Całe pokolenia XX-wiecznych Polaków wychowane zostały na obrazku Polski szlacheckiej, Polski tolerancyjnej, w której nie było niewolnictwa, nędzy i przemocy, nie było wojen chłopskich, czy nie daj Bóg religijnych. Dzielna szlachta stawała zawsze w obronie ojczyzny, a życie na wsi było sielanką: wsi spokojna, wsi wesoła. Powstające ostatnimi czasy książki, takie jak Ludowa historia Polski, czy właśnie Chamstwo niewątpliwie są publikacjami przewracającymi te wyidealizowane obrazki do góry nogami. Szlachta, czy tzw. panowie stanowili przecież tylko ułamek społeczeństwa, stojący mimo tego na samym szczycie drabiny społecznej. To oni mieli pod sobą całe rzesze chłopów, służby i poddanych, których wprzęgnęli do ciężkiej pracy po to, by panom żyło się wygodnie i dostatnie. Tak, większość ludności dawnej Polski stanowili chłopi, a mimo to podręczniki historii mówią tylko o szlachcie. Chamstwo natomiast jest opowieścią o chłopstwie – autor opowiada przede wszystkim o przemocy, jaką doświadczali poddani panów, bici, karani i wykorzystywani na wszelkie możliwe sposoby. W istocie byli oni niewolnikami, gdyż chłopi byli podobnie odczłowieczani, traktowani jak rzecz. Często całe wsie były przedmiotem kupna-sprzedaży i chłopi nie mieli żadnej możliwości decydowania o własnym losie, zwłaszcza gdy pańszczyzna ukonstytuowała się na dobre. Jest to opowieść o nienawiści, jaką owe niższe klasy żywiły do okrutnych panów i władców. Jest to również opowieść o patriarchalnym porządku, który przejawiał się zarówno w tym, że panowie mieli siebie za ojców swoich poddanych, jak i w tym, że najgorszego losu doświadczały kobiety – chłopki, będące nie tylko na łasce pana, ale również pod męskim butem ojca lub męża. To one były ostatnie w porządku dziobania. I ta patriarchalna tradycja polskiej wsi przetrwała do dziś, stanowi nadal podwaliny życia we współczesnej Polsce: Polak za wszelką cenę potrzebuje figury „ojca”.

Dlatego każda menda w tym kraju drapuje się co rana w wytarte szaty ojca narodu, czyli ojca i rodziciela niedorosłych Polaków.

Zwróciła moją uwagę w Chamstwie wzmianka o tym, że kobiety zawsze pracowały tak samo ciężko, a nawet ciężej niż mężczyźni, jednak ich pracę zawsze lekceważono: Orkę ceniono, sprzątania nie zauważano. To a propos kolejnego mitu, którym jesteśmy karmieni o naturalnym porządku, w którym to kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna pracuje. Ten naturalny porządek jest tak naprawdę powojennym wynalazkiem, bowiem wcześniej zawsze kobiety pracowały na równi z mężczyznami, dawniej ludzie nie mogli sobie po prostu pozwolić na nic nierobienie. No chyba, że chodziło o szlachcianki, które leżały i pachniały – ale tu i panowie się nie przemęczali.  Czyli wracamy do mitu Polski szlacheckiej… Jeszcze inną spuścizną po pańszczyźnie jest rozpicie polskiej wsi… 

 

Kacper Pobłocki pokazuje przede wszystkim, że Polska jako wspólny kraj, ojczyzna, jako taka nie istniała w dawnych wiekach tak naprawdę. De facto nie było wtedy państwa z takimi jego mechanizmami, jakie budują państwo dziś, takie państwo zaczęło się konstytuować dopiero w XIX wieku i to za sprawą zaborców. Przedtem ludzie nie mieli poczucia większej wspólnoty, każdy żył na swoim skrawku ziemi, w swojej małej ojczyźnie. Jedyne co ich łączyło to język, a przynależność klasowa dzieliła ich w znacznie większym stopniu, niż cokolwiek łączyło. Szlachtę polską łączyło natomiast znacznie więcej ze szlachtą np. francuską, niż z rodzimym chłopstwem. Podobnie los niższych klas w różnych krajach europejskich był w zasadzie bardzo podobny. Tu autor Chamstwa wychodzi dalej, niż historia Polski i pisze ogólnie o niewolnictwie na świecie – dawniej i teraz, a także przybliża kwestie walki klas. Oczywiście i szlachta i chłopstwo dzieliły się na mnóstwo podklas o różnym statusie (bywali np. i zamożni chłopi), o tym również jest tu mowa.  

