Elokwencja sardynki
Czy kiedykolwiek myśleliście o rybkach poza światem handlu znanych jako sardele?
Bill Francois snuje opowieść, która kojarzyła mi się z bardzo lubianym przeze mnie filmem Gdzie jest Nemo. U niego też sardynki, krewetki czy ośmiornice mają osobowość. Przy lekturze co i rusz stawały mi przed oczami scenki z tego filmu, jak na przykład ta z ławicą śledzi. Albo śpiewającym wielorybem. Nota bene Francois przywołuje tę animację, przytaczając bardzo ciekawe fakty o błazenkach. Warto byłoby, by współczesne dzieci kojarzyły ryby właśnie z tym filmem (jeśli już), a nie wyłącznie z paluszkami rybnymi. Być może mamy z rybami więcej wspólnego, niż nam się wydaje:
(…) możemy pielęgnować w sobie oferowane przez morze wskazówki jak żyć. Kierować się wytrwałością węgorza (…) którego optymizm i nadzieja w nieskończoność podtrzymują przy życiu. Albo kreatywnością raz po raz ranionej przez ziarenko piasku ostrygi, która obraca ten uciążliwy problem na wszystkie strony, aż w końcu powstaje z niego perła.
Elokwencja sardynki
nie ma nic wspólnego z suchym naukowym tekstem, prezentującym fakty i wyniki
badań – w istocie nie do końca jest to książka popularnonaukowa, ja
zaliczyłabym ją do czegoś w rodzaju esejów. Autor prezentuje w niej wybrane ciekawostki
ze świata podwodnego, a ciekawostki i anegdoty przeplatają się z jego
refleksjami, w tym na przykład o rabunkowej gospodarce człowieka, prowadzącej
do wymierania kolejnych gatunków. Dorsze na nowofundlandzkie łowiska
prawdopodobnie już nie powrócą. Zwróćcie uwagę szczególnie na rozdział Danie dnia.
Jeśli wsłuchacie się w głosy trzydziestu jeden procent światowej rybiej populacji – a więc w głosy przedstawicieli tych gatunków, które są nadmiernie eksploatowane i powoli wymierają – poznacie ich tragiczne historie, w których pojawiają się obojętni biurokraci i pozbawieni skrupułów lobbyści, przywłaszczający sobie morza i wyżymający je do ostatniej kropli.
Widać przy tym, że Bill Francois faktycznie lubi bawić się słowem i, co więcej, ma talent literacki. Jego tekst zatem skrzy się i migocze, niczym łuski tytułowej sardynki. Albo perła wyhodowana we wnętrzu ostrygi. Widać w jego tekście swoistą czułość, jaką darzy on tę dziedzinę swojego zainteresowania. Takie perełki – nomen omen - literackie lubię najbardziej. Książeczka zresztą jest malutka – ja przeczytałam ją w jeden wieczór, ale jej lektura pozwoliła mi się przenieść w wakacyjne klimaty gdzieś w Chorwacji lub Grecji – podobnie jak autorowi, marzącemu o zanurzeniu się w morzu podczas lekcji matematyki. Zanurzcie się i wy w ten suchy przestwór oceanu.
Wydawnictwu należą się pochwały za pracę tłumaczki oraz za bardzo ładne wydanie tej pozycji.
A gdyby interesowały Was pozycje o podobnej tematyce, to polecam Głębię.
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Moja ocena: 5/6
Bill Francois, Elokwencja sardynki. Niewiarygodne historie z podwodnego świata, Wyd. Sonia Draga/Postfactum, 2021
Książkę mam już na półce na Legimi, ale nie wiem w sumie, kiedy sie za nią wezmę. W każdym razie miło słyszeć, że autor ma pewien literacki talent, bo to jednak rzadkość w sektorze popularnonaukowym.
OdpowiedzUsuń