na przykład w przypadku Ormian dostajemy szczegółową analizę sytuacji politycznej w Turcji na przełomie XIX i XX wieku, jako wyjaśnienie dlaczego do tego doszło (choć trzy długie rozdziały o Turcji to jednak trochę za dużo...). Zarazem znajdziemy tu sporo rozważań o naturze ludobójstwa, ideologii za nim stojących, moralności, winie, postrzeganiu zbrodni przez potomnych i problemom z ich rozliczeniem. Gdyż nie sądźcie jak Himmler, że nawet jeśli będziecie skuteczni, to rozwiążecie problem dla waszych dzieci. Przeciwnie: pozostawicie je z problemem nie do rozwiązania. Nie warto.

Moim zdaniem to pozycja rzetelna, szeroko ujmująca temat, dobrze udokumentowana i elokwentna, a jednak ciut kontrowersyjna, wliczając w to niewygodne komentarze autora o roli Kościoła i chrześcijaństwa w Holokauście oraz nie do końca bohaterskich Polakach. Według Geberta ludobójstwo to produkt nowoczesnego państwa, a o tym, czy mamy z nim do czynienia, czy nie, stanowią intencje sprawców. Zatem to, co wyprawiało się na wojnach w epoce przednowoczesnej nie było ludobójstwem, tylko "zwykłą masakrą". To, co się dzieje obecnie na Ukrainie też raczej ludobójstwem nie jest, aczkolwiek możemy to tak nazywać potocznie. Można się z tą tezą nie zgadzać. W sumie co za różnica, jakie były intencje i zwał jak zwał - efekt jest ten sam...  Sama definicja ludobójstwa zresztą jest płynna -  sam autor zauważa, iż np. głód na Ukrainie w latach 30-tych nie wpisuje się w ową definicję, ale to dlatego, że została ona celowo zmieniona na wniosek sprawców tej zbrodni...

Trudno się pogodzić z tym, że ludobójstwa przeważnie uchodzą sprawcom bezkarnie. Wielu sprawców choruje na amnezję, jak Turcja do dziś nieprzyznająca się do ludobójstwa na Ormianach. Że nie wspomnę o tym, jak w ogóle ukarać przywódcę zwycięskiego państwa? Zresztą nawet jeśli pojedynczy zbrodniarze zostaną osądzeni - to jaka kara byłaby adekwatna za zamordowanie tysięcy, setek, a może nawet milionów ludzi? Tu raczej sędzią może być faktycznie tylko Bóg i historia. 

Jeśli nie umiemy adekwatnie zapobiegać i karać, to może także dlatego, że nie potrafimy adekwatnie zrozumieć. 

Dokładnie, niby mechanizm znamy, ale jednak ja nie mogę zrozumieć, jak można dopuszczać się czegoś takiego (i jeszcze do tego nie mieć wyrzutów sumienia). Co z naszym gatunkiem jest nie tak, że morduje, i to na taką skalę, przedstawicieli własnego gatunku, czego zasadniczo nie czynią żadne inne zwierzęta? Z jednej strony krzyczy się, że życie [ludzkie oczywiście] jest największą wartością, piętnuje samobójstwa, aborcję, czy eutanazję, a z drugiej lekką ręką morduje się setki tysięcy, a nawet miliony? Poraża też ludzka pomysłowość, jeśli chodzi o metody zabijania bliźnich. Trochę mi brakowało o Geberta przynajmniej próby analizy na płaszczyźnie psychologicznej (choć jest aksjologiczna), wyjaśnienia mechanizmów ludobójstwa. Gebert diagnozuje chorobę i jej objawy, ale nie przyczyny.

Wnioski nie są budujące: raczej nie ma widoków na to, by ten problem zniknął, mimo rozwoju humanizmu, praw człowieka, międzynarodowych konwencji, etc. Co więcej, przyszli ludobójcy mogą "korzystać z dorobku pokoleń". Autor jest tego w pełni świadom, a ton książki raczej fatalistyczny. Przygnębiająca jest myśl, że ludzka wyobraźnia jest nieograniczona, jeśli chodzi o wyrządzanie zła, ale jeśli chodzi o zmienianie świata na lepsze, to jest to mozolna praca na ugorze, bo zawsze znajdzie się milion powodów, dla których "się nie da".


Na koniec taka refleksja: często reakcją ludzi na to, że czytam o trudnych rzeczach, jest stwierdzenie "to po co czytasz". W sensie: po co czytać, oglądać, dowiadywać się - jeśli to powoduje w nas dyskomfort. Sama niejednokrotnie też się nad tym zastanawiam. Czasem wolałabym nie wiedzieć, zwłaszcza jeśli z tą wiedzą nie można sobie poradzić, ani też do niczego jej wykorzystać. Ale tam, gdzie podnoszenie świadomości może coś zmienić - należy to robić. Bo czy to, że będziemy zamykać oczy i uszy na otaczające nas problemy, spowoduje, że one znikną? Nie, a w wielu przypadkach będą się pogłębiać - jeśli nie będziemy na nie reagować. Ta książka ostrzega przed taką obojętnością, myśleniem, że "nas to nie dotyczy", że "dzieje się daleko". Bo w świecie, w którym coś takiego jest możliwe, nikt nie jest bezpieczny. W dniu, w którym skończyłam czytać reportaż, czytam artykuł o tym, że w jednym z miast w Stanach Zjednoczonych w szkołach zakazano książek takich jak Opowieść podręcznej, Chłopiec z latawcem, czy Maus. Świetnie - zakazujmy książek pokazujących zło, to idealna podstawa do kolejnych prześladowań i ludobójstw. Zaczyna się od etykietkowania, dzielenia i obrażania: lewak, wykształciuch, pedał, feministka, ekoterrorysta, wegetarianin, cyklista... A skąd wiesz, kiedy akurat padnie na Ciebie i nawet się nie obejrzymy, jak na nas jakieś Auschwitz nagle spadnie z nieba? A może wtedy znajdziesz się po stronie oprawców, nie ofiar?

Metryczka:
Gatunek: reportaż
Główny bohater: ludobójstwa
Miejsce akcji: cały świat
Czas akcji: XX wiem
Ilość stron: 632
Moja ocena: 5/6

Konstanty Gebert, Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło, Wydawnictwo Agora, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później