Czytałam już książkę pt. Lód, czytałam Śnieg, a teraz przyszła kolej na Mróz – jak na tę porę roku przystało ;)

Rzecz dzieje się (teoretycznie) w okolicach świąt Bożego Narodzenia 2011 roku. Na Polskę spada kataklizm naturalny w postaci arktycznej pogody, paraliżującej funkcjonowanie całego kraju. Te warunki pogodowe ktoś chce wykorzystać, aby dokonać zamachu stanu i przejąć władzę w Polsce. W wielowątkowe śledztwo zaangażowany jest nadkomisarz Jakub Tyszkiewicz i jego drużyna...

Muszę przyznać, że powieść Marcina Ciszewskiego to naprawdę kawał przyzwoitej literatury sensacyjnej. Akcja toczy się w szybkim tempie i powieść naprawdę wciąga. Rzuca się w oczy, że fabuła jest bardzo przemyślana: autor musiał mieć w głowie cały plan tej misternej intrygi, zanim przystąpił do pisania książki, nie ma tutaj miejsca na to, aby bohaterowie wymknęli się spod kontroli. Intryga jest spójna: pomimo że wielowątkowa to jest przedstawiona w sposób czytelny, nie pogubiłam się w niej, jak to często zdarza się w powieściach sensacyjnych zahaczających o politykę. Wprawdzie pomysł, że ktoś zadał sobie tyle trudu aby przejąć władzę w tak mało znaczącym kraju jak Polska, wydał mi się trochę mało prawdopodobny - znacznie bardziej sprawdziłby się on moim zdaniem, gdyby akcję umieścić w którymś z większych (i bogatszych) krajów. Trochę rozczarowało mnie też zakończenie, bo wydało mi się, że panu nadkomisarzowi rozwiązanie sprawy udało się tylko przy okazji załatwiania swoich osobistych porachunków, ale pewna „przypadkowość” jest częstym mankamentem tego typu literatury.

Przy Upale narzekałam na gadulstwo Ciszewskiego i nieco zbyt kwiecisty styl, ale okazuje się, że było to głównie konsekwencją słuchania audiobooka (przy czym zawsze czas mi się dłuży), bo czytając Mróz w ogóle mi to nie przeszkadzało. Owszem – Ciszewski opisuje wiele scen bardzo precyzyjnie, czasem chciałoby się wiele detali pominąć (w szczególności tych dotyczących użycia broni różnego rodzaju), ale przez to też konsekwentnie buduje sceny i nastrój powieści. Stanowiąca jej tło apokaliptyczna wizja krajobrazów skutych mrozem i zasypanych śniegiem, po których poruszają się tylko nieliczne i najbardziej zdeterminowane jednostki, wyszła tu bardzo plastycznie; przed oczami miałam sceny wręcz filmowe z Incepcji. Zarazem to tło jest najbardziej charakterystycznym elementem opowieści, dodającym jej niezbędnego kolorytu. Bardzo adekwatna do scenerii jest również okładka książki.

Pomysł oraz konstrukcja powieści świadczy to o tym, że pisarz ma pomysły, a także warsztat, dorównujące najlepszym w tej branży i chwała mu za to. Mróz to wyśmienita lektura na zimowe wieczory. 

Marcin Ciszewski, Mróz, Wyd. Ender Sławomir Brudny, 2010

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później