Jeśli zastanawiacie się, czy ostatnio czytam tylko książki o niebieskich okładkach, to nie, niekoniecznie - choć niebieski działa uspokajająco ;) Dziś przerzucam się na czerń i czerwień. 

Lubię odkrywać nowe nazwiska w polskich kryminałach - Małecki, Chmielarz, Pasierski, Kańtoch... Ale akurat do tej powieści żywiłam jakieś uprzedzenia, trudno mi powiedzieć z czego wynikające. Może po prostu z przesytu kryminałami, w których niezmiennie są mordowane młode kobiety. Poza tym, gdyby seryjnych morderców hulało po świecie tylu, ile jest powieści na ich temat, to chyba policja miałaby poważny problem. Zatem podchodziłam do Czerwieni, jak pies do jeża. Przekonały mnie pozytywne recenzje i stwierdzam, że to całkiem dobra książka, zwłaszcza jak na debiut. Szczególnie podobała mi się warstwa psychologiczna, dbałość o tło, o portrety bohaterów, nie tylko by akcja pędziła na łeb na szyję. Oczywiście prokurator Bilski nie dorównuje charyzmą Szackiemu, ani intryga trylogii Miłoszewskiego, tym niemniej potencjał jest. Postać mordercy interesująca, aczkolwiek końcówka jest najsłabsza, widzę w niej błędy logiczne - o których nie chcę jednak pisać, żeby nie spojlerować.  

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: prokurator Bilski
Miejsce akcji: Gdańsk
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 384
Moja ocena: 4,5/6

Małgorzata Oliwia Sobczak, Czerwień, Wyd. W.A.B, 2019 

Po przeczytaniu Czerwieni zabrałam się od razu za Czerń - drugi tom tego cyklu zasugerowało podobno wydawnictwo, któremu tak bardzo spodobał się debiut autorki, że od razu zamówiło kilka książek. To był dobry pomysł, ponieważ Czerń jest jeszcze ciekawsza, niż Czerwień, to kawał dobrej pisarskiej roboty. Poza tym lubimy serie kryminalne, z dobrze nam już znanymi bohaterami. W Czerni postać prokuratora zyskuje, przy, że tak powiem, bliższym poznaniu. Świetnie nakreślone są postaci głównych bohaterów. Ponownie też Sobczak tworzy rozbudowane tło obyczajowe, każąc czytelnikowi zanurzyć się w małomiasteczkowej atmosferze - cieszy akcja rozgrywająca się w kaszubskich Kartuzach. Niewątpliwie kryminały dziejące się w małych miasteczkach mają w sobie to „coś”. A gdy jeszcze pisarz sięga po lokalne tradycje, czy wierzenia, to dla mnie to już jest pełnia szczęścia. Co prawda po Czerni spodziewałam się, że będzie tego więcej, tutaj potencjał został moim zdaniem niewykorzystany. Zbrodnia jest dziwna i poruszająca, a tropy prowadzą do kwestii bardzo ostatnio na czasie... Podoba mi się też sensowny sposób prowadzenia śledztwa, poprzez szukanie śladów, sprawdzanie hipotez i gromadzenie faktów, składających się na elementy kryminalnej układanki. Osoby prowadzące śledztwo nie są jakimiś nieudacznikami, którzy chwytają się pierwszej lepszej hipotezy i nie potrafią dodać dwa do dwóch. Wszystko jest tu spójne i logiczne. Potknięcia są na tym tle stosunkowo mało znaczące. 

Zatem co na minus? Trochę przeszkadzają mi w obu tych powieściach przeskoki czasowe, zwłaszcza, kiedy zastanawiam się ile też bohaterowie mogą mieć lat i czy to się w tym kontekście trzyma kupy. Czy ktoś, kto miał 30-40 lat w latach 70-tych XX wieku, może jeszcze aktywnie funkcjonować 40 lat później? Raczej chyba nie, no chyba, że faktycznie jest upiorem... Nie wspominając już o tym, że w latach 70-tych w PRLu nie było biznesmenów, ani filantropów. Autorka trochę naciąga tu rzeczywistość. Aha, a żurawie nie skrzeczą, tylko wydają klangor. Czytałam jednak, w wywiadzie z panią Sobczak, że czyta ona recenzje jej książek i uwzględnia zawarte w nich uwagi. To się bardzo chwali, bo wszak pisarz może tylko na tym zyskać: tak łatwy dostęp do opinii czytelników, jaki dziś mamy dzięki internetowi, może działać tylko in plus. Szkoda, że nie wszyscy pisarze przywiązują do tego wagę, weźmy choćby tutaj przykład królowej polskiego kryminału...

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: prokurator Bilski
Miejsce akcji: Gdańsk
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 416
Moja ocena: 5/6
  
Małgorzata Oliwia Sobczak, Czerń, Wyd. W.A.B, 2020 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później