Moja mroczna Vanesso

Lolita Nabokova przez lata od jej wydania funkcjonowała w dwóch wymiarach. Jako wybitne dzieło literatury, gdzie krytycy literaccy doszukiwali się licznych nawiązań, zagadek, czy metafor. Rebecca Solnit opowiada o tym, jak liczni przeważnie mężczyźni interpretowali tę powieść i pouczali o jej znaczeniu innych, zupełnie tak, jak robił to Humbert w swoich racjonalizacjach dotyczących tego, co zrobił Dolores. Dla czytelnika „naiwnego” Lolita była przede wszystkim opowieścią o pedofilii – i o tym jej znaczeniu nie można zapominać zwłaszcza dziś, kiedy tego typu sprawy przestają być powoli zamiatane pod dywan. Moja mroczna Vanesso jest jakby lustrzanym odbiciem Lolity, gdyż relacjonuje podobną sprawę z perspektywy dziewczyny, a potem kobiety. Nastolatka wikła się w romans ze swoim nauczycielem, starszym od niej o prawie 30 lat. Po kilkunastu latach nadal nie może o tym zapomnieć, jej całe życie przebiega w cieniu tego, co się wydarzyło, kiedy była nastolatką. Nawiązania do Lolity zresztą nie są tu żadną tajemnicą, bo powieść ta zostaje podsunięta Vanessie przez Strane’a i staje się jej ulubioną lekturą. Ale Nabokov nie zajmował się zbytnio tym, co czuła Dolores… 

 

Autorka nie bawi się tu w jakieś subtelności, opowiada wprost o tym, w jaki sposób doszło do nawiązania relacji, co robiła jedna i druga strona oraz o intymnych sprawach tego związku. Przede wszystkim dostajemy jednak jak na tacy uczucia Vanessy, splątane tak, jak motek włóczki w łapkach kociaka. Książka jest z rodzaju tych, które wzbudzają ogromne emocje – we mnie wywołała przede wszystkim burzę mózgu, zostawiła mnie z mętlikiem myśli – chapeau bas dla autorki - który teraz postaram się jakoś uporządkować. Russell przede wszystkim uzmysławia czytelnikowi, że świat nie jest czarno-biały i w Mojej mrocznej Vanessie pokazuje wszystkie odcienie skomplikowanej relacji damsko-męskiej. W związku nastolatki i dorosłego mężczyzny stereotypowo chcielibyśmy widzieć ofiarę i napastnika. Wszyscy wiemy, że to jest niewłaściwe. Ale czy ofiara może być ofiarą, jeśli sama twierdzi, że się za taką nie uważa, że nie stała jej się żadna krzywda? Że sama tego chciała? Że się kochają? Jednak są przecież częste przypadki, kiedy ofiara faktycznie nie zdaje sobie z tego sprawy, co tak naprawdę się dzieje, bo jest na przykład dzieckiem kochającymi swoich rodziców, albo osobą współuzależnionym w związku przemocowym. Jest zmanipulowana, czy zastraszona – co zazwyczaj zachodzi w przypadku molestowania seksualnego. Usprawiedliwia sprawcę, a obwinia samą siebie, zupełnie jak Vanessa. Jakiś czas temu pisałam o powieści Prawda o sprawie Harry’ego Queberta, gdzie również pojawił się wątek związku pomiędzy nastolatką a dojrzałym mężczyzną – i pomimo zapewnień o wielkiej miłości tej pary, wydało mi się to osobliwe i bardzo odstręczające (prawdopodobnie przez wrażenie dużej niedojrzałości dziewczyny). Sęk w tym, czy możemy mówić o miłości między osobami o tak różnym poziomie mentalnym i na tak różnych etapach życiowych? A jednak w przypadku Vanessy i Strane’a nie odczułam aż takiego niesmaku, jak w przypadku pary z wyżej wspomnianej powieści Joela Dickera. I w tym chyba tkwi haczyk Vanessy … 

 

Vanessa twierdzi, że sama tego chciała i faktycznie z kart powieści wyłania się raczej dziewczyna zafascynowana swoim nauczycielem, co wzbudzało we mnie mieszane uczucia. Wszak istnieją rzeczywiście takie nastolatki, które świadomie grają na męskich emocjach, korzystając ze swoich atutów. Czują się dorosłe, wydaje im się, że wiedzą i mogą wszystko, a dorośli to nudziarze. Tyle tylko, że choć ich ciało dojrzało, to mentalnie nadal są dziećmi i nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swojego postępowania. A potem jest płacz. Każdy dorosły, rozsądnie myślący facet powinien więc od takich dziewczyn trzymać się z daleka. Być mądrzejszym, dlatego, że jest dorosły. Problem w tym, że świat jest pełny mężczyzn, którzy nie myślą głową, a raczej inną częścią ciała, świat jest również pełen drapieżników seksualnych nie zważających na rozsądek i zasady moralne, a tylko czyhających na jakieś naiwne dziewczątka, które wpadną w ich sidła. Omotać je nie jest trudno, co widać zarówno w Lolicie, jak i w Vanessie. Zatem nic dziwnego, że w przypadku pedofilii zawsze winny jest dorosły. U Vanessy to usidlenie okazało się jednak wyjątkowo silne, na tyle, że nawet jako dorosła kobieta nie była ona w stanie uwolnić się od tego związku i jednoznacznie nakreślić zdrowych granic pomiędzy sobą, a swoim byłym nauczycielem (co też wzbudza wątpliwości). Miota się, sama nie wie co o tym myśleć i jak to w końcu było. Stopniowo też wyłania się z kart powieści obraz Strane’a jako mężczyzny budzącego z jednej strony odrazę, a z drugiej współczucie – choć oczywiście nie takie, jak Vanessa. Zdajemy sobie sprawę, że romantyzowanie takiej relacji to ślepy zaułek… Mimo to powstrzymam się tu od wydawania jakiegokolwiek wyroku. Może, mimo wszystko zasłużyli na siebie, jakkolwiek oczywiście był to związek toksyczny i niewłaściwy z punktu widzenia wszelkich standardów przyjętych we współczesnym świecie. Pomimo tego, że sporo tu przemyśleń i introspekcji głównej bohaterki, to powieść nie zrobiła na mnie wrażenia przepsychologizowanej, jak to czasem bywa. Na pewno na pochwałę zasługuje konstrukcja postaci oraz wydarzeń sprawiających wrażenie tak autentycznych – wszak wszyscy doświadczamy skomplikowanych uczuć i zagubienia – zgodnie z maksymą, że nic co ludzkie nie jest mi obce. Wrażenie zrobiła na mnie informacja, że autorka pisała tę powieść 18 lat! 

 

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka
Główny bohater: Vanessa
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 448
Moja ocena: 5/6

Kate Elizabeth Russel, Moja mroczna Vanesso, Wydawnictwo Znak, 2020

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później