Abominacja
Jakież było moje zdziwienie, kiedy powieść wciągnęła mnie tak, że w pierwszy wieczór pochłonęłam całą jej pierwszą część, czyli 1/3 książki. I ani chwili się nie nudziłam. Część ta poświęcona jest przygotowaniom do wyprawy - będę tu stała w opozycji do większości recenzentów, którzy tę część uważają za niepotrzebną i krytykują Abominację, za zbyt wolne „rozkręcanie się”. Ja tak bym tego nie nazwała – może to wprawdzie sprawiać wrażenie opowiadania od „samego początku świata”, ale uważam że przygotowania do wyprawy to jej immamentna część, dlatego szanuję zamysł, żeby nie wrzucać czytelnika od razu w sam środek akcji. Tym bardziej, że cała ta otoczka jest bardzo ciekawa z punktu widzenia historii himalaizmu, a z kolei relacje z samego napierania na górę są często bardzo nudne, co wiedzą wszyscy, którzy czytują literaturę górską. Dlatego ja najbardziej w książkach górskich lubię czytać właśnie te tematy „okołowyprawowe”. Simmons pokazuje zatem jakiego sprzętu używali ówczesni wspinacze, jakie mieli poglądy na organizację wypraw (te puszki z foie gras!), także jak wyglądała ówczesna polityka związana z alpinizmem. Czytając to trudno o brak refleksji związanych z tym, jak małe szanse w starciu z ośmiotysięcznikiem mieli tamci wspinacze, poubierani w wełniane swetry i pumpy – skoro współcześnie, dysponując zaawansowanymi technologiami nadal tak wiele osób przegrywa w starciu z górą. Nie bez znaczenia były wtedy także różnice klasowe, a także narastające w Europie napięcie, przede wszystkim Wielką Brytanią, Francją i Niemcami. A naprawdę ciekawie robi się, kiedy panowie docierają wreszcie do Indii i tu boleśnie zderzają się z własnymi ograniczeniami, podczas gdy wydawali się (sobie i czytelnikowi) tak nowocześni… Nie da się ukryć, że w tej części Abominacja jest typową powieścią historyczną i miałam tu trudności w odróżnieniu tego, co jest fikcją literacką, a co MOŻE być prawdą – zwłaszcza, że w treści występuje wiele autentycznych postaci. Skłoniło mnie to do poszukiwań w sieci dotyczących chociażby tego, kiedy wynalezione zostały przyrządy wspinaczkowe, takie jak 12 – zębne raki, czy małpa. Zresztą sam sposób narracji sprawia, że od samego początku mamy wrażenie, że opowiadana historia jest autentyczna.
Z pozostałą częścią książki uporałam się w zasadzie następnego dnia. Tu już akcja rozgrywa się stricte na Mount Evereście i zawiera m.in. standardowe treści związane ze zdobywaniem góry. Oczywiście Simmons nie szczędzi czytelnikowi szczegółów (z których wiele faktycznie może wydawać się zbędnych, jak np. kilka stron o zepsutym prymusie), dotyczących czy to wspinaczki, czy krajobrazów, czy ogólnie otoczenia i tła akcji. Czasem faktycznie chciałoby się popędzić do przodu, ale przecież to Simmons, a on nie odpuszcza ;) Nie ma tu jednak monotonii, która tak zabijała mnie w Terrorze, bo cały czas dzieje się coś, co zmienia sytuację. W istocie realizm, z jakim autor oddaje całą górską scenerię zapiera dech w piersiach, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przecież nie widział tego na własne oczy (tu naprawdę przydałyby się jakieś mapki). Te wszystkie nawisy, seraki, szczeliny w lodowcu, czy formacje skalne, które bohaterowie musieli pokonać… Nie sądziłam, że to wszystko aż tak mnie wciągnie, bo jak już wspomniałam – opisy górskich akcji są nudne.
Podczas lektury doświadczałam emocji typowych dla powieści przygodowych, zżyłam się z głównymi bohaterami i z napięciem oczekiwałam finału. Z tego typu powieściami jest tak, że czytelnik po szumnych zapowiedziach spodziewa się fajerwerków, a najczęściej dostaje zapaloną zapałkę. Również przypadku Abominacji spodziewałam się czegoś innego, w szczególności biorąc pod uwagę tytuł oraz klasyfikowanie tej powieści jako horror. Byłam jednak zadowolona z tego, że autor poprowadził akcję w tę, a nie inną stronę. Faktycznie jednak duże wątpliwości wzbudza, czy tego typu akcja byłaby w ogóle możliwa. Ja uważam, że nie – w innych, niższych górach, np. Alpach – tak, ale nie na Mount Evereście. Pisarz chyba za bardzo popuścił tu wodzy fantazji, w kontraście do tego, jak bardzo przez cały czas dba o zachowanie realizmu, tu faktycznie wkrada się jakaś nuta fantastyki. Niewiele to jednak zmienia w mojej ocenie tej powieści. Zachwycił mnie sposób, a jaki Simmons wplótł fikcyjne wydarzenia w kanwę tych rzeczywistych, historycznych, a także jak oddał klimat himalaizmu. Praca związana z napisaniem czegoś takiego musiała być ogromna. To na pewno jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam w tym roku. I na pewno żaden horror.
Gatunek: powieść historyczna (?)
Dan Simmons, Abominacja, Wydawnictwo Vesper, 2020
Komentarze
Prześlij komentarz