Kiedy pani bibliotekarka wyciągnęła zarezerwowanych dla mnie Braci Hioba, chwyciłam się za głowę. W domu miałam wtedy grube tomisko o Jarosławie Iwaszkiewiczu oraz jeszcze grubszy Legion. A tu kolejna pozycja licząca sobie ponad 800 stron. Kiedy ja to przeczytam? Jednak jak tylko otworzyłam powieść, dosłownie przepadłam. Choć rozpoczyna się ona w nie nazbyt atrakcyjny sposób, bo na wyspie pełnej wyrzutków społecznych, to książki, zacząwszy czytać, nie sposób odłożyć.

Szaleńcy, kaleki, ludzie cierpiący na nieuleczalne choroby – taka jest charakterystyka bohaterów, których spotykamy na zesłaniu, na wyspie Whitholm. Jest wśród nich chory na padaczkę Simon de Clare oraz tajemniczy Losian dotknięty amnezją. Inni bohaterowie to syjamscy bliźniacy, psychopata, a nawet mężczyzna z zespołem Downa. Zostali uznani za odrzuconych przez Boga, jak Hiob, i skazani przez mnichów angielskiego opactwa św. Pankracego na bytowanie w nędzy. Wszystko dzieje się w Anglii, w XII wieku, a zatem takie podejście do sprawy w zasadzie nie dziwi. Niemniej ta gromadka nie jest zbyt obiecujące pod kątem skonstruowania historycznej fabuły. Autorka radzi sobie z tym świetnie, bo już wkrótce towarzystwo to rusza w świat, przeżywając kolejne przygody i popadając w kolejne tarapaty. Losy tytułowych "braci Hioba" są ściśle powiązane z tłem historycznym. Anglia w tamtym czasie pogrążona była w anarchii i wojnie domowej między cesarzową Matyldą, a królem Stefanem. To czasy nieodległe od Wilhelma Zdobywcy, w kraju mieszają się Normanowie i Anglosasi, a więzy między wyspą a kontynentem – zwłaszcza Normandią – są ciągle żywe. W powieści przewija się motyw katastrofy statku White Ship, jako katalizatora nieszczęść, jakie spadły na królestwo. W ten konflikt wplątują się bohaterowie powieści, grając w nim wcale niepoślednią rolę.

Ze strony na stronę, powieść robi się ciekawsza. Dowiadujemy się kim jest Losian i zżywamy się z tą specyficzną drużyną, tak samo jak oni przywiązują się do siebie nawzajem. Mimo tego, że każdy z nich jest w pewien sposób niepełnosprawny, naznaczony przez los, to okazuje się, że potrafią sobie radzić, nawet w tak brutalnym świecie, jakim były mroki średniowiecza. Potrafią się wzajemnie wspierać i wychodzić cało z różnych opresji. W zasadzie ich przygody niczym nie różnią się od przygód osób zdrowych, a stopniowo każdy z nich znajduje swoje miejsce w społeczeństwie, które przecież ich początkowo odrzuciło, kierując się strachem przed tym, co inne i nieznane. Zastanawiałam się nawet, czy takie podejście nie jest jednak zbyt nowoczesne jak na powieść historyczną, ale machnęłam na to ręką, bo czytanie Braci Hioba sprawiało mi zbyt wiele frajdy, żebym miała się czepiać detali. 

Kto mnie zna, wie, że nie mam w zwyczaju przesadnie chwalić, ani rozpływać się w zachwytach. Zatem jeśli właśnie to robię, to znaczy, że książka naprawdę, ale to naprawdę podbiła moje serce. Autorka nie tylko przeniosła mnie w czasy średniowiecza, ale i w moje późne dzieciństwo, kiedy zaczytywałam się przygodami Robin Hooda - barwne przygody bohaterów powieści, z których każdy był jedyny i niepowtarzalny, bardzo mi przypominały gromadkę Robina z Sherwood (oczyma wyobraźni widziałam już film, z Russelem Crow w roli Losiana ;) Równie intrygujące i wyraziste są sylwetki historycznych postaci, przewijające się w powieści: cesarzowej Matyldy, młodego Henryka Plantageneta, Eleonory Akwitańskiej, czy Tomasza Becketa. Każda kreacja to perełka. Bracia Hioba mają wszystko to, co powinna mieć dobra powieść historyczna: burzliwe tło dziejowe, rewelacyjnie wręcz wykreowanych bohaterów, pełne emocji perypetie, umiejętnie wyeksponowane problemy, takie jak kwestia niepełnosprawnych czy Żydów w średniowieczu, garść refleksji życiowych - a wszystko to dobrane w idealnych proporcjach. A gdyby autorka zdecydowała się dosypać do tego koktajlu trochę magii i fantazji, to wyszłaby jej powieść z gatunku fantasy, nie ustępująca wcale miejsca najlepszym pozycjom tego gatunku. Styl Rebeki Gable jest przystępny i tak klarowny, że nie pogubiłam się ani w koligacjach rodzinnych, ani – tym bardziej – w intrygach politycznych, co często mi się zdarza. Mało tego, interesujące jest nawet posłowie i podziękowania ;) Jeśli ta pani tak pisze, to bardzo bym chciała przeczytać inne jej powieści – a wydała ich do tej pory już dziewięć. Niestety na polski, łącznie z Braćmi Hioba przetłumaczono jedynie dwie. 

Rebecca Gable, Bracia Hioba, Wyd. Esprit, 2013 

Komentarze

  1. Swego czasu zachwycałam się powieściami historycznymi Kena Folletta. O R. Gable nigdy nie słyszałam, a zapowiada się świetna książka. Zwłaszcza te 800 stron.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka porównywana jest do właśnie do Filarów ziemi - te same czasy. Na święta taka cegła jest w sam raz ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później