Wyobraźcie sobie osiemdziesięcioletniego staruszka, który nagle, ni z tego ni z owego dostaje pod opiekę 11-letniego chłopca. Abstrahując od dość szalonego pomysłu, by dziecko oddać w opiekę osobie tak wiekowej, która być może sama potrzebuje opieki (lub może jej potrzebować w najbliższym czasie), to sytuacja taka musi rodzić sporo nieporozumień i kontrowersji. Przepaść pokoleniowa jest ogromna – Noah (nasz 80-latek) pamięta jeszcze czasy II wojny światowej, natomiast Michael to typowe dziecko XXI wieku, przyklejone do komórki i mediów społecznościowych. Co z tego wyniknie? 

 

Najnowsza książka Emmy Donoghue to powieść o relacjach międzypokoleniowych, ale także międzyklasowych. Michael, choć jest krewnym Noaha, to nieznanym mu do tej pory i wychowanym w zupełnie innym środowisku, niż nobliwy pan doktor. Bieda, narkotyki, przemoc, przestępczość na ulicach – z tym wszystkim musi mierzyć się ten chłopiec. Jego opiekun tymczasem żyje sobie wygodnie w uprzywilejowanej dzielnicy Nowego Jorku. Zabierając go do siebie, a potem na wycieczkę do Francji, Noah będzie musiał przełamać wiele barier. I tak, podczas, gdy Noah usiłuje przekazać Michaelowi trochę wiedzy o otaczającym go świecie i wpoić trochę zasad, napotyka na ogół tylko obojętne spojrzenie, ewentualnie śmiech. Nastoletni wiek, na pograniczu dzieciństwa i dojrzewania oczywiście nie pomagają. 

 

Spodziewałam się po tej książce może większego ciężaru gatunkowego, tymczasem otrzymałam całkiem sympatyczną obyczajówkę bez większych dram, ze sporą dozą sytuacyjnego humoru. Bardzo gładko się tę książkę czyta – ja w zasadzie od pierwszych stron nie potrafiłam się od lektury oderwać, pomimo tego, że nie zawiera ona żadnych dramatycznych zwrotów akcji, a cała treść skupia się na relacji Noaha i Michaela. Kapitalnie są tutaj skonstruowane te dwie postaci – z jednej strony nobliwy i wykształcony starszy pan, z drugiej dziecko, które niestety ma deficyty typowe dla naszych czasów, włącznie z – niestety – brakiem szacunku do starszego pokolenia. To jest jakże realne. Napięcie w powieści zatem rodzi się z antagonizmu między głównymi bohaterami. Szczerze mówiąc, to staruszek wykazuje się w tej powieści anielską wręcz cierpliwością w stosunku do nieznośnego dzieciaka. Gdzieś na drugim planie jest trochę poważniejszy wątek, gdyż podróż Noaha do Nicei została zaplanowana jako podróż sentymentalna, śladem rodziny, która stamtąd wyemigrowała w czasie II wojny światowej. Staruszek wspomina swoich krewnych, stara się także wytłumaczyć Michaelowi czym była wojna. Okazuje się też, że Noah ma do rozwiązania pewną zagadkę związaną z jego matką. Dowiadujemy się zatem co nieco o tym, co działo się we Francji podczas nazistowskiej okupacji, aczkolwiek autorka ogranicza tu drastyczne treści, jest to taka historia w wersji – powiedzmy – light, dla dzieci. 

 

Liczyłam też, biorąc tę książkę do ręki, na wakacyjny nastrój i tu się nie zawiodłam, w związku z tym, że podróżujemy wraz z tą parą na Lazurowe Wybrzeże i zwiedzamy Niceę. Ciepła, kameralna lektura, z którą mile spędziłam czas. I na pewno pozwala zrozumieć trochę lepiej naszych dziadków, jeśli tylko czytelnik postara się wczuć w postać Noaha. Polecam. 

 

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka
Główny bohater: Noah i Michael
Miejsce akcji: Nicea/Francja
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 330

Moja ocena: 5/6


Emma Donoghue, Krewni, Wydawnictwo Sonia Draga, 2021

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później