Damy Złotego Wieku
Bona wzbudza ambiwalentne odczucia. Dumna i porywcza po swoich przodkach niekoniecznie tworzyła udane stadło z dwa razy od niej starszym polskim królem. Okazała się znacznie lepszą od niego administratorką i dyplomatką, działającą jednak nie tylko na rzecz Korony, ale także w swoim najlepiej pojętym interesie. Świetnie wychodziło jej pomnażanie bogactw (które potem w większości przepadły). W tamtych czasach niestety nie mogła liczyć na uznanie swoich zdolności, a trudny chyba charakter sprawił, że nie zyskała sobie wielu sprzymierzeńców, ani szacunku poddanych. Urodziła Zygmuntowi piątkę dzieci i przy swoim małżonku wytrwała do jego śmierci w sędziwym wieku, choć o miłości raczej nie mogło być mowy. Jednak nie można do niej zastosować owego słynnego powiedzenia o dzieciach podających szklankę wody na starość. Trudno uwierzyć, że sprawy mogły pójść aż tak źle, jak opisuje to Janicki. Z ukochanym synem skłóciła się kiedy ten dostał we władanie Litwę, a kroplą przepełniającą czarę goryczy było jego małżeństwo z Barbarą Radziwiłłówną. Z kolei o córki nigdy nie dbała, przez co trzy królewny: Zofię, Annę i Katarzynę czekało dość ponure życie. Czytając o królowej Bonie – a także mając w pamięci losy żon Władysława Jagiełły – ponownie łza kręciła mi się w oku, że w tamtych czasach nawet bogate i wpływowe kobiety nie mogły liczyć na dobre życie i że po śmierci zostaną zapamiętane. Przeciętny Polak dziś wie, że kiedyś była jakaś królowa Bona, ale często nawet nie jest w stanie „przyporządkować” jej do właściwego monarchy, a co dopiero powiedzieć coś o jej życiu. Co najwyżej kojarzy ją z oskarżeniami o trucicielstwo. Zapewne bardziej kojarzy się nam Barbara Radziwiłłówna – i tu znowu okazuje się, że wszelkie cnoty ducha, takie jak mądrość, zapobiegliwość, dobroć, itp. – przegrywają z ładną buzią. Ładną tylko w legendach, dodajmy, bo tak naprawdę trudno powiedzieć jak każda z tych pań wyglądała – zachowane do naszych czasów wizerunki nie są dla nich zbyt łaskawe.
Damy Złotego Wieku opowiadają w istocie o upadku polskiej dynastii panującej, a także o zaczątkach upadku Rzeczpospolitej Polskiej. Czytelnik może dojść do wniosku, że w owych czasach wcale nie było tak pięknie, bogato i kolorowo, jak to nas w szkole uczą. Z lektury można wywieść, iż król Zygmunt Stary był dosyć nieudolnym władcą, który nie potrafi korzystać z nadarzających się okazji, by państwo polskie rosło w siłę. Zygmunt August również nie brylował na tym polu – zajmował się głównie polowaniami, hulankami i roztrwanianiem majątku (państwowego, dodajmy). Od Janickiego nie dowiemy się niczego o polityce w wykonaniu tego władcy, chociaż sporo jest w tej książce o sytuacji politycznej w renesansowej Polsce i Europie. Powiedzenie, że za Jana Olbrachta wyginęła szlachta nie ma raczej nic wspólnego z rzeczywistością, bowiem szlachta w XVI-wiecznej Polsce miała się bardzo dobrze, stale poszerzała swoje przywileje (kosztem oczywiście innych warstw społecznych) i już wtedy przysparzała panującym niemałych problemów swoimi żądaniami. Do czego to doprowadziło, to wszyscy wiemy.
Damy Złotego Wieku cechują się bardzo przystępnym, gawędziarskim stylem i dobrze, że są takie książki, bo może przybliżają one historię przeciętnemu człowiekowi, który nie pamięta już nic z ławy szkolnej. Doceniam też to, że autor stara się tłumaczyć różne wydarzenia – przede wszystkim zaś motywacje opisywanych postaci historycznych – w racjonalny, trzeźwy sposób. Sprawia to, że czy Bona Sforza, czy Zygmunt August, czy Anna Jagiellonka stają się na kartach tej książki postaciami z krwi i kości. Z własnymi marzeniami, uczuciami i aspiracjami. Janicki przywraca tym postaciom godność, pamięć i dobre imię, tak często zszargane przez dawne źródła historyczne. Z drugiej strony taki sposób narracji powoduje, że traci ona na swojej obiektywności. W moim odczuciu Janicki trochę za bardzo plotkuje i na pewno w wielu momentach spekuluje i wyciąga zbyt daleko idące wnioski. Na przykład Zygmunta Starego obciąża odpowiedzialnością za rozbiory – a przecież w ciągu tych trzystu lat mogło się wydarzyć wiele rzeczy, które zmieniłyby bieg historii, zatem jest to typowy błąd poznawczy, polegający na ocenie przeszłych zdarzeń z punktu widzenia posiadanej wiedzy z przyszłości. Albo też stwierdzenie, że Bona „zawsze wiedziała, że śmierć Zygmunta za jej życia jest nieunikniona”. Rzeczywiście, można tak domniemywać, skoro Zygmunt był o tyle starszy od swojej żony, ale przecież wtedy nikt właściwie nie znał dnia i godziny (i ludzie z pewnością zdawali sobie z tego sprawę): królowa także mogła zachorować, nie wspominając już o tym, że mogła umrzeć w połogu. Zatem takie twierdzenia wydały mi się nieuzasadnioną antycypacją przeszłych wydarzeń. Przede wszystkim odnosi się to właśnie do psychologii bohaterów, do tego, co czuli, czy co myśleli – o tym nie piszą źródła historyczne i możemy tylko spekulować, jednak pamiętać trzeba zachowaniu ducha czasów, w których te postaci żyły. Nie myślano wtedy tak jak dziś, pewne rzeczy, które dziś są normalne, wtedy wydawały się nie do pomyślenia - i na odwrót. Zresztą autor sam przyznaje, że stworzone portrety bohaterek są w dużej mierze jego wizją.
Podsumowując, jest to dość dobra pozycja popularyzująca historię, aczkolwiek trzeba brać poprawkę na spekulacje i uproszczenia stosowane przez autora, zapewne w dobrej wierze.
Gatunek: historia
Kamil Janicki, Damy Złotego Wieku, Wydawnictwo Literackie, 2021
widziałam, że Literackie wznawia tę serię Janickiego, czytałam kilka jego książek i zawiodłam się w sumie...
OdpowiedzUsuńTeż coś kiedyś czytałam Janickiego i niezbyt mi sie podobało, ale akurat te dwie pozycje wydają mi się ok
Usuń