Potwór z Florencji

Nie czytam książek o seryjnych mordercach, gwałcicielach i wszelakich ludzkich zbrodniarzach; true crime mnie nie interesuje. Dlaczego zatem sięgnęłam po Potwora z Florencji? Książka ta relacjonuje sprawę mordercy zakochanych par, który terroryzował Florencję w latach 80-tych XX wieku. Pamiętałam, że jeden z odcinków Zabójczych umysłów - Za granicą, także dotyczył takiej sprawy i zaciekawiło mnie to: czyżby to była historia oparta o fakty? Śledztwo w prawdziwej sprawie Potwora z Florencji nie wyglądało jednak tak, jak w serialu, choć - co ciekawe - Włosi rzeczywiście prosili o pomoc FBI na pewnym jego etapie. Cała reszta jednak bynajmniej nie była tak efektywna jak działania amerykańskich służb śledczych, pokazywane w filmach. Toczyło się ono przez wiele lat, miało wiele zwrotów akcji, tropów i podejrzanych. Trzeba pamiętać, że to były lata 80-te, nie było jeszcze wtedy nowoczesnych technologii, nie było badań DNA, ale i tak nieudolność systemu, a przede wszystkim coraz to bardziej dziwaczne teorie, w jakie to poszło - jest co najmniej zastanawiająca.

Książkę napisał tę Douglas Preston (wespół z włoskim dziennikarzem Mario Spezim), który jest amerykańskim autorem kryminałów - i też Potwór z Florencji napisany jest jak kryminał.  Autor sam włączył się w dziennikarskie śledztwo, dotyczące tego mordercy. Nie ma tu żadnych nudnych szczegółów, wodolejstwa, jest za to bardzo dużo emocji, a akcja rwie jak z kopyta. I to mimo, że autorzy bynajmniej nie skupiają się na gonieniu sensacji, opisywaniu brutalnych scen, czy mordercy - nigdy de facto nie poznanego. Mimo, że w reportażu przewija się wiele postaci, to autor umieścił je tak umiejętnie w treści, że nie mylą się one i dokładnie wiemy, kto jest kto. Czyta się to jednym tchem, a oczy otwierają się czytelnikowi coraz szerzej ze zdumienia w drugiej części książki, w której Preston opisuje dziwne meandry śledztwa, zataczającego coraz szersze kręgi, opierającego się o kompletnie niewiarygodnych świadków i zahaczającego o teorie spiskowe, czarne msze i orgie. Włoskim śledczym najwyraźniej obca była zasada brzytwy Ockhama, a także żelazne zasady dedukcji Sherlocka Holmesa. Absurd goni tu absurd i naprawdę, gdyby to była fikcyjny kryminał, zostałby wyśmiany jako kicz, a tymczasem jest to prawdziwa historia. Dość powiedzieć, że dziennikarze sami stali się oskarżonymi w sprawie! Można zastanawiać się tu nad psychologicznymi aspektami tych wydarzeń, w których wyszły takie ludzkie przywary jak odrzucanie faktów, jeśli nie pasują do teorii, do której się przywiązaliśmy oraz kwestie ambicjonalne, które w pewnym momencie przyćmiły chyba złapanie prawdziwego mordercy.

Reportaż jest fascynujący, tym bardziej, że dochodzi jeszcze jeden aspekt - przez który nie mogłam jej sobie podarować - a mianowicie oczywiście Włochy i Florencja. Czyli jedno z najpiękniejszych miejsc na Ziemi, imho. Kojarzące się ze słońcem, sztuką, kulturą, winem i dobrym jedzeniem, ale na Boga, nie ze śmiercią. Można powiedzieć, że moje podejście było podobne do tego, co opisują autorzy

Zagranica nie interesowała się seryjnymi morderstwami per se, obiektem fascynacji było raczej samo miasto, Florencja (...). Dla reszty świata Florencja nie była prawdziwym miastem zamieszkanym przez prawdziwych ludzi, lecz raczej jednym wielkim muzeum, gdzie poeci i artyści celebrowali piękno kobiecych kształtów w licznych Madonnach i piękno męskiego ciała w postaci dumnych Dawidów; miastem wytwornych pałaców, willi ukrytych wśród wzgórz, ogrodów, mostów, eleganckich sklepów i wybornego jadła. To nie było miasto brudu, zbrodni, hałaśliwych ulic, skażonego powietrza, graffiti i handlarzy narkotyków, a co dopiero seryjnych zabójców.

Ale czyż we Florencji nawet zbrodnia jest poetycka, pełna pasji.* Książka absolutnie nie omija kwestii owego włoskiego kolorytu, wręcz przeciwnie, jest nim przesycona. Znajdziemy tu wiele opisów pięknych toskańskich pejzaży, kontrastujących z brutalnymi morderstwami, więc bynajmniej Florencja nie jest ukazana z tej brzydkiej, brudnej strony współczesnego miasta. Savonarola i Medyceusze przewijają się na jej kartach na równi ze współczesnymi przedstawicielami arystokratycznego rodu Capponich, w którego pałacu kręcony był Hannibal. Klimat jest!
Florencja zawsze była miastem przeciwieństw. W ciepły, spokojny wiosenny wieczór, kiedy zachodzące słońce złociło kontury wytwornych pałaców stojących wzdłuż rzeki, wydawała się jednym z najpiękniejszych i najwspanialszych miast świata. Ale w końcu listopada, pod dwóch miesiącach ciągłych ulew, tutejsze wiekowe pałace robiły się szare i nasiąkały wilgocią; wąskie brukowane uliczki cuchnące gazami ze ścieków i psimi odchodami są ze wszystkich stron zamknięte przez ponure kamienne fasady ze zwieszającymi się powyżej dachami blokującymi dostęp i tak już mocno osłabionego światła. Mosty nad Arno są pełne czarnych parasoli chroniących przed niekończącym się deszczem. Rzeka tak cudowna latem, przybiera i staje się brązowa i oleista (...).

Prokurator, który się zajmował się tytułową sprawą i tak namieszał, wdał się potem w kolejne kontrowersyjne śledztwo, prowadzone wbrew regułom logiki: Amandy Knox. Wiemy, jak się to skończyło. 

Metryczka:
Gatunek: reportaż
Główny bohater: seryjny morderca z Florencji
Miejsce akcji: Włochy
Czas akcji: druga połowa XX wieku
Ilość stron: 424
Moja ocena: 5/6
 

Douglas Preston, Mario Spezi, Potwór z Florencji. Śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, Wydawnictwo Czarne, 2023

*Louis Bayard Bielmo

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później