Noah Gordon jest autorem kilkunastu powieści, głównie historycznych, w których jako temat przewodni przewija się medycyna. Medicus jest najbardziej z nich znaną, został on nawet kilka lat temu zekranizowany w gwiazdorskiej obsadzie. Akcja tej powieści rozgrywa się w XI wieku, a więc ciemnych wiekach średniowiecza. W tych ciemnych wiekach przebija się jednak promyczek jasności w osobie głównego bohatera Roba Cole. Rob jest ubogim Anglikiem. Osierocony w wieku 10 lat trafia pod opiekę wędrownego balwierza (takiego skrzyżowania lekarza, fryzjera i kuglarza). Uczy się od niego fachu, ale w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że chciałby czegoś więcej, chciałby stać się prawdziwym medykiem i pomagać ludziom w bardziej skuteczny sposób, niż sprzedając driakwie. Dowiaduje się, że najbardziej poważaną szkołą medyczną jest szkoła w Persji, kierowana przez Ibn Sinę, znanego nam, Europejczykom, jako Awicenna. Rob postanawia więc rzucić swoje życie w Anglii i udać się do dalekiego Isfahanu. 

 

Medicus to w dużej mierze średniowieczna powieść drogi, ponieważ autor ze szczegółami opisuje zarówno wędrówki balwierza po wioskach i miasteczkach Anglii, jak i podróż Roba na Bliski Wschód. A podróż taka wtedy trwała dłuuugo… Wraz z głównym bohaterem spotykamy wielu ludzi z różnych kultur i mamy okazję zobaczyć jak wyglądało wtedy życie w różnych krajach przemierzanych przez karawanę wiodącą do Persji. Szczególny nacisk położony jest tutaj na Żydów, gdyż Rob, choć jest chrześcijaninem, musi udawać Żyda, by w ogóle móc ubiegać się o przyjęcie do szkoły medycznej Ibn Siny. Oczywiście rodzi to dla niego wiele nieprzyjemnych reperkusji i niebezpieczeństw, gdyż Żydzi aczkolwiek wspierają siebie nawzajem, to są narodem pogardzanym przez wszystkich innych… W drugiej połowie książki towarzyszy nam egzotyczny klimat Bliskiego Wschodu, niczym z Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy. Tu z kolei poznajemy szerzej obyczajowość muzułmanów, widzimy jak bogata jest ich kultura i jak zaawansowana w stosunku do kultury zachodniej, ale zarazem też pełna sprzeczności i praktyk, z którymi główny bohater się nie zgadza. Mamy zatem zderzenie dwóch, a właściwie trzech kultur, z których islam wydaje się naonczas najbardziej oświecony. Chrześcijan natomiast w porównaniu z muzułmanami można by swobodnie nazwać barbarzyńcami… 

 

Medicus jest również opowieścią o takim średniowiecznym self-made manie: Rob do wszystkiego dochodzi sam, dzięki swojej wytrwałości, samozaparciu, a także posiadanym talentom, wyjątkowo dobrze spożytkowanych. Przede wszystkim chce leczyć, ale uczy się nie tylko medycyny, ale także obcych języków, prawa oraz zagadnień religijnych, które wtedy były wplecione w codzienną materię życia, a nawet żonglowania, czy gry w szachy. Uczy się szybko i chętnie, i w zasadzie całe jego życie jest ciągłą nauką. Na pewno należy go podziwiać, także dlatego, że nigdy się nie poddaje, a przeszkód jakie musi pokonać jest co niemiara. Jego przygodami swobodnie można by obdzielić trzy inne osoby, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że czasy, w których rozgrywa się akcja powieści nie sprzyjały mobilności. Niewątpliwie jest to postać wyidealizowana i schematyczna: mądry, sprytny, uzdolniony, ale także wierny swoim wartościom, bardzo rozsądny, tolerancyjny i dobry człowiek, praktycznie bez wad. A poza tym na pewno wyprzedza on swoje czasy – i to znacznie. Jego umysł jest iście renesansowy, a do renesansu pozostało jeszcze przecież 500 lat… No trochę mi ten Rob mentalnie nie pasował do XI wieku – myślę, że takie uwspółcześnianie dawnych bohaterów to częsty błąd. W jego osobie natomiast na pewno odzwierciedla się pęd do wiedzy oraz do spełniania własnych marzeń, co sprawia, że jest to postać zbudowana by brać z niej przykład. 

