Głębia trafiła na moją listę czytelniczą od razu, kiedy tylko pojawiła się na rynku, ale dopiero teraz udało mi się ja przeczytać. I bardzo się z tego cieszę, bo trochę się bałam, że jednak okaże się ona nie dla mnie. Bo co ja wiem o nurkowaniu? Nic, zero, null. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie film „Wielki błękit”, ale to było lata temu – tak dawno, że nawet polska telewizja przestała już ten film pokazywać. Dlatego też, w zasadzie wszystko o czym w swojej książce pisze James Nestor, było dla mnie nowością. Informacje o freedivingu wydają mi się tu pełne sprzeczności. Freediving, czyli nurkowanie na bezdechu jest drugim najniebezpieczniejszym sportem ekstremalnym na świecie. Tak mówią statystyki. A jednocześnie ludzie, którzy go uprawiają, w tym Polak, Mateusz Malina, zaprzeczają temu. W typowy sposób: jeśli tylko uważasz na to, co robisz, pozostajesz w kontakcie z sobą i oceanem, to wcale nie jest niebezpieczne. Tyle tylko, że większość z tych, którzy uprawiają freediving robią to dla adrenaliny, po to, by pobijać kolejne rekordy, przesuwać własne granice, a to nie sprzyja dbaniu o własne bezpieczeństwo. Niektórzy wyznawcy freedivingu – ci, którzy poszli dalej, poza cyferki - lubią tutaj dorabiać ideologię, do tego co robią – co również jest typowe. Robią to i inni ludzie, podejmujący się niebezpiecznych zadań.

Dalej: James Nestor  przekonuje, że ludzie są stworzeni do takiego nurkowania, że mają w sobie mechanizm, który umożliwia regulację fizjologicznych procesów podczas zanurzania się – a jednocześnie pokazuje, ile wysiłku (fizycznego, ale i mentalnego) i treningów wymaga ta aktywność. Hmm, gdyby ludzie byli stworzeni do nurkowania, to mielibyśmy skrzela, a nie płuca, prawda? To wszystko nie zmienia jednak faktu, że autor w fascynujący sposób opowiada o ludziach uprawiających freediving, o tym, co się dzieje z organizmem podczas nurkowania, opisuje także własne próby nauczenia się tego sportu. Wzbudza to refleksję na temat ludzkich możliwości, poznania tego, kim naprawdę jesteśmy. A to prowadzi do równie interesujących badań, dotyczących mórz i oceanów oraz stworzeń je zamieszkujących. Relacje z tych badań stanowią równoległą część książki – trochę jakby autor miotał się pomiędzy własnymi ambicjami, a pragnieniem zrobienia czegoś pożytecznego. Gdyż samo nurkowanie, tylko dla nurkowania, po to, by zdobyć jakiś numerek – wydało mu się bez znaczenia. Dlatego możemy towarzyszyć mu w jego wyprawach w podmorskie głębiny, czy też w poszukiwaniu kaszalotów. Wszystko to jest niesamowicie interesujące, bo o oceanach i o tym, co dzieje się głęboko pod ich powierzchnią, wiemy chyba mniej, niż o kosmosie. Dlaczego człowiek mianował się panem świata, uważając, że życie innych istot jest mniej ważne od życia człowieka, skoro tak wiele zwierząt obdarzonych jest niesamowitymi zdolnościami, o których ludzie mogą tylko pomarzyć?  

Głębia może sprawiać wrażenie nieco chaotycznej, gdyż z zawodów freedivingu przerzucamy się na pływanie z rekinami, ale w przyjrzawszy się układowi książki, widzimy tu czytelny schemat. Jest to również lektura nacechowana w dużej mierze subiektywizmem, w wielu miejscach bardzo emocjonalna - czemu w sumie trudno się dziwić. Dla mnie to wręcz zaleta książki, buzuje ona bowiem odczuciami autora: jego strachem, radością, euforią, wątpliwościami, a do tego jego opisy nurkowania są bardzo plastyczne. Głębia to nie tylko znakomity reportaż ze świata freedivingu, ale również kopalnia wiedzy na temat życia w podmorskich głębinach oraz dramatyczny głos w sprawie ochrony środowiska – oceanów, zanim te wszystkie cuda, których jeszcze nawet nie zdążyliśmy poznać – zginą bezpowrotnie.

Metryczka:
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Główny bohater: ocean
Miejsce akcji: świat
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 360
Moja ocena: 5/6

James Nestor, Głębia. Freediving, zbuntowani badacze i co ocean mówi o nas samych, Wyd. SQN, 2017

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później