Córy ziemi
Posępne zaniedbane domisko, rodzinne sekrety i silne kobiety, które nie poddają się narracji, jaką dla nich przygotowano o tym, że są gorsze, inne, dziwne… Chociaż fabuła powieści kręci się wokół demonów, jakie rzekomo zamieszkują posiadłość La Urracas oraz trzy siostry, to tak naprawdę jest to powieść o walce kobiet o swoje prawa w czasach, gdy dla mężczyzn płeć piękna była niewiele warta i niewidzialna. Mamy XIX wiek, małe hiszpańskie miasteczko, kobiety tu nie mają żadnych praw, nie mają nic do gadania. Ich talenty i wiedzę się lekceważy, wymaga się od nich przede wszystkim posłuszeństwa, a jedyne na co mogą liczyć to to, że bliscy im mężczyźni będą je dobrze traktować. A z tym, jak wiadomo, różnie bywa. Jakikolwiek sprzeciw jest karany, niepokorne działania, odstępstwa od ogólnie przyjętych norm, tłumaczone są chorobą, czy opętaniem. Tymczasem demony tak naprawdę zamieszkują tu w ludziach pragnących uciskać innych ludzi i wykorzystywać swoją nad nimi władzę.
Atmosfera tej książki nie przypomina bynajmniej radosnych
opowieści o winobraniach i południowoeuropejskich małych miasteczkach, gdzie
wszyscy siebie znają i kochają. Miasteczko San Dionisio jest raczej kłębowiskiem żmij i
źródłem intryg. Z tą na
wpół opuszczoną posiadłością, kryjącą niejedną tajemnicę oraz ziemią spaloną
słońcem i uśpionymi winnymi krzewami Córy
ziemi to powieść mroczna, trochę gotycka. Jednak nie ma tu metafizyki, ani
nie jest to powieść grozy, a jeśli już to jest to groza, jaką znajdziemy np, w
Jane Eyre, czy Wichrowych wzgórzach. Groza, jaką zapewniają nam postępki innych
ludzi, a nie nadprzyrodzonych mocy. To taki historyczny thriller, a na wpół nawet baśń.
Powieść jest w swojej wymowie bardzo
feministyczna, bowiem pokazuje, jak w bohaterkach budzi się siła i determinacja,
jak potrafią się one wspierać i dopiąć swego, mimo, że prawo i konwenanse im nie
sprzyjają. Nie można jednak zapominać, że Córy
ziemi to przede wszystkim pozycja rozrywkowa. Dobrze się to czyta, jest
nastrój, jest klimat, są bohaterki, którym sekundujemy, choć taki trochę
biało-czarny świat przedstawiony w tej powieści może razić. Charaktery protagonistów
i protagonistek są tu raczej nieskomplikowane, jeśli ktoś jest dobry, to jest dobry,
jeśli zły, to zły, jak w bajce, a linia podziału co do zasady leży pomiędzy kobietami a
mężczyznami (z niewielkimi wyjątkami). W tle Cór ziemi jest produkcja wina, ale autorka bardziej skupia się
właśnie na walce między płciami i na wartkiej akcji, obfitującej w dość
dramatyczne wydarzenia, niż na pokazaniu winiarskich tradycji. Ciekawe czytadło na jesienną pluchę.
Gatunek: powieść historyczna
Moja ocena: 4,5/6
Alaitz Leceaga, Córy ziemi, Wydawnictwo Albatros, 2021
Komentarze
Prześlij komentarz