Kiedyś na Islandię przybyli mężczyźni z obcej krainy. Wykarczowali wszystkie drzewa, zostawiając tylko nieurodzajną ziemię i skałę. Brali wszystko, co im się podobało, kobiety traktując podobnie, jak jeden z zasobów tej wyspy. To zdanie zostaje w pamięci, bo mamy taki obraz Islandii: nieprzyjaznej, surowej krainy, bez jednego drzewa, gdzie zamieć śnieżna zabija. Można sobie wyobrazić, jak wyglądało życie jej mieszkańców kilkaset lat temu, w prymitywnych chatach, cierpiących głód, bo przecież zasobów naturalnych na wyspie nie ma wiele. Ileż można jeść suszone ryby… Takie właśnie okoliczności opisuje Caroline Lea.

 

Młodziutka Rose wychodzi za mąż na mężczyznę z daleka, zupełnie jej nieznanego świeżego wdowca. To małżeństwo z rozsądku, jak to w tamtych czasach bywało, nic więc dziwnego, że Rosa podchodzi do swojego małżonka ostrożnie, wzbudza on w niej lęk, nie potrafi go ona rozgryźć. Mężczyzna traktuje ją dobrze, ale wydaje się skłonny do przemocy, poza tym nie okazuje Rosie zbyt wiele zainteresowania. Początkowo powieść meandrowała mi gdzieś w rejony baśni o Sinobrodym z tą zagadką krążącą wobec zamkniętego strychu i zmarłej poprzedniej żony Jona. Autorka miała jednak inny pomysł. Pokazuje ludzi mierzących się z własnymi emocjami i własną innością, w środowisku, które kompletnie temu nie sprzyja. Dziś byłoby im niełatwo, a co dopiero w XVIII wieku, na wyspie zapomnianej przez Boga, w społeczeństwie surowo karzącym wszelkie odstępstwa od przyjętych norm. Kobieta ma być posłuszna, a jeśli umie czytać i pisać, może być z łatwością posądzona o uprawianie czarów. Kierowanie się swoim sercem, realizacja jakichkolwiek marzeń jest w zasadzie wykluczona, bo trzeba twardo stać na ziemi i walczyć o przetrwanie. Mimo to niektórzy próbują, bo są przecież ludźmi. 

 

Kobieta ze szkła to powieść historyczna z posępnym klimatem i ciekawą intrygą. Mimo to nie wciągnęła mnie ona i nie potrafię nawet powiedzieć dlaczego. Być może dlatego, że postaci są niedopracowane, mało wyraziste, a ich uczucia do siebie letnie. W drugiej połowie książki natomiast jakby wszystko się rozmywa. Trudno mi też odgadnąć znaczenie symboli wprowadzonych przez autorkę do powieści: tytułowej kobiety ze szkła, białozora, czy islandzkich run. Mało u mnie refleksji po tej lekturze – swoją drogą dziwne uczucie, kiedy bardzo chce się coś o danej książce powiedzieć, a tu pustka w głowie. Nie jest to zła powieść, ale nastawiłam się na literacką ucztę, a dostałam pozycję dosyć przeciętną, która nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Utrzymana w podobnym klimacie Skazana zrobiła na mnie o wiele większe wrażenie. 

 

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Rose
Miejsce akcji: Islandia
Czas akcji: XVII wiek
Liczba stron: 404

Moja ocena: 4/6

 

Caroline Lea, Kobieta ze szkła, Wydawnictwo Literackie, 2020 

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później