 

Wreszcie, czytając Medicusa, nie sposób nie dziękować za to, że żyjemy w czasach, kiedy medycyna zrobiła taki postęp. W średniowieczu – a tak naprawdę także wiele wieków potem – na temat chorób i leczenia wiedziano zatrważająco mało. Przyczyną śmierci mogła być byle drobnostka, taka jak skaleczenie, w które wdała się gangrena. I nic dziwnego, skoro rany obkładano…końskim nawozem, albo lano na nie wrzącą oliwę! Ówczesne sposoby „leczenia” wprawiają współczesnego człowieka w przerażenie i osłupienie – i to nawet te, stosowane przez ludzi najbardziej uczonych, jak Awicenna właśnie. Emblematyczne jest tutaj banalne zapalenie wyrostka robaczkowego, zwane w średniowieczu „chorobą boku”, które oczywiście wtedy było śmiertelne. Być może powinni to sobie poczytać ci, którzy dziś odwracają się od nauki i osiągnięć współczesnej medycyny. Powiedzieć też sobie trzeba jasno i wyraźnie, że rozwój nauki, w tym i medycyny hamowała religia, czemu daje wyraz Noah Gordon w Medicusie. I dotyczyło to nie tylko chrześcijaństwa, ale także pozostałych religii monoteistycznych. Właśnie przez doktryny religijne zabronione było wykonywanie sekcji zwłok, a zatem badanie przyczyn chorób wewnętrznych. Jakby tego było mało, ci którzy wiedzieli więcej mogli być oskarżeni o czary. Gdzie bylibyśmy dziś i jak rozwinęłaby się nauka, gdyby nie tego typu wymysły? 

 

Wszystko to składa się na taką średniowieczną baśń, napisaną z rozmachem, pełną pięknych krajobrazów, przygód, wyrazistych bohaterów, ale także okrucieństwa i ludzkiej głupoty. Noah Gordon skrupulatnie opisuje każdy etap podróży Roba, pieczołowicie odtwarza detale czy to otoczenia, czy to strojów, czy relacji międzyludzkich. Składa się to na bardzo rozbudowaną, wciągającą i pobudzającą wyobraźnię powieść, w której można się naprawdę zaczytać. Mało jest już teraz powieści pisanych w ten sposób. Przy czym nie należy postrzegać Medicusa jako dokładnego odbicia tamtych czasów  – wiele razy łapałam się na tym, że zastanawiałam się, na ile autor pozostaje w zgodzie z prawdą historyczną, a i słyszałam, że zarzuca się mu właśnie błędy w tej materii, a nawet, że nazywa się Medicusa powieścią pseudohistoryczną, co brzmi mało sympatycznie. Ja nie mam doktoratu z historii średniowiecza, więc nie byłam w stanie samodzielnie zorientować się o jakie błędy faktograficzne chodzi… No bo konia z rzędem temu, kto wie, jak wyglądała mapa XI-wiecznej Europy...Musiałam się też dość naszukać, by znaleźć jakieś konkrety odnośnie tych zarzutów, bo wszędzie w  recenzjach powtarzana jest obiegowa opinia, bez konkretów właśnie. Poza tym sam autor pisze, że to, co stworzył to fikcja literacka. Ostatecznie uznałam, że powieść uznaję za licentia poetica, nie będę się czepiać, bo podobała mi się warstwa fabularna i wykreowany klimat, dzięki któremu na własnej kanapie możemy się zanurzyć w [szczęśliwie] dawno minionych czasach.  

 

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Rob Cole
Miejsce akcji: Polska
Czas akcji: XI wiek
Ilość stron: 592
Moja ocena: 5/6

Noah Gordon, Medicus, Wydawnictwo Książnica, 2021

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później