 

Na pewno ta książka otwiera oczy na aspekty naszej historii, które były zawsze pomijane, przemilczane, racjonalizowane, itp. – mechanizmy są różne, autor również o tym pisze. Nie mówi się na przykład o chłopskiej walce, buntach przeciwko przemocy i niesprawiedliwości, jakich chłopi doświadczali (tu Pobłocki rzuca światło m.in. na bunty kozackie). Jeśli powstania to tylko te szlacheckie, za Boga, honor i ojczyznę. Tymczasem panowie polscy tak naprawdę niewiele się przejęli rozbiorami i utratą niepodległości, ważne było tylko to, by nie stracili swoich dóbr. Dlatego wielu z nich współpracowało z zaborcami i dlatego też chłopi nie przyłączali się do powstań w XIX wieku, gdyż nie mieli w tym żadnego interesu – panowie byli wobec chłopów okrutni i sukces powstania by tego nie zmienił. Szlachta natomiast miała wtedy wybór: ojczyzna, czy pańszczyzna – i wybrała…

 

Chamstwo pozwala także spojrzeć trochę szerzej, na ideę pracy w ogóle – autor uświadamia nam, w jakim stopniu sukces gospodarczy w dawnych wiekach, w tym także sukces rewolucji przemysłowej został zbudowany właśnie na ciężkiej pracy ludzi. W erze, kiedy nie było maszyn, nie było narzędzi wspomagających pracę, nie było środków transportu… A ludzi trzeba było do pracy zmusić, była ona dla nich przykrą koniecznością, by przeżyć – nawet jeśli pracowało się tylko „na swoim”. Dopiero w XX wieku przyszła idea pracy najemnej, pojęcie chlebodawcy zostało zastąpione przez pracodawcę, a także rozdziału tej części życia poświęcanej pracy od czasu wolnego. 

 

Oj, pouczająca to lektura, aczkolwiek nie najłatwiejsza. Autor posługuje się specyficznym językiem, momentami mocno patetycznym, momentami literackim, sporo cytuje z dawnych źródeł (tych jest tu mnogość), a czasem bardzo, bardzo się powtarza, tak jakby chcąc podkreślić pewne fakty. Dużo tu jest też takich rozważań z pogranicza socjologii/filozofii, a nawet językoznawstwa. Odbiór może utrudniać tu też brak tradycyjnej chronologii i przenikanie się tematyki zawartej w poszczególnych tematycznych rozdziałach (to dlatego miałam poczucie, że autor ciągle pisze o tym samym, zwłaszcza na początku książki). 

 

Najsmutniejsze jest to, że by tak niesprawiedliwy porządek rzeczy, jaki opisał Pobłocki, się zmienił, czekać trzeba było tak długo, a i dziś przecież doświadczamy różnych tego typu nierówności, tylko że mniej o tym się mówi, stwarzając wręcz iluzję, że wszyscy mamy takie same szanse. Lektura tej książki nasuwa wniosek taki jaki postawił Piketty, iż swobodny rozwój kapitalizmu nieuchronnie prowadzi do tego, iż bogatsi się coraz bardziej bogacą, dzięki cudzej pracy, a biedni biednieją, niezależnie od tego, jak ciężko by pracowali. Tak było dawniej i tak jest dziś, kiedy rozwarstwienie społeczne, nawet w krajach zamożnych, jest coraz wyraźniejsze. I niestety nie idzie to ku lepszemu, zwłaszcza, że nadal ci, którzy mają się za elitę, rządzący – mają się za kogoś lepszego od tych, którzy ich wybrali. 

 

Metryczka:
Gatunek: historyczne
Główny bohater: chłopi
Miejsce akcji: polska wieś
Czas akcji: średniowiecze - XX wiek
Ilość stron: 384
Moja ocena: 5/6

Kacper Pobłocki, Chamstwo, Wydawnictwo Czarne, 2021

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później