Cieszę się, że moja mama umarła

Nie kojarzę ani autorki tego tytułu, która - jak się dowiedziałam - jest dość znaną aktorką, występującą  w produkcjach dla dzieci - ani też tych produkcji, w których występowała. Nie moje czasy. Jennette została aktorką w wieku 6-ciu lat, namówiona do tego przez swoją mamę. Czy też raczej zmuszona - bo dziecko w tym wieku ani nie ma rozeznania w tym, czego chce, a czego nie chce, ani nie ma prawa głosu… za to bezgranicznie ufa swoim rodzicom i stara się ich zadowolić. I tak też postępowała mała Jennette: robiła wszystko, by zadowolić mamusię i by, broń boże, jej nie zdenerwować. W tym sęk, bo matka Jennette tego zaufania nie była godna. Wmanewrowała córkę w coś, co jej się nie podobało, manipulowała nią, stosowała przemoc emocjonalną. Relacja matki z Jennette była wysoce toksyczna, co aktorka opisuje. Nie wiem nawet, czy słowo “toksyczna” jest tu wystarczające - może “patologiczna”? Na początku lektury myślałam sobie: ok, to nie jest w porządku, ale na pewno Debra nie chciała dla swojego dziecka źle, też miała ciężko; współczułam jej, bo czy ktoś pomógł tej kobiecie - ewidentnie widać, że potrzebowała ona terapii. Ale potem nastąpiła taka scena, kiedy pomyślałam: no, nie STOP, to jest patologia i moja empatia dla dorosłej osoby w tym miejscu się kończy. Rzecz jasna trauma z dzieciństwa ciągnęła się za autorką jeszcze długo, przypłaciła to ona licznymi problemami w życiu dorosłym, takimi jak nałogi czy zaburzenia odżywiania.  Kulisy przemysłu filmowego, też obfitującego w wiele nagannych sytuacji, są tu tylko kwestią drugoplanową, dopełniającą obrazu nędzy i rozpaczy, jakim było dzieciństwo i młodość Jennette McCurdy.

Już dawno nie miałam takiej zagwozdki, jeśli chodzi o wyrobienie sobie zdania o książce. Zawiera ona momentami drastyczne treści i jej lektura nie należy do łatwych z punktu widzenia emocji, jakie wzbudza. Jest to pozycja szczera, tak, bardzo osobista i - obliczona na wstrząśnięcie czytelnikiem. W tym momencie zaczynają się moje wątpliwości: dlaczego autorka wywlokła to wszystko na światło dzienne? Ja miałam dyskomfort czytając wyznania Jennette. Widzę tu sporo niespójności i być może hipokryzji. Zastanawiam się, czy nie jest to casus "księcia Harry'ego". Z jednej strony narzekanie na ciężkie życie celebryty, z drugiej strony sprzedawanie najintymniejszych szczegółów swojego życia. Nie wiem, jakie intencje przyświecały tu autorce. Tym bardziej, że najpierw zrobiła ze swojego dzieciństwa stand-up i objechała z nim pół Stanów Zjednoczonych. Tymczasem w książce cały czas mowa jest o tym, że nie chce być aktorką…  Argument, iż książka jest elementem terapii średnio mnie przekonuje, bo czyż o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami z psychologiem opowiadamy potem osobom postronnym (tu też zastanawiam się, co na ten temat sądzą terapeuci opisani przez Jeanette)? Przelewanie “na papier” swoich frustracji i emocji jest bardzo dobrą metodą autoterapii, owszem, ale tych zapisków nie powinno się pokazywać nikomu, podobnie jak nie wysyła się e-maili napisanych w złości… Czy autorka poczuła się lepiej, wydając tę książkę? Czy chodziło o to, by pisały o niej wszystkie pudelki i pomponiki i by zmonetyzować swoje nieszczęścia? Jak sama stwierdza McCurdy, kiedy pisze “lubię prywatność tej czynności. Nikt nie patrzy. Nie poddaje ocenie. Nie krytykuje. Nie ma kierowników obsady, agentów, menedżerów (...)”. Owszem, w trakcie samego pisania tak, ale nie, kiedy książka zostaje wydana - wtedy opinię na jej temat mają wszyscy. 

Z drugiej strony wielu pisarzy transponuje własne trudne doświadczenia na literaturę, tyle że - moim zdaniem Cieszę się… trudno zaliczyć do tej kategorii. Gdyż to, że książka zawiera kontrowersyjne treści nie znaczy, że jest ona literackim arcydziełem. Pisarsko jest moim tu zdaniem przeciętnie. Doceniam zabieg polegający na ewolucji narratorki z naiwnego dziecka w niedojrzałą młodą kobietę, a potem w osobę zyskującą świadomość odnośnie własnych problemów. Z początku mamy poczucie, iż wypowiada się dziecko, potem narracja jest coraz bardziej dorosła. Mimo to, ten infantylizm obecny w książce nie znika - język jest prosty, zdania krótkie, dużo dialogów, jak w rzeczonym stand-upie. 

Z trzeciej strony: z tyłu głowy brzmią mi oskarżenia, że odmawianie komuś głosu to przemoc! A może jednak ona komuś pomoże? Niewątpliwie dzięki swojej prostej formie (oraz prowokacyjnemu tytułowi) książka ma potencjał, by dotrzeć do szerokiej rzeszy czytelników (a co za tym idzie generować odpowiedni przychód). Relacja Jennette w modelowy i łopatologiczny wręcz sposób pokazuje jak już w dzieciństwie powstają niezdrowe wzorce zachowań, rzutujące potem na dorosłe życie. A sądząc po wzmiankach o babci, można wysnuć wniosek, iż patologiczne zachowanie Debry było skutkiem jej dysfunkcyjnej relacji z kolei z jej matką, i tak być może ciągnęło się to pokolenia wstecz…Dobre jest to, że autorka nie szuka bynajmniej zemsty na swojej mamie, ale raczej skupia się na tym, by zostawić to za sobą i pójść dalej. Ale to na pewno nie jest pozycja, która powinna być wydana ku uciesze gawiedzi i oceniana w kategorii “rozrywka” (tymczasem pozycja ta bije rekordy popularności). Co ciekawe przypominają mi się opinie o Małym życiu, że przesadzone, że “no nie, trochę tego za dużo” (w domyśle: taka historia nie mogłaby się wydarzyć naprawdę…).. Tu jakoś nikt tak nie pisze, choć jednocześnie zakładamy, że wszystko, co opisała McCurdy to prawdziwa historia. Ciekawe. 

I jeszcze jedno: temat dziecięcych gwiazd w dzisiejszym świecie mediów społecznościowych może okazać się prawdziwą psychologiczną bombą z opóźnionym zapłonem - któż wie, ile jest takich dzieci, małych “influencerów”, manipulowanych przez rodziców do niechcianej sławy, którzy potem wylądują u psychologów na "kozetkach"?  Tudzież dzieci pozbawianych dzieciństwa, zagonionych do różnych zajęć, języków, sportu - bo mają ambitnych rodziców?

Osobiste traumy to jedno, a życie zweryfikuje, czy McCurdy faktycznie posiada pisarski talent, bo jak to się mówi, każdy z nas może napisać jedną książkę - i tę już autorka napisała.

Metryczka:
Gatunek: autobiografia
Główny bohater: autorka
Miejsce akcji: USA
Czas akcji: przełom XX i XXI wieku
Ilość stron: 384

Moja ocena: 3/6

Jennette McCurdy, Cieszę się, że moja mama umarła, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2023

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później