Jutro, jutro i znów jutro

Akcja powieści rozpoczyna się w latach 90-tych od dzieciństwa głównych bohaterów, Amerykanów o pół-azjatyckim pochodzeniu. Dzieciaki interesują się grami komputerowymi i zaprzyjaźniają się ze sobą, a kilka lat później lądują na studiach informatycznych - Sadie w MIT, a Sam na Harvardzie. Ponowne spotkanie skutkuje założeniem firmy produkującej ww. wspomniane gry komputerowe, odnoszącej spore sukcesy. W tej spółce jest jeszcze Marx, trzeci przyjaciel, pół-Japończyk (sądząc z opisu, wyglądający jak młody Keanu Reeves).


Nie od razu ta powieść mi się spodobała - z początku zdecydowanie za wiele było dla mnie szczegółów dotyczących gier, a to jednak nie każdemu może przypaść do gustu (za dużo tego, to mnie nie interesuje, wyciąć!). Często w odniesieniu do jakichś pozycji non-fiction mówi się, że “czyta się to jak powieść” - a tu było odwrotnie - powieść czytało mi się jak biografię firmy z dziedziny nowych technologii. Dla porównania, w Sercu jak smoła również akcja osadzona jest wokół gry komputerowej, ale autorka nie opowiada o kulisach jej powstawania. Tymczasem w Jutro, jutro i znów jutro czytamy o różnych pomysłach na gry, o ich programowaniu, przy czym opisane jest to na dosyć ogólnym poziomie, bo w sumie nie wiadomo do końca co robi Sadie, a co Sam, a niektóre kwestie nie były dla mnie jasne, jako dla osoby nie zajmującej się informatyką. Np. co to jest “silnik” do gier - informatyk zapewne wie… Przesadziłabym, gdybym powiedziała, że początek tej powieści mnie kompletnie nie zaciekawił, ale zaczęłam się wciągać dopiero tak w jednej trzeciej, kiedy rozkręca się narracja dotycząca życia bohaterów.  I wtedy stwierdziłam, że jestem tą powieścią zachwycona…

To nie jest kolejna oklepana powieść o nastoletniej miłości. Jest w niej dużo o pracy, sporo o relacjach, przyjaźni i miłości, ale te wątki się przeplatają, czasem dominuje jeden, czasem drugi wysuwa się na plan pierwszy - tak jak to faktycznie dzieje się w życiu. Gabrielle Zevin pokazała zniuansowaną relację dwójki młodych ludzi, w tym wieku, kiedy nie wie się jeszcze kim się jest, czego się chce, kiedy szuka się własnej drogi i osoby, która będzie nam w tej drodze towarzyszyć. Często ma się do czynienia z dylematami czy to jest przyjaźń, czy kochanie. Ponieważ Sam i Sadie pracują razem, pojawiają się jeszcze zawodowe konflikty - dlatego ich relacja, na przestrzeni lat, przeżywa wzloty i upadki, a nawet zupełne załamania. Losy tych postaci nie są prostą autostradą, ale składają się z wielu krętych dróg, a nawet ślepych zaułków; wyzwaniami z którymi muszą się mierzyć zderzają się oni boleśnie z życiem od najmłodszych lat - i nie do końca potrafią się oni z tych wydarzeń podnieść i otrzepać, jak chciałby świat… Myślałam sobie, że do bohaterów wybitnie nie pasuje powiedzenie “co cię nie zabije, to cię wzmocni” - fałszywe nota bene. Odbija się u Zevin może postawa pokolenia Z, które nie ma zwyczaju zaciskać zęby i ukrywać swoich traum (co zresztą autorka świetnie punktuje w końcówce powieści) - chociaż przecież Sam i Sadie do tego pokolenia się jeszcze nie zaliczają, wychowali się w czasach, kiedy m.in. wiele rzeczy dziś nie do pomyślenia - było na porządku dziennym. Na przykład otwarty seksizm - Sadie jest kobietą w zmaskulinizowanym zawodzie i przykładem na to, że kobiety - w świecie, w jakim żyjemy - nie powinny niestety pracować z mężczyznami. A to dlatego, że wtedy dokonania kobiet zawsze są niedoceniane lub przypisywane ich kolegom - historia stara jak świat. Dzieje się tak nawet wtedy, kiedy mężczyzna mówi, że główna zasługa należy do kobiety; powszechnie przyjmuje się też, że jeśli kobieta pracuje z mężczyzną, to jest ona jego żoną/kochanką/partnerką (a zatem dostała swoją pracę “przez łóżko). Doświadcza tego również Sadie, co powoduje spięcia między nią, a Samem. W branży gier komputerowych “gry, w których główna postać jest rodzaju żeńskiego gorzej się sprzedają”, a krytycy i fani chcą rozmawiać z Samem, mimo, że gra jest wspólnego autorstwa. Świetnie autorka odniosła się też do kwestii "zawłaszczenia kulturalnego".

Jutro, jutro i znów jutro należy do tego typu powieści, które stają się moimi ulubionymi - narrację cechuje lekkość formy, a zarazem bogactwo treści - twórczyni poświęca dużo czasu na budowanie złożonych postaci i pokazanie ich psychologii; mnóstwo tu introspekcji, dzięki czemu czytelnik może spojrzeć na świat oczyma bohaterów i uruchomić swoją empatię. W świecie Jutra można się zatopić. Autorka umiejętnie meandruje i przeskakuje w czasie, tak że powieść zbiera różne nitki życia bohaterów by spleść z nich kolorowy, wielowarstwowy, pełen emocji gobelin. Skrzy się ona wręcz i pulsuje tymi emocjami, a jednocześnie bije z niej prawda odnośnie ludzkiego życia, realizm. Nie ma tu żadnego przesłodzenia, ale nie ma też jakiegoś nadmiernego pesymizmu. To jest taki sposób opowiadania, który mi odpowiada - i na przykład brakuje mi tego często w książkach skandynawskich autorów (np. Niebo w kolorze siarki, które porusza podobną tematykę, co Jutro), które wydają mi się wyprane z emocji. Przyjemność z lektury psuła mi jedynie pewna przewidywalność zdarzeń, bo w powieściach czy filmach, jak bohaterowi się wszystko układa, to znaczy, że zaraz coś dupnie……  Po za tym to jest tak, że jak się sporo przeczytało, to w którymś momencie wszystko zaczyna się z czymś kojarzyć i trudno o coś prawdziwie oryginalnego. I tak Jutro kojarzyło mi się dość mocno z Małym życiem, głównie za sprawą postaci Sama, przypominającego mi Jude’a. Styl pisarki też jest zbliżony do sposobu, w jaki napisane jest Małe życie

Do tego wisienka na torcie: sporo nawiązań do Szekspira. Całości dopełnia piękna okładka w stylistyce lat 70-tych z japońskim motywem. Jest kandydat do topki roku… Najśmieszniejsze, że po tę powieść sięgnęłam przez przypadek, dlatego, że wpadła na Legimi akurat w miesiącu czytania autorów na Z (w ramach wyzwania Abecadło z pieca spadło). Nic o niej wcześniej nie wiedziałam, ani nie słyszałam.

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka
Główny bohater: Sam Masur i Sadie Green
Miejsce akcji: USA
Czas akcji: lata 90 te XX wieku i pierwsza dekada XXI wieku
Ilość stron: 512
Moja ocena: 6/6

Gabrielle Zevin, Jutro, jutro i znów jutro, Wydawnictwo Zysk i s-ka, 2023

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później