Pogranicznik
No dobrze, zalążek wydarzeń jest bardzo typowy, w sumie
kolejne zdarzenia również specjalnie nie dziwią, wszystko rozgrywa się tu
według dosyć klasycznego schematu. Co poszło nie tak? Przyznaję, że trudno było
mi wciągnąć się w ten kryminał, gdyż jego akcja posuwa się bardzo powoli –
tekst obfituje w wiele zbędnych szczegółów: a to, że pani taka to a taka udała
się do sklepu po zapasowe rajstopy, bo obawiała się, że jej poleci oczko, a to
że któryś bohater jadł na obiad knedle ze śliwkami, a to ze opisane ze
szczegółami wnętrze czyjegoś domu. Coś tu się dzieje, przyjeżdża profiler, ale miałam wrażenie, że śledztwo
kręci się w kółko, podczas, gdy trup ściele się gęsto. Śledczy jakby w ogóle
się nie przejmują tym, że za chwilę zginie kolejna osoba – poruszenia nie widać
też w lokalnej społeczności. Biorąc pod uwagę, że jest to mała mieścina, to
takie wydarzenia powinny być sensacją, a poza tym wprowadzić atmosferę terroru
wśród ludności. Tu niczego takiego nie widać. Akcja tej książki w równej mierze
co mordercy, dotyczy relacji łączących bohaterów: policjantów, ich bliskich,
czy profilera, który jest dość dziwnym typem. Nic dziwnego, że – jak na kryminał – książka jest
dosyć grubaśna. Ale na jakiś rollercoaster
emocji, czy gwałtowne zwroty akcji liczyć tu nie należy.
Niektóre ustępy wydały mi się wręcz absurdalne w swojej detaliczności, np. profiler sporządza życiorysy ofiar, w których znajdują się informacje, co te czuły, czy myślały. A ja się zastanawiałam: skąd on to wszystko wziął, bo były to takie informacje, które można by było nabyć tylko rozmawiając z daną osobą. Nie podobało mi się też to, że autorka mówi czytelnikowi co ma myśleć, nie pozwala mu na własny osąd sprawy. Np. takie zdanie: Kobieta była obłudna: z jednej strony martwił ją wzrost przestępczości, z drugiej lubiła posłuchać i poplotkować o sensacyjnych wydarzeniach, które miały miejsce w okolicy. Po co ta pierwsza część zdania? Czytelnikowi chyba wystarczyłby opis zachowania, żeby sam mógł wyrobić sobie opinię o danej osobie. Wreszcie: przemyślenia mordercy zamieszczone w tekście były dla mnie mocno pretensjonalne. Takie „złote myśli” dotyczące marności naszego życia i nikczemności ludzkiej natury. Aczkolwiek jedno zdanie – dotyczące policjantki prowadzącej dochodzenie - było niezłe i zapadło mi w pamięć: poślubiła sprawiedliwość, ale jest kochanką przemocy.
Największym mankamentem Pogranicznika była dla mnie właśnie postać głównej bohaterki – policjantki, która jest wyjątkowo antypatyczna, agresywna i wulgarna. Klnie jakby miała zespół Tourrete’a. Naprawdę, trudno jej kibicować. Rozumiem, że autorka chciała by bohaterka była silną, niezależną kobietą, ale czemu to zawsze sprowadza się do tego, że kobieta musi zachowywać się jak facet? I to facet typu macho. To zalatuje strasznym seksizmem, nie wspomnę już o tym, że taka postać jest okropnie stereotypowa – to jest już któryś polski kryminał, w którym śledztwo prowadzi młoda policjantka zesłana do małej miejscowości z dużego miasta i usiłująca się wykazać w nowych okolicznościach przyrody. Jest oczywiste, że zachowanie Dobrowicz ma swoje korzenie w dzieciństwie, ale autorka ledwie o tym wspomina, nie pogłębia tego tematu, przez co Lena pozostaje tym, kim pozostaje: niesympatycznym babskiem, którego czytelnikowi w ogóle nie żal. Stawia to również pod znakiem zapytania sięgnięcie po ewentualny ciąg dalszy. Moim zdaniem ta kreacja Leny Dobrowicz w Pograniczniku jest mocno przerysowana.
Biorąc Pogranicznika do ręki liczyłam na klimat rodem z
Watahy, i w sumie tu się nie zawiodłam. Mamy tu dużo scen rozgrywających się na
łonie przyrody, w lesie, czy w górach, a także melancholijną atmosferę późnej
jesieni. Dobrze się to czyta właśnie o
tej porze roku, kiedy zmrok zapada coraz wcześniej, a za pasem Halloween. Mogło
jednak być lepiej: mniej schematycznie i mniej pompatycznie, mniej nieistotnych
szczegółów, a więcej takich, które podnosiłyby realizm wydarzeń, jak np.
zadbanie o wykreowanie wiarygodnego portretu małego miasteczka sterroryzowanego
przez seryjnego mordercę. W miarę posuwania się lektury do przodu udało mi się
wciągnąć i zaciekawić tym, kto jest mordercą, co wpłynęło na to, że moja
ostateczna ocena tej książki jest wyższa, niż początkowo mi się zdawało. Widać,
że autorka chciała swój tekst dopracować, a nie gonić z akcją na łeb na szyję,
tylko że poszło to trochę nie w tę stronę, co trzeba.
Gatunek: kryminał
Joanna Bagrij, Pogranicznik, Wydawnictwo Mova, 2021
Komentarze
Prześlij komentarz