Łabędż i złodzieje
Niestety tak duża koncentracja na drobiazgowych opisach spowalnia akcję i wymaga dużego skupienia. Mnie się udało skoncentrować i wciągnąć w intrygę, ale przyznaję rację tym, którzy mają pretensje, że jak na thriller, to jest ta powieść wyjątkowo ślamazarna. Istocie, Łabędź i złodzieje, to nie jest thriller, a klasyfikowanie go jako takiego wyrządza tej powieści dużą szkodę – jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach. Fakt, narrator rozwiązuje pewną zagadkę, dodajmy, że w dużej mierze historyczną. Wszystko zaczyna się bowiem od ataku na szanowane płótno wiszące w nowojorskim muzeum. Sprawca tej napaści, podziwiany przez swoich uczniów malarz Robert Oliver, trafia do zakładu psychiatrycznego, gdzie jego sprawą szczególnie interesuje się jeden z lekarzy, prywatnie również malarz-hobbysta. Po nitce do kłębka dochodzi on do odkrycia tajemnicy sprzed ponad stu lat - tu pojawia się drugi, historyczny wątek, niestety napisany w dużo mniej interesujący sposób, niż ten współczesny. Wszystko to składa się na ciekawą szaradę, ale nie ma tu żadnej zbrodni, nie ma napięcia, no i przede wszystkim szybkiego tempa akcji. Nie nastawiajcie się na to, nastawiajcie się raczej na spokojne meandrowanie po tajnikach ludzkiej psychiki, powolne odkrywanie kart, niż na burzliwe wydarzenia. Studium psychologiczne i artystyczne, niż dreszczowiec.
Gatunek: literatura piękna
Moja ocena: 4,5/6
Elizabeth Kostova, Łabędź i złodzieje, Wydawnictwo Świat Książki, 2010
Komentarze
Prześlij komentarz